[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Szczęśliwie Max nauczył się ju\ podą\ać za zawiłymi ście\kami umysłu Coco.
- Nie. Mo\e miałabyś ochotę na fili\ankę kawy?
- Och, jak to milo z twojej strony. Chyba się napiję - rozpromieniła się Coco, siadając
przy stole. - Ju\ prawie skończyli remont w sali bilardowej. Oczywiście, zostało jeszcze
mnóstwo do zrobienia. Dom nie wygląda ładnie, gdy wszędzie le\ą jakieś rolki papy, deski i
narzędzia. Ale warto się pomęczyć. O czym to ja mówiłam?
- Wspaniały pomysł - przypomniała jej Suzanna, gestem powstrzymując Aleksa, który
celował w siostrę ły\ką pełną płatków.
- Ach, tak. Przyszło mi to do głowy wczoraj w nocy, gdy rozkładałam tarota.
Chciałam rozstrzygnąć kilka osobistych problemów i rozjaśnić sobie obraz tej drugiej sprawy.
- Jakiej drugiej sprawy? - zaciekawił się Alex.
- To rzeczy dla dorosłych. Nudne - wyjaśniła Lilah, szturchając go pod \ebrem.
Suzanna spojrzała na zegarek.
- Idzcie lepiej poszukać Freda. Jeśli chcecie iść ze mną, to musicie być gotowi za pięć
minut.
Dzieci wybiegły z kuchni jak wystrzelone z armaty. Max roztarł łydkę, w którą trafiła
stopa Aleksa.
- Co było w kartach, ciociu Coco? - zapytała Lilah.
- Niebezpieczeństwo, przeszłość i przyszłość. Irytujące. - Obrzuciła obydwie
siostrzenice zmartwionym spojrzeniem. - Ale potrzebna nam jest
pomoc. Wyglądało na to, \e będzie ona pochodzić z dwóch zródeł. Jedno jest
umysłowe, drugie Fizyczne, potencjalnie niebezpieczne. - Zmarszczyła czoło. - Nie udało mi
się dokładniej określić tego fizycznego zródła, chocia\ chyba powinnam, bo jest to ktoś, kogo
znamy. Myślałam, \e to mo\e Sloan, ale nie. Jestem zupełnie pewna, \e chodziło o kogoś
innego. Ale zródło umysłowe to oczywiście Max.
Max poruszył się niespokojnie na krześle, Lilah za to rozpromieniła się.
- Naturalnie. Nasz domowy geniusz.
- Nie dra\nij go - ostrzegła Suzanna, odnosząc naczynia do zlewu.
- Och, przecie\ on dobrze wie, \e lubię go nie tylko za umysł. Prawda, Max?
Max powa\nie się obawiał, \e za chwilę będzie czerwony jak burak.
- Jeśli nie przestaniesz przerywać cioci, to spóznisz się do pracy - bąknął.
- Ja te\ - zauwa\yła Suzanna. - Więc co wymyśliłaś, ciociu?
Coco po raz kolejny wzięła fili\ankę do ręki i odstawiła nietkniętą na stół.
- Max powinien się zająć tym, czym od początku miał się zajmować. To znaczy
badaniem historii Calhounów. Niech zgromadzi jak najwięcej informacji o Biance, Fergusie i
innych. Nie dla tego okropnego Caufielda czy jak on się tam nazywał, ale dla nas.
Lilah była zaintrygowana.
- Ale przecie\ przejrzałyśmy ju\ wszystkie papiery.
- Max będzie umiał spojrzeć na nie inaczej. Okiem znawcy, naukowego badacza -
wyjaśniła Coco, nie zdradzając, \e karty powiedziały jej równie\, i\ Max i Lilah bardzo
dobrze do siebie pasują.
- Jestem pewna, \e jeśli się w to zaanga\uje, to stworzy wiele bardzo interesujących
teorii.
- To dobry pomysł - pokiwała głową Suzanna i spojrzała na gościa. - A ty co o tym
myślisz?
Zastanawiał się przez chwilę. Karty tarota nie były dla niego \adnym argumentem, ale
nie chciał ranić uczuć Coco, a poza tym jej pomysł rzeczywiście był bardzo rozsądny. W ten
sposób mógłby odwdzięczyć się im za gościnę i uzasadnić konieczność pozostania w Bar
Harbor jeszcze przez kilka tygodni.
- Chciałbym coś zrobić - odrzekł. - Mo\liwe, \e policja nie znajdzie Caufielda nawet z
tymi informacjami, które im przekazałem. Podczas gdy wszyscy będą go szukać, ja
skoncentruję się na Biance i naszyjniku.
- Wiedziałam - sapnęła Coco.
- Proponowałem Caufieldowi, \e przejrzę bibliotekę, gazety, porozmawiam z ludzmi,
którzy kiedyś mieszkali w tym domu, ale on od razu kazał mi wybić to sobie z głowy. -
Pomysł Coco z chwili na chwilę bardziej pobudzał jego wyobraznię. Przemawiała do niego
perspektywa samodzielnej pracy. - Mówił, \e chce, bym wyciągał wnioski wyłącznie z
rodzinnych papierów i jego własnych zródeł. Oczywiście nie mógł mi dać wolnej ręki, bo
wtedy poznałbym prawdę.
- Teraz masz wolną rękę - stwierdziła Lilah. - Ale nie sądzę, byś znalazł naszyjnik w
bibliotece.
- Mo\e jednak znajdę jego fotografię albo opis.
- Opis ju\ znasz - uśmiechnęła się dziewczyna. Max nie przykładał większej wagi do
snów i wizji, podobnie jak do kart tarota, więc znów tylko wzruszył ramionami.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]