[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ludzi!
Buldogowaty zamyślił się.
Oczywiście uzupełnił Włosiak odsuwając talerz przyszliśmy przecież razem i
jesteśmy drugi dzień. Niech ktoś skoczy po flaszki. Spojrzał na nią. Nie zjesz bigosu?
Uśmiechając się radośnie przytuliła mu głowę do kolan.
Co pan na to? powiedział sędzia. Myślę, że się teraz porozumiemy.
W porządku spojrzałem z nienawiścią na Włosiaka. Panowie zostaniecie
honorowymi siedmiodniowcami, a ja jestem tu trzeci dzień.
Bardzo panu dziękuję. Przy okazji: nie sądzi pan, że jego spojrzał na Włosiaka
należałoby w ogóle wyeliminować? On może nam sprawić mnóstwo kłopotu. A wie pan
ożywił się nagle idąc za pana myślą można by go trzasnąć i zwalić to na tamtych, którzy
uniemożliwiają wyjście, to jest wejście. Dopiero ci na sali zaczęliby się bać.
Miałem do Włosiaka wielki żal, ale nie mogłem się na to zgodzić. Nie znałem jeszcze
puenty jego historii, a w końcu musiałem pamiętać, po co tutaj przyszedłem. Pokiwałem
przecząco głową:
Na razie to wykluczone. Oni są nam potrzebni tutaj do wywoływania nienawiści.
Chodzmy na salę.
Pod drzwiami znowu rozległy się okrzyki.
Lepiej się dobrze zamknijcie. Jedzenie będziemy wam podrzucać. Sędzia oglądał
podartą tapetę. Tych drzwi chyba nie znajdą. No to życzymy wam szczęścia. I używajcie za
wszystkich.
Ogłoszenie systemu dniokrotności albo pobytodniowości odbyło się uroczyście. Pewnym
novum, jakie uchwaliliśmy po drodze, było obok pełnego zakazu uprawiania stosunków
seksualnych wprowadzenie dodatkowej klauzuli, ustalającej ulgi dla weteranów: dziesięcio i
siedmiodniowców. Jak łatwo było przewidzieć, nie wszyscy byli zadowoleni. Nie
spodziewaliśmy się jednak, że staniemy wobec takiego ogromu pracy. Zaczęły się reklamacje
i sprostowania. Utworzyliśmy komisję, która na podstawie wyglądu zewnętrznego, zeznań
osoby zainteresowanej i dwóch świadków, którzy należeć musieli co najmniej do
siedmiodniowców, rozpatrywała sprawy ewentualnego przekwalifikowania. Pleniło się
kłamstwo i oszustwo. Przeprowadzaliśmy pomiary zarostu, osiągnęliśmy w tym dużą
wprawę. W związku z tym najczęstsze stało się symulowanie jednodniowości. Zgłosił się do
nas mężczyzna z twarzą gładką jak kolano, ale nienaturalnie czerwoną. Nasi czatownicy
wykryli, że poddał się on za sporą sumę zabiegowi wyrwania całego zarostu. Były liczne
wypadki poparzeń przy opalaniu zarostu zapałkami, co więcej, zaczęła szerzyć się korupcja:
autentyczni jednodniowcy sprzedawali swoje czyste koszule i nie wygniecione garnitury.
Szczególnie podatni na korupcję okazali się dziesięciodniowcy, którzy notorycznie składali
pod przysięgą fałszywe zeznania. Młode kobiety masowo podawały się za
dziesięciodniowców, przedstawiając po trzech i więcej odpowiedzialnych świadków
weteranów. Wzrastało zamieszanie, byliśmy zawaleni robotą. Komisja ekspertów pracowała
bez przerwy. Trzy godziny po ogłoszeniu dniokrotności nastąpił bunt dziewięciodniowców.
Wystąpili oni z teoretycznym programem, podważającym doskonałość liczby dziesięć.
Udowadniali, że z dziesięciu nie można wyciągnąć pierwiastka kwadratowego, podczas gdy
pierwiastek z dziewięciu stanowi sakralna liczba trzy. Argumenty o dziesięciu palcach u rąk
odrzucali demonstrując swego przywódcę, który miał u jednej ręki sześć palców. Na znak
protestu dokonywali także samookaleczeń, pozbywając się jednego, dwóch lub więcej
palców; obnosząc się z zakrwawionymi kikutami podważali podstawy pobytodniowości.
Dziewięciodniowcy zaczęli dogadywać się z ośmiodniowcami. Co chwila dochodziło do
bijatyk. Dwaj przedsiębiorczy jednodniowcy przemierzali całą salę z tacą, obiecując obronę
49
prawną w zamian za pewne sumy pieniężne. Zebrali górę pieniędzy. Ich klienci stracili
cierpliwość widząc, jak przepuszczają całą tacę na alkohol w barze i na pokera. Stół
[ Pobierz całość w formacie PDF ]