[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mówił dalej.
Zwietnie. A dlaczego się tu znalazłem?
Nie pora na egzystencjalne problemy. Nie jesteśmy na seminarium
z filozofii.
Luke, do diabła! Co się tu dzieje?
To chyba jasne, że jesteś moim więzniem odparł. Nawiasem mówiąc,
ten błękitny kryształ zablokuje wszelkie łącza Atutów i zneutralizuje twoje ma-
giczne zdolności, które opierają się na obiektach poza tym ścianami. Potrzebny
136
mi jesteś żywy, ale z wyrwanym żądłem, w miejscu, do którego mogę bez trudu
dotrzeć.
Obserwowałem otwór i pobliskie ściany.
Nawet nie próbuj poradził. Moja pozycja daje mi przewagę.
Nie sądzisz, że winien mi jesteś jakieś wyjaśnienie?
Przyglądał mi się w milczeniu, wreszcie przytaknął.
Muszę wracać oświadczył i podjąć próbę opanowania Ghostwheela.
Masz jakieś sugestie?
Nasze stosunki nie były ostatnio najlepsze. Roześmiałem się. Oba-
wiam się, że nie zdołam ci pomóc.
Jeszcze raz kiwnął głową.
Zobaczę, co da się zrobić. Boże, co to za broń! Jeśli nie zdołam sam jej
użyć, wrócę tu i spróbuję wyciągnąć coś od ciebie. Pomyślisz o tym, dobrze?
Będę myślał o wielu rzeczach, Luke. Niektóre bardzo ci się nie spodobają.
Niewiele możesz mi zrobić.
Na razie niewiele.
Chwycił głaz i zaczął go przesuwać.
Luke! krzyknąłem.
Przerwał i spojrzał na mnie z wyrazem, jakiego jeszcze u niego nie widziałem.
Moje imię jest inne oznajmił po chwili.
A jakie?
Jestem twoim kuzynem Rinaldem wycedził. Zabiłem Caine a i nie-
mal dostałem Bleysa. Niestety, chybiłem bombą na pogrzebie. Ktoś mnie zauwa-
żył. Zniszczę ród Amberu, z twoim Ghostwheelem albo bez niego. . . ale gdybym
dysponował taką potęgą, byłoby to o wiele prostsze.
Z jakiego powodu, Luke. . . Rinaldo? Skąd ta wendeta?
Caine a zaatakowałem pierwszego ciągnął ponieważ to właśnie on
zabił mojego ojca.
Ja. . . nie wiedziałem. Widziałem na jego piersi błysk broszy z Fenik-
sem. Nie wiedziałem, że Brand miał syna dokończyłem.
Teraz już wiesz, stary kumplu. To kolejna przyczyna, dla której nie mo-
gę cię wypuścić i muszę cię trzymać w takim miejscu. Nie chcę, żebyś ostrzegł
pozostałych.
Nie uda ci się ten numer.
Zamilkł na moment, po czym wzruszył ramionami.
Wygram czy przegram, muszę spróbować.
Ale dlaczego zawsze trzydziestego kwietnia? spytałem nagle. Wy-
tłumacz mi.
Tego dnia otrzymałem wieść o śmierci ojca.
Pchnął głaz i zamknął nim otwór. Potem usłyszałem kilka uderzeń.
Luke!
137
Nie odpowiedział. Przez półprzejrzysty kryształ widziałem jego cień. Po chwi-
li wyprostował się i zniknął mi z pola widzenia. Słyszałem, jak jego buty uderzają
o ziemię nade mną.
Rinaldo!
Milczał. Usłyszałem tyko oddalające się kroki.
* * *
Znaczę dni rozjaśnieniami i zaciemnieniami niebieskich kryształowych ścian.
Minął już miesiąc mojego więzienia, choć nie wiem, jak szybko płynie tu czas
w stosunku do innych cieni. Przemierzyłem każdy korytarz i każdą komorę wiel-
kiej groty, ale nie znalazłem drogi wyjścia. Moje Atuty tu nie działają, nawet Atu-
ty Zguby. Moja magia jest bezużyteczna, ograniczona ścianami barwy pierścienia
Luke a. Zaczynam żywić przekonanie, że z radością powitałbym nawet ucieczkę
w chwilowe szaleństwo. Lecz rozum nie chce mu się poddać, gdyż zbyt wiele nę-
ka mnie zagadek: Dan Martinez, Meg Devlin, moja Pani z Jeziora. . . Dlaczego?
I po co tyle czasu spędzał w moim towarzystwie Luke, Rinaldo, mój wróg? Muszę
znalezć sposób, by przekazać ostrzeżenie.
Jeśli zdoła obrócić przeciwko nim Ghostwheela, wtedy marzenie Branda
koszmarna zemsta z mojego snu zostanie zrealizowane. Rozumiem teraz, że
popełniłem wiele błędów. . . Wybacz mi, Julio. . . Raz jeszcze przemierzę granice
swego więzienia. Gdzieś musi istnieć luka w otaczającej mnie logice błękitu i w tę
lukę cisnę swój umysł, swoje krzyki, swój gorzki śmiech. W tej sali. . . na końcu
tego tunelu. . . Błękit jest wszędzie. Cienie nie wyprowadzą mnie stąd, gdyż tutaj
nie ma cieni. Jestem Merlinem uwięzionym, synem Corwina zaginionego, a mój
sen o jasności został obrócony przeciwko mnie. Krążę po więzieniu niby upiór sa-
mego siebie. Nie pozwolę, by skończyło się to w taki sposób. Może w następnym
korytarzu, może w jeszcze następnym. . .
[ Pobierz całość w formacie PDF ]