[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kid zarządził postój.
* Słyszycie to? * spytał. Sam skinął głową.
* Strumień. Gdzieś na lewo.
* Zaraz wrócę. * Kid dał nura ze szlaku i zniknął w lesie.
Wrócił po dziesięciu minutach.
* Jest około trzydziestu metrów na południe * oznajmił. * Płynie mniej więcej równolegle do naszej
trasy. Daleko jeszcze?
Sam sprawdził na wyświetlaczu GPS*u.
* Kilometr.
* Czyli trzy według madagaskarskiej skali * powiedziała Remi.
* W korycie strumienia będzie się łatwiej szło. Tylko uważajcie na krokodyle.
* Krokodyle? * zdziwiła się Remi.
* Nie słyszeliście o madagaskarskich krokodylach jaskiniowych?
* Słyszeliśmy, ale myśleliśmy, że to tylko takie gadanie * odparł Sam.
* Nie. Madagaskar to jedyne miejsce na świecie, gdzie żyją. Aligatory i krokodyle są egzotermiczne:
ciepłota ich
ciała zależy od temperatury otoczenia, więc nagrzewają się na słońcu, a chłodzą w cieniu i wodzie.
Naszym krokodylom nie jest to potrzebne. National Geographic" badał je kilka lat temu, ale ten
fenomen wciąż pozostaje zagadką. W każdym razie zdarza się, że rano korzystają z podziemnych
strumieni, by wyruszyć na polowanie, zanim stonce zacznie prażyć.
* A jak można je zauważyć? * spytała Remi.
* Wypatrujcie kłód unoszących się na wodzie. Jeśli kłoda ma gałki oczne, to nie jest kłodą. Róbcie
dużo hałasu i sprawiajcie grozne wrażenie. Wtedy się wyniosą.
Strumień był płytki i miał piaszczyste dno, więc szybko posuwali się naprzód, obserwując wskazania
GPS*u. Gdy wyświetlił sto dwadzieścia metrów, strumień skręcił najpierw na południe, potem znów na
północ i z powrotem na zachód, by wreszcie rozszerzyć się w okoloną głazami lagunę. Na jej
zachodnim brzegu wodospad o szerokości dwunastu metrów uderzał w skalną półkę, wzbijając do
góry mgiełkę kropelek.
Sam spojrzał na GPS.
* Sześćdziesiąt metrów * powiedział.
* Kierunek? * spytała Remi. Wskazał wodospad.
Po chwili milczenia Remi zapytała:
* Widzisz to?
* Co? * odparł.
* Aeb lwa. * Wskazała miejsce, gdzie woda spadała ze skalnej półki. * Te dwa wypiętrzenia to ślepia.
Pod nimi jest paszcza. A woda... Jak się dłużej popatrzy, niektóre strugi przypominają kły.
* A niech mnie! * wykrzyknął Kid. * Ona ma rację.
* Jak zwykle * mruknął Sam.
* Może wasz Blaylock jednak nie był stuknięty.
* Przekonamy się.
Sam zrzucił plecak, rozebrał się do pasa i włożył wodoszczelną lampę czołową. Zapalił ją, skierował
snop światła na swoją dłoń i zgasił.
* Tylko wstępne rozpoznanie? * upewniła się Remi.
* Zgadza się. Pięć minut, nie dłużej.
* Zaczekaj chwilę * powiedział Kid, pogrzebał w swoim plecaku i wyjął morską flarę. * Krokodyle tego
nie cierpią. * Wydobył z plecaka drugi rewolwer, podobny do jego webleya. * A tego jeszcze bardziej.
Sam zważył broń w ręku.
* Nie rozpoznaję go. To też webley?
* Rewolwer automatyczny Webley*Fosbery. Jeden z pierwszych samopowtarzalnych bębenkowców.
Aamany, kaliber 11,56 milimetra, sześciostrzałowy. Niezbyt skuteczny powyżej czterdziestu pięciu
metrów, ale powala każdy trafiony cel.
* Dzięki * rzekł Sam i spytał: * Ile właściwie ich masz?
* Webleyów? Gdy ostatnio liczyłem, było osiemnaście. Coś w rodzaju hobby.
* Stare rewolwery i trufle * podsumowała Remi. * Jesteś ciekawym człowiekiem, Kid.
Sam włożył flarę do jednej kieszeni szortów, a webleya do drugiej i ruszył wokół laguny. Przeskakiwał
z głazu na głaz, unikając mokrych miejsc, co stawało się tym trudniejsze, im bliżej był wodospadu.
Gdy znalazł się w odległości wyciągniętej ręki, odwrócił się, pomachał Remi i Kidowi, po czym dał nura
i zniknął.
Cztery minuty pózniej wyłonił się z powrotem, wskoczył na pobliski głaz, strząsnął wodę z włosów i
wrócił na plażę.
* Za wodospadem jest grota * oznajmił. * Ma głębokość jakichś sześciu metrów i szerokość około
czterech i pół metra. Wejście blokują naniesione przez wodę gałęzie, gnijące
kłody i sterty trawy, ale za tym wszystkim wyraznie widać otwór. To pozioma szczelina, jak w
zepsutych i nie do końca opuszczonych drzwiach garażowych.
* Trudno uciec przed przeznaczeniem * odparła Remi z uśmiechem.
* O czym ona mówi? * zapytał Kid.
* Podczas tej przygody * wyjaśnił Sam * nie musieliśmy jeszcze schodzić pod ziemię, co jest
rzadkością, wziąwszy pod uwagę, czym się zajmujemy. Wcześniej bywały dające się zabarykadować
drzwi i możliwe do zaryglowania krypty. Aby coś zabezpieczyć lub zachować w tajemnicy, miało się
tylko dwa wyjścia: zakopać to albo ukryć w jaskini.
* Więc nigdy nie przeżyliście całkowicie naziemnej przygody?
* Nie * potwierdził Sam.
* Dlatego regularnie uprawiamy wspinaczkę i alpinizm jaskiniowy * dodała Remi.
* Jaskinie są nisko na mojej liście ulubionych miejsc * wyznał Kid * więc jeśli nie macie nic przeciwko,
zostawię wam całą przyjemność. Zostanę na gospodarstwie.
Dziesięć minut pózniej Fargowie, wyposażeni w odpowiedni sprzęt, wrócili do wodospadu i dali nura
do groty. Zwiatło słoneczne przygasło za zasłoną wody. Włączyli lampy czołowe.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]