[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szy się do rozmowy, stanął po stronie teścia, Werter został przegłosowany i zbolały
ruszył do domu, usłyszawszy od komisarza po kilkakroć powtórzony smutny wyrok:
Nie, nie można go uratować!
Jak mu słowa owe utkwić musiały w myśli, wióimy z karteczki, pozostałej wśród
papierów a napisanej niezawodnie tegoż samego dnia.
»NieszczÄ™sny, nie można ciÄ™ uratować! Wióę dobrze, że nic nas obu¹v x ura-
tować nie może!«
Głębokim wstrętem napełniły Wertera słowa, jakich użył Albert w rozmowie
z komisarzem w sprawie więznia. Dopatrywał się w nich ukrytego żądła przeciw
sobie skierowanego, a mimo że po namyśle przyznać musiał, iż obaj mieli zupełną
słuszność, to jednak wydało mu się, że musiałby się zaprzeć siebie samego, gdyby
miał to przyznać.
Pośród papierów została kartka, odnosząca się do tego, a określa ona najlepiej
cały stosunek jego do Alberta.
»Cóż z tego, że powtarzam sobie ciÄ…gle: on jest uczciwym i dobrym czÅ‚owie-
kiem& , gdy na jego widok mdło mi się robi i& nie mogę dlań być sprawiedli-
wym.«
Wieczorem mróz zelżał, a nawet zaczęło zbierać się na odwilż, przeto Lota z mę-
Kochanek, Kochanek
żem wracała do domu pieszo. Po droóe obejrzała się kilka razy, jakby jej brakowało
towarzystwa Wertera. Albert zaczął o nim mówić, ganił go, oddając mu jednak spra- romantyczny, Mąż, %7łona
wiedliwość zupełną. Wspomniał też o nieszczęsnej namiętności jego i wyraził chęć,
by go można w jakiś sposób oddalić. Pragnę tego także ze względu na nas
Obyczaje
powieóiał i proszę cię, nadaj jakiś inny kierunek jego zachowaniu się, przede
wszystkim zaś spraw, by nie bywał tak często. Luóie zwracają na to uwagę, a wiem
dobrze, że zaczęto nas już tu i owóie brać na języki& Lota milczała, a Alberta do-
tknęło widocznie to milczenie, gdyż od tego czasu nie mówił z nią już o Werterze,
a gdy ona o nim wspomniała, przerywał rozmowę, lub nadawał jej inny kierunek.
Daremny wysiłek, na jaki się Werter zdobył w obronie nieszczęsnego mordercy,
byÅ‚ rozbÅ‚yskiem ostatnim dogasajÄ…cego Å›wiateÅ‚ka. Teraz śćmiÅ‚o¹v y siÄ™ baróiej jeszcze
w smutku i bezczynności. Zabolało go zwłaszcza, gdy posłyszał, że może być wezwany
na świadka przeciwko winowajcy, który jął się metody przeczenia wszystkiemu.
Przetrawiał teraz w duszy wszystkie niepowoóenia swego życia, przykrość, ja- Melancholia
ka go spotkała w salonie hrabiego i wszystkie inne zawody i smutki. Uznał się za
uprawnionego do bezczynu, bowiem odciętym został od wszelkiej naóiei, od wido-
ków i środków, jakich koniecznie potrzeba, by jąć się praktycznych spraw tego życia.
Zatonął zupełnie w óiwnych swych rojeniach, fantazjach i namiętności, w bezustan-
nej monotonii smutnego obcowania z uwielbioną istotą, której spokój mącił, wśród
¹v x na o Werter utożsamia swój los z losem parobczaka. Już w liÅ›cie z 4 wrzeÅ›nia 1772 porównywaÅ‚
siÄ™ z nim.
¹v y miÅ‚o zaćmiÅ‚o.
Cierpienia młodego Wertera 58
ciągłego zmagania się ze sobą bez celu i naóiei powoóenia, zbliżając się coraz to
baróiej do ponurego końca.
O powikłaniach duchowych, namiętności, nieukojonej szarpaninie i pomysłach
oraz o znużeniu życiem świadczą pozostałe listy, w sposób tak wymowny, że załączamy
je tutaj na dowód.
12
Melancholia, Szaleństwo
Drogi Wilhelmie! Znajduję się w stanie, w który popadać musieli niezawodnie ci
nieszczęśnicy, o których powiadano, że zostali opętani przez złego ducha. Czasem
owłada mną coś& co nie jest strachem, ni żąóą& , jakiś wewnętrzny szał, od którego
pęka mi pierś i ściska się gardło! Okropność! Wówczas wybiegam i włóczę się po
świecie, mimo strasznych zawiei nocnych tej nieprzyjaznej pory roku.
Wczoraj wieczór wyszedłem z domu. Z nagła nastąpiła odwilż, słyszałem, że rzeka Woda , %7ływioły
wystąpiła z brzegów, wylały strumienie i całą ulubioną dolinę moją aż po Wahlhe-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]