[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rozkazami
1?R
Hauptmanna Weinkopfa. Eicke zażądał objazdu w saniach motorowych, ale oficer
ordonansowy, Oberleutnant piechoty, stanowczo mu tego odradził.
- Czyżby się pan bał, Oberleutnancie? - spytał ironicznie nazista, wskakując do sań.
Oberleutnant wzruszył ramionami. Jeśli Eicke był zmęczony istnieniem, to jego
sprawa; natomiast on sam od dawna nie miał już nadziei, że wyjdzie żywy z tego piekła.
Będzie to jutro czy pojutrze, i co z tego? Cała jego rodzina była pogrzebana pod ruinami
Kolonii, miał tylko swój wojskowy ekwipunek, a w dodatku i to nie było jego własnością,
lecz Hitlera.
Sanie nie przejechały nawet kilku metrów, gdy wokół nich zaczęły się podnosić bryzgi
śniegu.
- Rosyjskie granaty - oświadczył z uśmieszkiem Oberleutnant. - Wkrótce otworzy
ogień artyleria polowa.
Ledwie skończył mówić, gdy powietrze zaczęło gwizdać i ryczeć. Eicke zadrżał i
zapiął swą pelerynę by ukryć białe klapy munduru, które zdawały się przyciągać pociski.
- Co za zimno! - mruknął, by dodać sobie pewności siebie.
- Dziś nie tak duże - stwierdził Oberleutnant. - Rano słychać było nawet gile, a one
przylatują tylko przy łagodnej pogodzie. Widzi pan ten wąwóz, tam koło pagórków? -
kontynuował. - No więc uprzedzam pana, że kiedy się wyjeżdża, Iwan ma zwyczaj
pozdrawiać nas z Organów Stalina.
- Proszę kontynuować - powiedział spocony Eicke.
129
Ledwie wyjechali z wąwozu, wyglądało jakby niebo miało się na nich zawalić.
Dziesięć wyrzutni zagrzmiało równocześnie. Eicke wyskoczył z sań i rzucił się na ziemię.
Oberleutnant wysiadł ostatni i zaczął przyglądać się rozciągniętemu na śniegu esesmanowi.
- Czy oni zawsze tak strzelają? - spytał Eicke z zawstydzonym uśmiechem.
- Och, dziś, to nic szczególnego. Niedawno oszaleli: zmiażdżyli cały batalion w ciągu
dwóch minut. To było tego dnia, gdy Hauptmann objął 14. Pułk.
- Hauptmann dowódcą pułku!
- To był oficer najwyższy stopniem - odrzekł spokojnie Oberleutnant. - Organy
załatwiły wszystkich innych.
Poszli dalej pieszo w milczeniu. Znaleziono Hauptmanna, który grał w karty z paru
żołnierzami pod trzema płaszczami spiętymi razem i rozwieszonymi na rosyjskich
karabinach. Jako stół służyły kanistry benzyny.
- Przybyłem na inspekcję pańskiego pułku jako przedstawiciel Fuhrera - oświadczył
szorstko Eicke, daremnie oczekując, by Hauptmann mu zasalutował.
- Bardzo proszę - odparł oficer. - Ludzie są tam w dziurach, ale proszę uważać, panie
Obergrup-penfiihrerze SS, moi chłopcy są zdenerwowani. Strzelają do wszystkiego, co się
rusza.
- Może pan sobie wsadzić tego pana tam, gdzie myślę! - wrzasnął Eicke. - Tego
rodzaju bur-żuazyjne wyrażenie znieśliśmy w SS, proszę to sobie zapamiętać!
- Bardzo możliwe - odparł obojętnie Hauptmann. - Nic mi nie wiadomo o SS. Jestem
w Armii.
130
- Tak! I mając zwycięstwo w garści tylko gra się w karty! A ty - zapytał jednego z
żołnierzy - co robisz w pułku?
- Rozwalam czołgi - warknął żołnierz, nie wspominając, że zaledwie wczoraj
zniszczył tuzin T 34 granatami ręcznymi i minami.
Miał zaledwie dziewiętnaście lat, lecz był ekspertem walki z czołgami. Nie nauczono
go niczego innego, więc nie znajdzie zatrudnienia w czasie pokoju.
- Powtarzam, proszę się strzec strzelców wybo rowych, Gruppenfiihrerze! - zawołał
złośliwie Hauptmann, widząc, że Eicke oddala się w otocze niu swych zbirów. - Zabijają
każdego, kto się poka że. Wczoraj był to pewien Major.
Eicke na czworakach popełzł do pierwszych dziur. Wznowiono ostrzał.
Oberscharfuhrerowi Willmerowi odłamek oderwał twarz, Scharfiihrer Dwinger padł z dziurą
między oczami tuż pod krawędzią hełmu, jeden z żołnierzy spoglądał na swą oderwaną nogę i
niczego nie rozumiał, bo to go nawet nie bolało. Z rozdartego kikuta tryskała krew.
- Jezu! - krzyknął mimo woli Eicke.
Kat %7łydów w Dachau wezwał pomocy od %7łyda, ale przeszedł nad umierającym nawet
na niego nie spojrzawszy. Jaki może być użytek z żołnierza, który ma tylko jedną nogę?
Burza z Kazachstanu posłuży mu za całun. Eicke pada obok grupy obsługującej cekaem.
Strzelcem jest Unteroffizier służby czynnej z 41. Pułku Piechoty, którego zaniepokoił widok
białych klap munduru esesmana.
- Uwaga - powiedział - wczoraj rąbnięto tu pew nego generała, który wysunął się
trochę za daleko.
Eicke, dość zaniepokojony, dotarł do dziury, w której okopał się młody Oberleutnant o
twarzy starca.
- Obergruppenfuhrerze, nie mieliśmy nic ciepłego do jedzenia co najmniej od ośmiu
dni. Intenden-tura nas sabotuje.
- Nic ciepłego od ośmiu dni! Gdzie są wasze kuchnie polowe?
- Kuchnie polowe! - Oberleutnant zaśmiał się gorzko. - W kompanii od czasu do czasu
zabija się jakieś zwierzę, w ten sposób daje się przeżyć!
- Gratwohl! - wrzeszczy Eicke do jednego ze swych zbirów - postaraj się, aby
intendent dywizji został powieszony! Ja zrobię porządek w kuchniach polowych.
- Herr Oberleutnant! - woła jeden z podoficerów - masowe natarcie Ruskich!
Oberleutnant naciąga hełm, chwyta swój pistolet maszynowy, odbezpiecza granaty.
Natarcie zostaje powstrzymane, ale Eickego ogarnia zdumienie. Nigdy nie widział wojny z
takiej perspektywy. Młody Oberleutnant przysiada w kryjówce i studiuje rozłożoną na ziemi
mapę.
- Oberleutnant, czy możesz utrzymać te pozy cję?
- Nie wiem, Obergruppenfuhrer, wojna jest przegrana, ale nie złożę broni, póki nie
otrzymam takiego rozkazu.
- Mogę kazać cię rozstrzelać za defetyzm! - ryczy Eicke. - Wojna nie jest przegrana,
zapamiętaj to sobie, Oberleutnant!
- Och - odpowiada młody oficer ze zmęczonym uśmiechem - Fuhrer powiedział, że
będziemy waliło czyć z podludzmi, ale jak dotąd widziałem tylko groznych specjalistów!
Fiihrer nie docenił Rosjan i powtarzam, że wojna jest przegrana.
Rozległy sie trzy strzały rewolwerowe i młody człowiek padł u stóp Eickego. Nazista
kontynuując swą inspekcję dotarł do 9. Pułku Czołgów.
- Gdzie są wasze kuchnie polowe? - zapytał Eic ke. - Nie można prowadzić wojny bez
kuchni polo wych.
Stabsfeldwebel mu wyjaśnił, że wysyła się oddziały zaopatrzeniowe. Te napadają na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]