[ Pobierz całość w formacie PDF ]
okrył kołderką.
. Gdy szli na dół, Jacky toczyła walkę z samą sobą.
Przeczuwała, co się za chwilę stanie. Jej ciało było ju\ gotowe, ale rozsądek wcią\ nie dawał za wygraną.
Mo\e powinna powiedzieć Pierre' owi, \e musi ju\ wracać?
Zanim zdą\yła wymyślić dobry pretekst, Pierre objąłją i zaczął całować. To wystarczyło, by
wątpliwości znikły.
- Chciałbym się z tobą kochać - szepnął. - Ale pod warunkiem, \e ty ...
- Chcę, bardzo chcę!
Zaniósł ją do sypialni i ostro\nie poło\ył na łó\ku.
Miękka pościel przyjemnie chłodziła rozgrzane ciało. Nie mogła się doczekać, kiedy wreszcie go dotknie.
Poło\yła dłoń na jego policzku. Musi sprawdzić, czy to przypadkiem nie jest piękny sen. Czuła się jak
podró\nik, który po męczącej drodze dociera wreszcie do domu. Zawsze wiedziała, \e ta chwila kiedyś
przyjdzie, a teraz ogarnął ją lęk, \e los znów pokrzy\uje im plany.
Pierre zaczął ją rozbierać, a kiedy wreszcie przytulili się do siebie, zdawało im się, \e są dwiema połów-
kami jednego owocu. Poznawał ją, pieszcząc czule jej ciało. Nie była przygotowana na taką rozkosz.
Chciała krzyczeć, by przestał i wreszcie się z nią połączył. Zacisnęła zęby, bo przecie\ wiedziała, \e im
dłu\ej pozwoli mu się pieścić, tym większą prze\yją rozkosz, gdy staną się jednością ...
Otworzyła oczy i spojrzała na nieznajomy sufit.
W świetle lampki stojącej obok obcego łó\ka zobaczyła białą pościel na swoim nagim ciele. Z
rozkoszą wyprostowała nogi. Ach, jak wielką przyjemność znajdowała w ka\dym ruchu! Zupełnie
jakby została stworzona z wyjątkowo wra\liwej materii, która reaguje na ka\dy bodziec milionem
słodkich dreszczy.
Uło\yła się wygodnie i podło\ywszy rękę pod głowę, zaczęła wspominać cudowną noc. Pierre był
dla niej taki czuły. Dobrze, \e pamiętał, by się zabezpieczyć, bo ona po odejściu Paula nie stosowała
aIltykoncepcji. Wprawdzie prawie nie miała szans zajść w cią\ę, ale ryzyko zawsze istnieje. Gdyby
ktoś jej powiedział, \e seks mo\e być rodzajem ekstazy, chyba by nie uwierzyła. Dopiero Pierre
pokazał jej, \e w tych słowach nie ma ani odrobiny przesady. Jeśli o nią chodzi, tej nocy była w
niebie.
Pierre poruszył się i otworzył oczy. Widzą~ Jacky obok siepie, natychmiast wziął ją w ramiona.
Zaczął ją pieścić i po chwili znów się kochali, kołysani harmonijnym rytmem swoich ciał. Jutro nie
istniało. Liczyła się tylko ta noc.
ROZDZIAA PITY
Obudził się, gdy za oknem wstawał świt. Czuł się szczęśliwy i spełniony. Czuł, \e wreszcie nie jest
sarn. Gdyby tylko zdołał pozbyć. się wyrzutów sumienia ... Odwrócił głowę i spojrzał na śpiącą Jacky.
Jest taka piękna, westchnął, patrząc najej splątane włosy. Co za radość budzić się u boku tak
niezwykłej kobiety!
Przymknął oczy, lecz bezlitosna pamięć natychmiast podsunęła mu obraz Liliane. Tak realny, \e
niemal słyszał jej głos.
- Czy na pewno chcesz, \ebyśmy ju\ teraz mieli dzieci? - zapytała nerwowo. - Bo ja nie czuję się
gotowa. Chyba nie mam instynktu macierzyńskiego.
- Nie martw się, kochanie. Jak urodzisz dziecko, instynkt sam się w tobie obudzi - uspokajał ją. -
Moja mama, było nie było poło\na, zawsze powtarzała, \e miłość przychodzi razem z dziećmi.
Zobaczysz, jaka będziesz szczęśliwa, gdy zostaniesz matką.
Uległa jego namowom. A potem ...
Jęknął, przytłoczony wspomnieniami. Jacky otworzyła oczy i obróciła się w jego stronę.
- Co się stało? - zapytała, dotykając jego twarzy. Przytulił ją mocno i przez chwilę delektował się
zapachem jej rozgrzanego ciała. Gdyby \ycie było proste! Gdyby mógł bez poczucia winy kochać i
być kochanym.
- Powiedz, co cię dręczy - poprosiła.
- Nie powinienem był się z tobą kochać. Ja ...
- Ale ja tego chciałam! Oboje chcieliśmy.
- Było mi z tobą cudownie. Chciałbym, \eby ka\da
noc była taka, ale ...
- Nie mo\esz zapomnieć o \onie, prawda? - Wysunęła się zjego objęć i opadła na poduszkę. Spojrzała
na sufit i dopiero teraz spostrzegła ozdobny stiuk przedstawiający parę gołębi. Co za romantyzm, wes-
tchnęła. Idealna scenografia dla miłosnej nocy. Szkoda, \e ju\ po wszystkim.
- Nie mogę uwolnić się od poczucia winy - wyznał matowym głosem, przeczesując palcami włosy. - Li-
liane umarła przeze mnie.
- Jak to? Co zrobiłeś?
- Namówiłem ją, \ebyśmy mieli dziecko.
Poderwał się z łó\ka, owinął się szlafrokiem i podszedł do okna. Oparł ręce o parapet i spojrzał na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]