[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie, nie. Zaczekaj. Sayona podniósł rękę. Taka była nauka Montora. Nauka
Exotików wychodziła z podobnych założeń, ale obrała inny punkt widzenia. Uważali-
śmy, że ludzką rasą jako całością o stałym tempie wzrostu i ewolucji można
manipulować poprzez narodziny udoskonalonych jednostek pośród tworzącej ją masy.
Sądziliśmy, że kluczem do tego jest selekcja genetyczna naturalnym lub przypadko-
wym, bądz też kontrolowanym.
Ale tak jest! zawołała Anea.
Nie Sayona wolno pokręcił głową. Myliliśmy się. Tego rodzaju manipu-
lacja nie jest naprawdę możliwa, jedynie analiza i wyjaśnianie. Jest to podejście odpo-
375
wiednie dla historyka, dla filozofa. I byliśmy nimi, Aneo, my, Exotikowie, dlatego też
wydawało nam się to nie tylko niezbite, ale i doskonałe.
Manipulacja takimi środkami jest jednak możliwa tylko w ograniczonym zakre-
sie na małą skalę. Rasą ludzką nie można sterować od wewnątrz. Taka selekcja gene-
tyczna, jakiej dokonywaliśmy, mogła wykorzystywać tylko te cechy, które już znaliśmy
i rozumieliśmy. Odrzucaliśmy te geny, które odkryliśmy, ale których nie mogliśmy zro-
zumieć, i oczywiście nie korzystaliśmy z tych, o których istnieniu nie mieliśmy pojęcia.
Nie widząc tego, byliśmy bezradni wobec początku i końca. Mieliśmy tylko śro-
dek. Nie potrafiliśmy wyobrazić sobie cech, jakie należało wykształcić, ale jakich nie
znaliśmy i nie rozumieliśmy. To było właściwym celem zupełnie nowe cechy. A po-
czątkiem były, oczywiście, zupełnie nowe geny i kombinacje genów.
Problem ten sformułowano już dawno temu, ale oszukiwaliśmy się, że to bez zna-
czenia. A sprowadzał się do tego, czy kongres goryli zebranych w celu zaplanowania
hodowli supergoryla mógłby zaplanować istotę ludzką? Zaniechać rozwoju silniejszych
mięśni, mocniejszych i dłuższych zębów, lepszego przystosowania do tropikalnego śro-
dowiska?
376
Manipulowanie rasą w ramach tej rasy to proces cykliczny. Jedyna wartościowa
rzecz, jaką możemy zrobić, to stabilizować, chronić i rozwijać cenne genetyczne podar-
ki, które wpadają nam w ręce spoza naszej domeny.
William a musiałaś wiedzieć to lepiej niż ktokolwiek inny, Aneo należy do tej
małej i dobranej grupy ludzi, którzy w historii świata byli zwycięzcami. Istnieje nazwa
dla takiej rzadkiej i niezwykłej indywidualności. . . ale sama nazwa nic nie znaczy. To
tylko etykietka przyczepiona do czegoś, czego nigdy w pełni nie zrozumieliśmy. Ta-
kim ludziom nie można się przeciwstawić mogą dokonać wiele dobrego. Zwykle
jednak mogą też wyrządzić równie wiele zła, ponieważ są niepohamowani. Staram się,
żebyś zrozumiała rzecz dość skomplikowaną. My, Exotikowie, zorientowaliśmy się, że
William będzie tym, kim jest, kiedy miał dwadzieścia kilka lat. Wtedy podjęto decyzję
o wyselekcjonowaniu genów, które miały stworzyć ciebie.
Mnie?! Anea zesztywniała nagle, wpatrując się w niego ze zdumieniem.
Tak. Sayona pochylił ku niej głowę. Nigdy nie zastanawiałaś się, dlaczego
tak instynktownie sprzeciwiałaś się Williamowi we wszystkim, co robił? Ani dlaczego
377
on tak upierał się, by mieć twój kontrakt? Lub dlaczego my na Kultis pozwalaliśmy, by
trwał tak wyraznie nieszczęśliwy związek?
Anea wolno potrząsnęła głową.
Ja. . . musiałam. Ale nie pamiętam. . .
* * *
Miałaś być uzupełnieniem Williama w sensie psychologicznym. Sayona wes-
tchnął. Podczas gdy on skłaniał się ku władzy dla samej władzy, tobie chodziło o ce-
le i nie dbałaś o to, kto jest u steru, dopóki liczyły się tylko skutki. Twoje ewentualne
małżeństwo do którego zmierzaliśmy byłoby, mieliśmy nadzieję, połączeniem
dwóch różnych natur. Postępowałabyś tak, jak wymagałaby władcza osobowość Willia-
ma. Uważaliśmy, że rezultat byłby zbawienny.
Dziewczyna zadrżała.
Nigdy nie wyszłabym za niego za mąż.
Ależ tak powiedział Sayona z westchnieniem wyszłabyś. Tak cię zaprogra-
mowano jeśli wybaczysz mi to brutalne określenie żebyś w wieku dojrzałym zare-
378
agowała na dowolnego mężczyznę w galaktyce wyróżniającego się spośród innych.
Powaga na chwilę opuściła Sayonę i w oczach pojawił mu się błysk humoru. To, mo-
ja droga, wcale nie było trudno zaplanować. Niemal niemożliwe byłoby zapobieżenie
temu! Z pewnością wiesz, że najstarszy i najpotężniejszy instynkt kobiecy to zachować
siłę najmocniejszego mężczyzny, jakiego uda się jej spotkać. A najlepszym sposobem
na to jest urodzenie jego dzieci.
Ale. . . był Donal powiedziała, a jej twarz rozjaśniła się.
Właśnie. Sayona zachichotał. Gdyby najmocniejszy mężczyzna w galak-
tyce zszedł na manowce, niewłaściwie używał swojej ogromnej siły, mimo wszystko
wyszukałabyś go ze względu na jej wielką wartość. Moc jej zdolności to narzędzia. Są
ważne. Jak się ich używa, to osobna sprawa.
Ale kiedy na scenie pojawił się Donal. . . Cóż, oznaczał ruinę wszystkich naszych
teorii, wszystkich planów. Produkt jednego z tych naturalnych przypadków spoza
naszej dziedziny szansa wykorzystania genów jeszcze lepszych od genów Williama.
Połączenie naprawdę wspaniałej linii myślicieli z równie wielką linią ludzi czynu.
379
[ Pobierz całość w formacie PDF ]