[ Pobierz całość w formacie PDF ]

było oczywiste, że nie mogła mieć jednego i drugiego.
Głęboko westchnęła.
- Dobra, masz na to sekundę - powiedziała znudzonym głosem i zamknęła
oczy.
Przez następnych pięć strasznych sekund nic się nie działo.
Chwilę pózniej poczuła jego bliskość. Pochylił się nad nią i dotknął
torsem jej ciała. Zadrżała. Jego usta dotknęły jej ust w bardzo subtelnym
pocałunku.
Nie mogła złapać tchu. Otworzyła oczy. Sayre patrzył na nią uważnie.
- 66 -
S
R
- Wszystko w porządku, przeżyłaś - uspokoił ją, chociaż widać było, że
wystraszył się jej reakcji. - Pójdę już - powiedział. Ale nie poszedł. - Nie, nie
mogę cię teraz zostawić.
- Czuję się dobrze - wykrztusiła przez ściśnięte gardło. Po chwili doszła
do siebie, tym bardziej iż przekonała się, że można mu ufać, gdyż tak jak
obiecał, nie zrobił jej nic złego.
- Na pewno?
- Absolutnie.
- Ale nadal drżysz.
Był wyraznie zaniepokojony. Co dziwniejsze jednak, chociaż jeszcze parę
minut wcześniej miała ochotę palnąć go w łeb, teraz zrobiło jej się go szkoda.
Podniosła rękę i dotknęła jego ramienia w uspokajającym geście.
- Jeśli chcesz, możesz znów mnie pocałować. - Czy ona naprawdę to
powiedziała? Było jednak za pózno, by naprawić karygodny błąd, bowiem Sayre
już nie był zatroskany, tylko się uśmiechał.
- Zamknij oczy - poprosił.
Gdy ich usta nów się zetknęły, zadrżała ponownie, a całe jej ciało
ogarnęło niezwykłe, ekscytujące podniecenie. Bała się tylko jednego, że Sayre
znów wystraszy się jej reakcji i... przerwie pocałunek.
Nieśmiało położyła mu rękę na ramieniu. Sayre przerwał pocałunek i
zajrzał jej w oczy. Jej wzrok mówił wszystko, mimo to zachował ostrożność.
- Czy nie będę zbyt zachłanny, gdy poproszę o jeszcze jeden?
Zaśmiała się. Lekko, przyzwalająco, cudownie.
Sayre tylko na to czekał, a Astra stawała się coraz bardziej śmiała. Już nie
pytał o pozwolenie, tylko całował jej szyję, i trochę niżej, cały czas jednak
kontrolując jej spojrzenie. Jak dotąd wszystko szło dobrze, bo widział w nim
ogromne zadowolenie i radość. Wreszcie pozwolił sobie na nieco głębszy
pocałunek. Przyjęła go z rozkoszą i sama wykazała pewną inicjatywę. Działo się
- 67 -
S
R
z nią coś przedziwnego, nieznanego. Coś, czemu nie mogła się oprzeć i pragnęła
coraz więcej...
Nagle jednak, gdy Sayre koniuszkiem języka zaczął bawić się jej dolną
wargą, wycofała się gwałtownie.
- Przepraszam - szepnęła. - Ale ja...
- To ja cię przepraszam. Dopiero poznajesz tę krainę, a mnie trochę
poniosło.
- Myślisz, że nie ma w tym niczego złego? W tym, jak to robimy? - No
cóż, nie była już wyniosłą Lodówką, tylko gorącą dziewczyną, która jednak nic
nie wie o pewnych sprawach.
- A jak sama to odczuwasz?
Nie mogła znalezć właściwych słów, żeby opisać mu, co się z nią dzieje,
nie chciała jednak wyjść na kompletną nowicjuszkę, powiedziała więc po
prostu:
- Jest fajnie.
Została za to nagrodzona głębokim, wyjątkowo namiętnym pocałunkiem.
Atmosfera zaczęła gęstnieć i pieszczoty Sayre'a stawały się coraz
śmielsze. Dotknął jej piersi, opuścił ramiączko stanika...
- Ja... - Astra wiedziała, że musi się za wszelką cenę opanować,
powściągnąć emocje.
- Tak?
- Wolałabym, żebyś tego nie robił.
- Nie jesteś całkiem pewna, prawda? - Nie przerwał pieszczot. - Nie
podoba ci się?
- Podoba, tylko...
- Tylko?
- To dość... intymne.
- Dość intymne! - zawołał. - Leżymy, obejmujemy się i całujemy, a ty
mówisz, że to dość intymne?
- 68 -
S
R
Zrobiła się czerwona ze wstydu, na co Sayre dodał:
- Astro, jesteś cudowna!
Postanowił zmniejszyć jej zakłopotanie pocałunkami. Z coraz większą
namiętnością obsypywał nimi szyję, usta, ramiona. Astra znów poczuła się
onieśmielona, ale czując jego ciało na swoim, nie była w stanie zdusić
pożądania, które w niej obudził, a o istnieniu którego dotąd nie miała pojęcia.
Nie całkiem świadoma tego, co się dzieje, przywarła do Sayre'a mocniej,
niestety tak pechowo, że uderzyła spuchniętą nogą o krawędz łóżka.
Krzyknęła z bólu i wspaniałe antidotum na ból, jakim była miłosna gra,
przestało działać.
Spojrzała na Sayre'a. Wszystko stało się tak nagle i było tak niezwykłe...
- Czy myśmy się kochali? - spytała i natychmiast pojęła, jaką idiotkę z
siebie zrobiła.
Lecz Sayre wcale jej nie wyśmiał, czego się obawiała, tylko zanurzył
twarz w jej pięknych, bujnych rudych włosach, a następnie począł całować jej
szyję.
- Jesteś wspaniała, Astro - uśmiechnął się czule. - Tak, kochaliśmy się.
Powiedziałbym, że razem obeszliśmy granice wspaniałego królestwa, jakim jest
seksualność kobiety... twoja seksualność. - Pocałował ją w nos. - Ale to, w jaki
sposób uchroniłaś się przed wkroczeniem na jego obszar, jest dla mnie
tajemnicą. Jak również to, że dotąd żaden mężczyzna nie zabrał cię w tę krainę.
- Nie rozumiem...
- Pozwoliłaś mi na chwilę zajrzeć do twego wnętrza... Dotarło do niej w
końcu, co tu się naprawdę wydarzyło. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl