[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pesymizm. Ale to już przeszłość.
- Cześć, Max.
Podniósł głowę.
- Rachel? Kiedy wróciłaś?
- Wczoraj wieczorem.
Lot z Bazylei został opózniony z powodu pogody. Na Heathrow
lało jeszcze bardziej, ale Rachel przyjęła to jak błogosławieństwo.
Deszcz maskował łzy.
- Mam dla ciebie prezent.
89
RS
Wyjęła z torby butelkę rieslinga Chartier i postawiła ją na
biurku, za którym Max sprawdzał rachunki.
Wyprostował się i uśmiechnął radośnie, oglądając etykietkę.
- To się nazywa prezent! Powinnaś jezdzić do Francji co
miesiÄ…c.
O, nie! Nigdy więcej.
- Kończę z tym.
Max spojrzał na nią uważnie.
- Co masz na myśli?
- Zmieniam zawód.
Przyglądał się jej dłuższą chwilę.
- Co się dzieje? Jak na kogoś, kto spędził dwa tygodnie we
Francji, wyglÄ…dasz okropnie.
- MartwiÄ™ siÄ™ o dziadka.
- Jak my wszyscy. Ciebie gryzie coÅ› jeszcze.
Rachel odwróciła wzrok.
- W czasie tej podróży nauczyłam się wszystkiego, co trzeba
wiedzieć o winie. Jestem gotowa do prowadzenia restauracji, tak jak
ty.
- Wolne żarty. Tak łatwo ci nie pójdzie. Choćby dlatego, że
Bella Lucia" i tak ma za dużo menadżerów, a w dodatku wszyscy są
z jednej rodziny.
- Wiem. Zatrudnię się w innej restauracji i zacznę się rozwijać.
- Bzdury.
- Dobrze mi siÄ™ przyjrzyj.
Po krótkim milczeniu Max rzekł:
90
RS
- OK, to oczywiste, że spotkało cię coś złego. Ja jakoś to zniosę.
Tylko nic nie mów ojcu o swoich planach. Potraktowałby to jako
zdradÄ™ stanu.
Nie, Max, zdrada stanu wymaga zabicia duszy, a ten zaszczyt
przypadł pewnemu niezwykłemu Francuzowi. Max zerknął na jej
torebkÄ™.
- Hej, dzwoni twoja komórka.
Tak, Rachel słyszała. Od wczoraj jej komórka dzwoniła co
godzina.
- Nie sprawdzisz, kto to?
Odrzuciła włosy z czoła.
- Nikt nie wie, że przyjechałam, więc telefon może poczekać.
Emma już jest? Dla niej też coś mam.
Max skinął głową.
- O ile wiem, jest na sali i sprawdza z szefem kuchni dzisiejsze
menu.
- Dzięki, braciszku. - Rachel, Max i Emma mieli tego samego
ojca, ale jak na przyrodnie rodzeństwo byli ze sobą bardzo związani.
W tej jedności była ich siła. - Do jutra. Jutro już oficjalnie będę z
powrotem w Londynie.
- Rachel?
Zatrzymała się w drzwiach biura.
- Gdybyś mnie potrzebowała, jestem tutaj.
- I za to cię kocham. A przy okazji, wez pod uwagę, że właśnie
złożyłam wypowiedzenie. Jeśli w ciągu kilku tygodni nie znajdziesz
91
RS
nowego kupca winnego dla Bella Lucia", to przykro mi... Na mnie
nie licz. - Ruszyła zapleczem do sali restauracyjnej.
Restauracja, na zewnątrz utrzymana w stylu georgiańskim,
została niedawno elegancko i dyskretnie unowocześniona. Rachel
nowy wystrój nawet się podobał, choć zgadzała się z dziadkiem, że
oryginalne włoskie wyposażenie było ciekawsze. Ale dziadek, jako
geniusz interesu, wiedział, że należy iść z postępem.
Właśnie, dziadek.
Tak bardzo go potrzebowała. Teraz bardziej niż kiedykolwiek.
Postanowiła, że po rozmowie z Emmą pojedzie prosto do jego
domu w St Johrfs Wood i spędzi z nim resztę dnia.
Emma stała w pobliżu kuchennych drzwi i rozmawiała z
pracownikami. Na widok Rachel odprawiła wszystkich i pomachała
siostrze.
Uścisnęły się serdecznie na powitanie.
- Jak dziadek? - spytała po chwili Rachel.
- Nie najlepiej. Ostatnie noce spałam u niego.
- Zastąpię cię. Właśnie tam jadę, więc zacznę od dzisiaj.
- Dobrze, że już jesteś - powiedziała Emma drżącym głosem. -
Cały czas czekał na ciebie. Bardzo się ucieszy.
W oczach Rachel pojawiły się łzy.
- Co mówi lekarz?
- Teraz już cały czas dziadek musi być pod tlenem. Bóle z
prawej strony bardzo się nasiliły, a nad stopami pojawiła się nowa
opuchlizna.
- To straszne. Czy nie powinien być w szpitalu?
92
RS
Jasnoniebieskie oczy Emmy też zaszkliły się łzami.
- Ale on nie chce. Znasz go. Doktor i wujek John muszÄ…
zatrudnić pielęgniarki na całą dobę.
Wyglądała na wykończoną.
- Przywiozłam kilka drobiazgów. - Rachel sięgnęła do torby i
wyjęła butelkę rieslinga.
- O! - Emma wytarła oczy. - To jest coś!
- Kupiłam ci coś jeszcze - powiedziała Rachel i wręczyła
siostrze książkę kucharską.
- 1892 rok, pierwsze wydanie! - krzyknęła zachwycona Emma.
Rachel uśmiechnęła się.
- Przeczytałam ją. Niektóre przepisy są bardzo ciekawe.
- Nie wątpię! Dziękuję ci, Rachel. Pomożesz mi przy
tłumaczeniu. - Emma uścisnęła siostrę serdecznie. - Nie mogę się
doczekać, kiedy coś z niej wybiorę. Ten przepis z kiszoną kapustą był
fantastyczny!
- Z rieslingiem będzie jeszcze lepszy.
- %7łeby tylko ojciec się zgodził.
- Kiedy spróbuje tego, co dla niego przywiozłam, na pewno się
zgodzi. Myślałam, że go tu spotkam, ale skoro go nie ma, zaraz do
niego jadÄ™.
- Nie tak szybko. - Za plecami Rachel rozległ się głos ojca.
Odwróciła się. Jak na sześćdziesięciolatka ojciec prezentował się
fantastycznie. Był wysoki, wysportowany i zadbany, a siwe pasma
pomiędzy czarnymi włosami nadawały mu szlachetny wygląd.
- A więc już wróciłaś.
93
RS
- Wczoraj, póznym wieczorem.
Ojciec rzucił okiem na Emmę.
- Sprawdziłaś menu?
- Tak. Jeżeli będę ci potrzebna, znajdziesz mnie w kuchni. Na
razie.
Kiedy Emma odeszła, Rachel pocałowała ojca w policzek.
- Dobrze cię widzieć.
- Jak wizyta u Jacquesa Bulota?
Rachel wzięła głęboki wdech.
- Ubiliśmy interes przez telefon.
- Dlaczego przez telefon?
- Skróciłam podróż ze względu na dziadka. Ale wszystko w
porządku. Zamówiłam mnóstwo szampana. Powiedziałam też panu
Bulotowi o dziadku. Okazał zrozumienie i przesyła pozdrowienia.
- Ojciec stoi nad grobem.
Te straszne, wypowiedziane przez ściśnięte usta słowa
wstrząsnęły Rachel.
- Modlę się, żeby to nie była prawda. - Sięgnęła do torby po
prezent dla ojca. - To dla ciebie.
Postawiła na stole jego ulubioną whiskey i butelkę z wykwintną
etykietÄ… Pinot Gris.
- O, jeszcze to. - Sięgnęła głębiej po pudełko cygar, które bardzo
lubił.
Rozchmurzył się, odkorkował butelkę.
- To cię zatrzymało w Alzacji?
94
RS
Ojciec był jedyną osobą, której nie mogłaby się zwierzyć. Nigdy
nie okazywał nikomu większego zainteresowania. W niczym nie
przypominał dziadka.
- Spróbuj, a sam zrozumiesz.
Sięgnął po czysty kieliszek i nalał do pełna. Nie wąchał, nie
kosztował, tylko wychylił wszystko duszkiem, tak jak pił whiskey.
- I jak ten zapach? - spytała.
- Który? - Ojciec przyglądał jej się dłuższą chwilę. - To ty jesteś
ekspertem, więc mi powiedz.
Znała tylko jednego eksperta, ale nawet myśl o nim bolała jak
rana zadana nożem prosto w serce.
- Zostawię cię samego, żebyś mógł się nad tym skupić. -
Sięgnęła po torbę i ruszyła do wyjścia.
- Rachel?
- Tak, tato? - spytała przez ramię.
- Cokolwiek by to było, jest cholernie dobre.
- Zamówiłam sześćdziesiąt skrzyń. A to tylko tokaj. Poczekaj, aż
spróbujesz rieslinga.
- Ile to nas będzie kosztować?
- Dużo, ale gwarantuję, że białe Chartier zwabi do nas tłumy
klientów. Ostatnio zrozumiałam, że największym wkładem Francji do
światowego dziedzictwa jest alzackie wino.
I nauczyłam się jeszcze czegoś. Jestem największym głupcem na
świecie, w czym nie różnię się od ciebie, tato, pomyślała.
95
RS
ROZDZIAA SIÓDMY
- Filip?
- Bonjour, Luc.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]