[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podziewałem się w piekle". Byłam taka zaskoczona. Lewis zawsze mi
mówi, gdzie był.
Nie, nie zawsze, ty idiotko, ty żałosna idiotko. Przez ciebie nie-
nawidzę siebie, nienawidzę Lewisa, nienawidzę życia.
Zna pani mojego męża dodała łagodnie Gwen.
Tak.
Zna go pani z widzenia, ale nie wie pani, jaki on jest. To okrutny
człowiek. Bez uczuć. Dla niego inni ludzie to kamienie, które może
podnieść, odrzucić albo kopnąć. Nigdy nie myśli, że to istoty ludzkie, że
czują ból i rozpacz tak samo jak on.
Lewis wcale taki nie jest, chciała zaprotestować Charlotte. To dobry
człowiek, tylko zepsuła go twoja umysłowa ciasnota, twoja nieskończona
słodycz zatruła mu życie. Ale nie wiń za to Lewisa ani siebie samej. To
niczyja wina. Los oszukał was oboje i mnie, a nawet Eastera. Takie
czterowarstwowe oszustwo.
Drobne usta Gwen skrzywiły się w zakłopotaniu. Zabawne to jego
okrucieństwo. Im bardziej staram się go zadowolić, tym bardziej mną
gardzi. Przy kolacji patrzy na mnie ponad stołem i moje serce obraca się
w lód. Staram się być promienna i zabawna, bo taka powinna być żona.
Czytam nawet książki z rozmaitymi anegdotami do opowiadania,
ciekawostkami i tym podobnymi. Ale... Jedno szczupłe ramię uniosło
się i opadło na znak daremności. Zabawne historie, które opowiadam,
wcale nie są zabawne, a głupstwa brzmią o wiele głupiej, kiedy on tak na
mnie patrzy jakbym była robakiem, którego chciałby zmiażdżyć
obcasem. Nigdy dotąd mi pani o tym nie mówiła.
Mam swoją dumę rzekła sztywno Gwen i reputację.
Oczywiście.
Nikt mi nigdy tego nie odbierze, chociaż Lewis usiłuje.
Poprawiła poduszki; były maleńkie, dopasowane do jej postury, podobnie
jak całe wyposażenie pokoju. Pokoju małej dziewczynki, pomyślała
Charlotte, patrząc na pluszowego misia opartego o szafę ubraniową i
uśmiechniętą francuską lalkę, która siedziała przy oknie. Lata mijały, lecz
mała dziewczynka bała się dorosnąć. Tutaj, w swoim pokoju, była
odporna na upływ czasu. Choć od dawna nie bawiła się misiem, on
siedział tu, zawsze pod ręką, miękki, puszy-
sty pocieszyciel, symbol bezpieczeństwa i niewinności. Mała
dziewczynka starzała się jednak, a wraz z wiekiem przychodził strach.
Strach przed ciemnością, strach przed utratą oddechu i inne bezimienne
strachy, które znało jej serce i trzepotało się w daremnym szale niczym
serce przerażonego ptaszka.
Pani nie wierzy, że Lewis próbował mnie zabić ciągnęła Gwen.
Próbował jednak, a ja wiem dlaczego. Ma inną kobietę. Wygląda pani
na zaskoczoną, doktor Keating, niemal tak zaskoczoną jak ja, kiedy się
dowiedziałam. Chyba jednak nie powinnam była się tak dziwić. To się
zdarza nawet w najlepszych rodzinach. Mąż ma już dość żony i bierze
sobie pierwszą lepszą, kelnerkę, sprzedawczynię czy inną tanią dziwkę z
moralnością kotki w rui.
Twarz Charlotte była niczym kamień.
Doktor Keating, czy przemawia przeze mnie gorycz? Cóż,
przemawia. To straszne, straszne, mieć świadomość, że ta kobieta
istnieje, lecz nie wiedzieć, kim jest, nie móc pójść do niej i porozmawiać,
uświadomić...
Co uświadomić?
Gwen zamrugała. Co? %7łe niszczy dom, małżeństwo.
Ona niczego nie niszczy, ja niczego nie niszczę, pomyślała Charlotte.
Dom należy do ciebie i twoich psów, a małżeństwo skończyło się na
długo przed tym, jak przedstawiłaś mnie Lewisowi, tutaj, właśnie w tym
domu. I nie jestem żadną dziwką. Jestem szanowaną kobietą. Ciężko
pracuję, a przy odrobinie szczęścia udaje mi się nawet komuś pomóc.
Myślę, że właśnie tam teraz jest dodała Gwen. Z nią. Nie
wspomniałam o tym policji, kiedy dziś rano do nich dzwoniłam.
Wstydziłam się. Powiedziałam tylko, że mój mąż zaginął. Potem, póznym
popołudniem, przyszedł do mnie policjant. Mówił, że chce się rozejrzeć,
sprawdzić, czy znajdzie jakiś dowód, dokąd Lewis mógłby się udać. Miał
nietypowe nazwisko Easter. Czyli Wielkanoc. Wie pani coś na temat
pracy policji, doktor Keating?
Niezbyt wiele.
Tak się tylko pytam. Miałam wrażenie, że ten policjant za-
chowywał się bardzo dziwnie. Poszedł do gabinetu Lewisa i usły-
szałam, jak pisze na maszynie. Czy to nie dziwne? Dlaczego miałby
używać maszyny Lewisa?
Nie wiem odparła Charlotte. Lecz Easter miał powód, zawsze
miał jakiś powód.
Potem wrócił na dół i zadał mi wiele śmiesznych pytań.
Zmiesznych?
Takie odniosłam wrażenie. Pytał, czy Lewis i ja wyjeżdżaliśmy
gdzieś po Bożym Narodzeniu. Rzecz jasna, nigdy nigdzie nie wyjeżdżam.
Przede wszystkim z powodu serca, poza tym bardzo kocham mój domek.
Jestem tu szczęśliwa. Nie potrzebuję podniet, których tak zdaje się łaknąć
Lewis... Powiedziałam o tym policjantowi. Odparł, że pyta o wyjazdy i
wakacje Lewisa, bo Lewis mógł znowu pojechać do jednego z tych
miejsc. Ludzie mają swoje przyzwyczajenia", stwierdził. Owinęła
kosmyk włosów wokół kościstych, nerwowych palców. Nie
powiedziałam mu, że Lewis mnie dusił. Mam swoją dumę.
Zapadła długa cisza. Charlotte myślała o Easterze krążącym po
gabinecie Lewisa, ze wzrokiem wyostrzonym nienawiścią... Easterze,
który czekał na nią w jej domu i może zawędrował do kuchni, skąd
dostrzegł światło w garażu.
Gdybym wiedziała, gdzie jest Lewis, mogłabym spać, mogłabym
przestać się tak zamartwiać. Ale przez prawie cały ten tydzień
zachowywał się osobliwie. Przy naszej ostatniej wspólnej kolacji, dwa
wieczory temu, prawie się nie odzywał. Próbowałam nawiązać rozmowę,
tak by pani Peters nie zaczęła czegoś podejrzewać to nasza kucharka,
uwielbia plotkować. Właśnie przeczytałam w gazecie o tej dziewczynie,
która się utopiła, i wspomniałam o tym Lewisowi, bo sądziłam, że będzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]