[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sukience promiennie niczym wiosenny poranek.
- Rian powiedział, że mogę cię tu zastać - wyjaśniła starsza pani.
- Był telefon do ciebie, ale nie wiedziałam, gdzie cię szukać.
- Kto dzwonił?
- Colin. Powiedział, że pózniej spróbuje jeszcze raz.
Laurie poczuła się winna, że zapomniała zapytać Riana o zdanie
w sprawie dzisiejszego balu ostatkowego. Od chwili, gdy Colin prosił
ją o to, wydarzyło się zbyt wiele rzeczy, chociaż miała kilka okazji do
poruszenia tego tematu. Jednak po wczorajszej wycieczce na wyspę
Dauphin i chwilach spędzonych z Rianem w póznych godzinach
nocnych, czy raczej tuż przed świtem, sprawa balu zupełnie wyleciała
jej z głowy.
- Czy Rian jest zajęty? - spytała Laurie.
- Siedzi przy telefonie - poinformowała Vera. - Wybieram się do
miasta po zakupy. Pojedziesz ze mną? Wrócimy przed czwartą, a
wątpię, żeby Colin zadzwonił wcześniej.
- Nie, raczej nie - wymówiła się grzecznie Laurie. - Wolałabym
poleniuchować, wylegując się na słońcu. - I zastanowić się nad sobą,
dodała w duchu.
127
R S
- Rozumiem cię doskonale. Dziś mamy przepiękne popołudnie -
roześmiała się Vera i uniosła dłoń na pożegnanie. - To na razie.
Gdy tylko Vera poszła, Laurie zagłębiła się wygodniej w
obszernym leżaku, poprawiając kapelusz z szerokim rondem, żeby
słońce nie świeciło jej w twarz. Ciepłe i miłe promienie delikatnie
pieściły jej ciało, skąpo osłonięte żółto-niebieskim kostiumem bikini.
Ciszę mącił jedynie melodyjny śpiew ptaków z pobliskich drzew.
Kiedy Laurie w nocy, po rozstaniu z Rianem, wróciła do swego
pokoju, myślała, że nie zaśnie, roztrząsając komplikacje, jakie
wprowadził w jej życie fakt, że się w nim zakochała. Tymczasem, gdy
tylko przyłożyła głowę do poduszki, zapadła w głęboki sen.
Wiedziała, że przed kolejnym spotkaniem z Rianem musi podjąć
decyzję, czy warto zaryzykować małżeństwo bez miłości, w nadziei,
że pewnego dnia mąż odwzajemnił jej uczucia. Parokrotnie mówił jej
wprost, że chce się z nią ożenić, a nawet twierdził, że zmusi ją do
tego. Najbardziej ze wszystkiego na świecie Laurie pragnęła zostać
jego żoną w pełnym tego słowa znaczeniu. Dręczyło ją jednak
gorzkie, przygnębiające uczucie, że jeśli go poślubi, stanie się jedynie
jego własnością, czymś, o czym będzie przypominał sobie wtedy,
kiedy będzie mu to na rękę.
Nie był tak całkiem bez serca, tłumaczyła sobie. Popatrz, jak
pomógł rodzinie Trevorsów. Jednak można by to logicznie uzasadnić.
Skoro pan Trevors, pełniąc tak ważną funkcję, stanowił integralną
część firmy, Rian mógł sobie pozwolić na przejęcie jego obowiązków
i pokrycie dodatkowych kosztów. Wdzięczność najwyrazniej skłoniła
128
R S
panią Trevors do przesady w podziękowaniach, a Laurie wiedziała, że
Rian bez trudu potrafił ją oczarować.
Nie, jej uczucia prawdopodobnie tylko by go rozbawiły lub
utwierdziły w przekonaniu o jej słabości. Wyznanie ich byłoby
poważnym błędem. Rian nie powinien nigdy dowiedzieć się, że
pociąga ją nie tylko fizycznie, tak jak ona jego. Jednak, czy kiedy się
pobiorą, zdoła zataić przed nim sekret swojej miłości? Laurie raczej w
to powątpiewała. Nigdy nie umiała ukrywać swoich uczuć, zwłaszcza
czegoś tak głębokiego emocjonalnie jak miłość.
Z zamyślenia wyrwał ją gwałtownie plusk pogrążającego się w
basenie skoczka. Poczuła silne drżenie w żołądku, gdy ujrzała
wynurzające się z wody czarne włosy pływaka. Obserwowała, jak
muskularne, opalone ręce wprawnie zagarniają wodę. Po
przepłynięciu paru długości basenu, Rian zatrzymał się w pobliżu
Laurie. Białe zęby błysnęły w szelmowskim uśmiechu, gdy wciągał
się na kamienny brzeg.
Słońce połyskiwało na mokrej skórze, upodobniając go do
wypolerowanej figury z brązu.
- A Lorelei, siedząc na skale, wabiła mężczyzn do zguby -
zanucił cynicznie, sięgając po leżący na stole wielki ręcznik
kąpielowy. Zaczął się nim energicznie wycierać. - Czy to ty, Laurie,
czy jedna z syren?
- Ten opis pasuje bardziej do LaRaine niż do mnie - odparła ze
spokojem.
- Nie doceniasz siły swego powabu - zauważył Rian.
129
R S
Stanął obok, górując nad nią. Jego nagie ciało, osłonięte jedynie
złotymi kąpielówkami z czarnymi paskami po bokach, oddziaływało
[ Pobierz całość w formacie PDF ]