[ Pobierz całość w formacie PDF ]

problemy z wszelkimi dostawami i...
 administrator zauważył rozbawienie Korelianina.
 Co cię tak śmieszy?
 Nic  zachichotał Hań.  Nigdy bym nie zgadł, że w
środku tego dzikiego kombinatora, jakiego znałem, siedzi
odpowiedzialny przywódca i człowiek interesu.  Musiał
przyznać, choć niechętnie, że jest pod wrażeniem. 
Dobrze ci z tym.
Lando spojrzał w zamyśleniu na starego przyjaciela.
 Twój widok z pewnością ożywia parę wspomnień. 
Potrząsnął głową z uśmiechem.  Tak, jestem teraz
odpowiedzialny. To cena sukcesu. I wiesz co? Miałeś
zupełną rację. Jest przereklamowany.
Obaj wybuchnęli śmiechem, na co paru mieszkańców
miasta przechodzących obok odwróciło głowy.
e Trzypeo został nieco z tyłu, zafascynowany tłumami
obcych spieszących ulicami Miasta Chmur, unoszącymi się
pojazdami, wspaniałymi, wymyślnymi budynkami. Kręcił
głową, próbując wszystko to zarejestrować w swych
komputerowych obwodach.
Gapiąc się na nowe widoki, złocisty robot minął drzwi
wychodzące na pasaż. Słysząc, że się otwierają, odwrócił
się, zobaczył, jak wychodzi z nich srebrzysta jednostka 3PO
i stanął, żeby popatrzeć na robota. Kiedy tak stał, usłyszał
przytłumione piski i gwizdy dochodzące zza drzwi.
Zajrzał do środka i zobaczył znajomo wyglądającego
robota siedzącego w przedpokoju.
 Och, jednostka R2!  zaszczebiotał radośnie. 
Prawie już zapomniałem, jakie wydają dzwięki.
Trzypeo przeszedł przez drzwi i znalazł się w środku.
Natychmiast wyczuł, że on i jednostka R2 nie są sami.
Zaskoczony, wyrzucił w górę złociste ramiona, a na jego
pozłacanej płycie twarzowej zastygł wyraz zdumienia.
 Ojej!  wykrzyknął.  Wyglądają jak...
Kiedy to mówił, promień z lasera trafił go w metalową
pierś, posyłając jego części w dwudziestu różnych
kierunkach. Jego ręce i nogi roztrzaskały się i opadły w
dymiącą stertę z resztą jego mechanicznego ciała.
Drzwi z tyłu zatrzasnęły się.
Trochę dalej Lando poprowadził swoją grupkę do
biurowca. Idąc białymi korytarzami wskazywał obiekty
godne uwagi. Nikt nie zauważył nieobecności Trzypeo.
Jedynie Chewbacca nagle zatrzymał się, spojrzał do tyłu, i
zaczął węszyć z ciekawością. Następnie wzruszył
ogromnymi ramionami i poszedł za innymi.
Luke był absolutnie spokojny. Nawet jego obecna pozycja
nie powodowała wrażenia napięcia czy niepe
wności ani żadnych innych negatywnych odczuć, jakie miał,
kiedy usiłował tego dokonać po raz pierwszy. Stał na jednej
ręce, zachowując absolutną równowagę. Wiedział, że Moc
jest z nim.
Jego cierpliwy Mistrz Yoda siedział spokojnie na
podeszwach tkwiących w górze stóp Luke'a. Chłopak
skoncentrował się na swoim zadaniu i nagle oderwał od
ziemi cztery palce. Zachowując równowagę, utrzymywał
swą pozycję do góry nogami  na kciuku.
Determinacja chłopca spowodowała, że uczył się szybko.
Bardzo chciał zdobyć wiedzę i nie zrażał się testami, jakie
wymyślał dla niego Yoda. A teraz był pewny, że kiedy w
końcu opuści tę planetę, zrobi to jako dojrzały Rycerz Jedi
przygotowany do walki jedynie w najszlachetniejszych
sprawach.
Szybko odkrywał w sobie coraz głębsze pokłady Mocy i
rzeczywiście dokonywał cudów. Yoda był coraz bardziej
zadowolony z postępów ucznia. Kiedyś, kiedy stał w pobliżu
i patrzył, Luke używając Mocy uniósł dwie skrzynki na
wyposażenie i zawiesił je w powietrzu. Nauczyciel był
zadowolony, ale zauważył, że Erdwa Dedwa obserwuje to
pozornie niemożliwe zjawisko i wydaje pełne niewiary
elektroniczne piski.
Mistrz Jedi uniósł rękę i używając Mocy uniósł małego
robota z ziemi.
Erdwa zawisł w powietrzu, a jego wytrącone z równowagi
obwody wewnętrzne i czujniki próbowały wykryć
niewidzialną siłę, która utrzymywała go w powietrzu. I nagle
niewidoczna ręka zrobiła mu jeszcze jeden żart: nagle
odwróciła małego robota do góry nogami. Zaczął
rozpaczliwie nimi wymachiwać i bezradnie kręcić kopulastą
głową. Kiedy Yoda w końcu opuścił rękę, robot, razem z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl