[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zasłonką. Wyglądał na pusty. Paliła się tu tylko mała żaróweczka. Jasnowłosa jakby spała; dała się
posadzić nie otwierając oczu. Pozostali usiedli na przypadkowych miejscach. Marlena po chwili
przesiadła się obok Adriana. Wyrzuciła wypalonego papierosa do popielniczki i od razu przypaliła
następnego.
- Próbowałaś żuć gumę? - zapytał Adrian. - Ja próbowałem.
Przytaknęła. Po chwili zrozumiała i wyciągnęła w jego kierunku paczkę. Włożył papierosa do ust,
przypalił i zaciągnął się głęboko z ogromną ulgą.
- Trzy miesiące walki na nic - mruknął.
Profesor z wyższością pyknął fajkę unosząc nieco brwi. Wyjął ją z ust i wypuścił pod sufit regularne
kółko z dymu. Wciągnęła je wentylacja, drąc najpierw na strzępy. Pociąg niezmiennie mknął przez obcy
świat. Brakowało przesuwających się po ścianach prostokątów świateł mijanych mieścin, dzwonków
sygnalizacji przejazdów, zniekształconych efektem Dopplera odgłosów kół na rozjazdach i zwrotnicach.
Od dłuższego czasu słychać było tylko równomierny stukot na starego typu łączeniach szyn.
- Jednego nie rozumiem - odezwała się Marlena. - Ten pociąg dojedzie w końcu do Krakowa, prawda?
Czy nikt nie zauważy, że przyjechał kilka godzin za pózno?
- Dojedzie o czasie - odparł cicho Adrian. Profesor tylko pokiwał głową.
- Przecież powinniśmy tam być od dawna.
- Jedziemy naokoło. W innym wymiarze. Wyobraz sobie prosty kanał i krętą rzekę. Jeśli płyniemy
łódką po kanale, to po przepłynięciu kilometra, będziemy...
- Kilometr dalej - dokończyła kobieta.
- Dokładnie. Natomiast na krętej rzece, po przepłynięciu kilometra pokonamy pierwsze zakole i
będziemy sto metrów od punktu startu. Tak więc będziemy musieli pokonać wiele kilometrów, by tak
naprawdę przemieścić się o kilometr. Tak samo jest z czasem. %7łeby nie było za prosto, ten pociąg ani na
chwilę nie znikł z tamtej" rzeczywistości. Jesteśmy, jakby to powiedzieć, w innej wersji pociągu, w
otoczeniu... nie wiem, jak je nazwać. Potem pozostanie nam cofnąć zegarki i udawać, że nic się nie stało.
- Ja chcę tu zostać - szepnęła przez sen jasnowłosa.
- Niepotrzebnie ją pan ratował - mruknął profesor. Wysypał nadmiar białego popiołu do popielniczki i
ubił żarzący się tytoń w cybuchu. Wyciągnął z kieszeni gazetę i powrócił do lektury.
- Masz nadzieję go tu spotkać? Męża? - zapytał cicho Adrian patrząc na Marlenę.
Przytaknęła, znów na skraju płaczu.
- Wiem... To idiotyczne, ale musiałam to zrobić. %7łeby się przekonać, żeby nie zrezygnować bez
podjęcia próby. Wiesz, przypominasz mi go. Był do ciebie bardzo podobny. Kiedy patrzę na twoje
odbicie... wyglądasz jak on. Wtedy.
- Przykro mi - odparł Adrian biorąc jej dłonie w swoje. - Ty wciąż go kochasz? Po tylu latach?
- Na to wygląda. Jeśli po piętnastu latach wciąż ci kogoś brak... to chyba jest to miłość. Co noc, przed
zaśnięciem, ten sam film pod powiekami. Wychodzę z restauracji, on zostaje schylony nad butelką... Nie
wiem, na co liczyłam wsiadając do tego pociągu. Co by się miało wydarzyć? Miałby wejść do przedziału
i... Wiem, to głupie, ale ja mam dość tej pustki... Nikt nie może mi go zastąpić. Nikt. Próbowałam wiele
razy. Nikt.
- Niedobrze... - mruknął profesor wyglądając przez szczelinę zasłonki w drzwiach. Wstał i wyszedł na
korytarz. Adrian i Marlena zaniepokojeni wyszli za nim. Wzdłuż torów biegł wilk. Sadził chyba
dziesięciometrowe susy.
- Z jaką prędkością jedziemy? - zapytał Adrian. - Koło stówki? Nawet gepard może tak szybko biec
tylko przez parę chwil...
- Coś nas tu trzyma - powiedział profesor. - Nie opuścimy tego świata, dopóki coś nas z nim łączy. Nie
mówię o wilku, to tylko symptom. Jest coś innego, jak kotwica.
- Jak to? - zdziwiła się Marlena. - Przecież ten tor gdzieś musi się łączyć z tym do Krakowa. Mówiłeś o
zakrętach...
- To był model, a zakręty były w innym wymiarze - odparł Adrian wpatrując się w biegnące zwierzę. -
Wilk to bardzo sprawna maszyna do zabijania, ale chyba nie aż tak inteligentna, żeby otworzyć drzwi?
Zresztą podczas jazdy działa blokada... - Którą wyłączyłeś na stacji, żeby gonić jasnowłosą, dokończył w
myślach.
Pociąg wszedł w lekki łuk. Adrian otworzył okno. Wilk znów spojrzał na niego, błysnęły na żółto oczy.
Przez huk wiatru słychać było nawet jego chrapliwy oddech. Zdawał się nic sobie nie robić ze zmęczenia,
jakiemu dawno powinien się poddać. Niespodziewanie zakręcił i zniknął w lesie. Adrian odwrócił głowę i
policzył wagony.
- Przykro mi - powiedział zamykając okno. -Naszego starego wagonu już nie ma.
Profesor zerknął na zegarek i westchnął.
- Przyspiesza.
- Co... przyspiesza?
- Wagony znikają coraz szybciej. Zdecydowanie jest coś, co zakłóca nasz przejazd przez Szczelinę. I to
coś oddziałuje na nas coraz intensywniej.
Wrócili do przedziału i zasunęli szczelniej zasłonkę.
- Mogę zerknąć do twojego notesu? - zapytał Adrian dotykając ramienia jasnowłosej.
Przytaknęła, otwierając oczy i rozglądając się jak ktoś rozbudzony z długiego snu. Podała mu notes.
Adrian otworzył go na ostatniej stronie.
- Wybiegłaś trochę w przyszłość - powiedział marszcząc brwi.
- Tak?...
- Napisałaś: Słyszę wilka na korytarzu. Wiem, że przyszedł tu po mnie. Może tak właśnie ma
wyglądać mój koniec" .
- Nie napisałam tego - wolno pokręciła głową dziewczyna. - Nie otwierałam notesu, odkąd
zatrzymaliśmy się na stacji.
- Charakter pisma się zgadza.
Jasnowłosa wzięła notes i przysunęła sobie przed nos., Otworzyła szerzej oczy, zamrugała, zerknęła na
okładkę, znów do środka, przekartkowała, wreszcie spojrzała na Adriana. Była kompletnie
zdezorientowana. Pokręciła głową.
- Nie pamiętasz, jak to pisałaś? - zapytał Adrian.
- Nie pamiętam, ale... nie o to chodzi. To jest... odwrotnie.
Profesor spojrzał na nią czujnie.
- Co jest odwrotnie? - zapytał.
- Litery... Wszystko, cały notes się odwrócił!
- Odwrócił? - zdziwił się Adrian. - Jak w lustrze?
- Napisz coś - powiedział groznym głosem profesor, wstając. - No dalej! Napisz coś w notesie.
Patrząc na niego z przestrachem wzięła notes i zaczęła pisać. Od prawej do lewej. Podała notes,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]