[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ty nie rozumiesz, że wszystko kosztuje? Już zniszczyłeś. Kurtkę też poplamiłeś
smołą. Palcami cię będą wytykali, że jesteś niechluj.
Chodzili długo po sklepach, onama dzwigała jedną ciężką siatkę, Piotrek drugą.
Wreszcie kupili wszystko, co chcieli kupić, to znaczy, co mama chciała kupić, a
nie było tego mało, siatka aż wyłamywała ciężarem bark.
Zapakuj się, pózniej sprawdzę, czy wszystko masz. Nie zapomnij, jak w zeszłym
roku, o ręcznikach i paście do zębów. Nie mam zamiaru świecić z twojego powodu
oczami.
Torba jest już zaciągnięta na błyskawiczny zamek, ale mama z powrotem otwiera,
ogląda zapakowane rzeczy, każe przynieść z łazienki lawendowe mydło, z szafy
sześć chustek do nosa. I zostawić finkę, na koloniach nóż jest niepotrzebny,
łatwo o nieszczęśliwy wypadek. Komiksu z dziewczyną, która nosi nad czołem
gwiazdę, mama też nie pozwala zapakować, w świetlicy będą pisma. Czy Piotrek,
nie pamięta, że w zeszłym roku wy-
109
chowawczyni miała pretensję o komiks? Książkę z lektury, proszę bardzo, ale
żadnych komiksów!
Obiadu dzisiaj nie będzie, bo przychodzą państwo Jankowscy, gdzieś tak około
piątej poda się podwieczorek.
?Przyjrzawszy się uważnie Piotrkowi, mama nagle wpada w rozpacz. Zarośnięty jak
zbój, nie można go ludziom pokazać, bo się przestraszą. W tej chwili marsz do
fryzjera, potem zaraz do domu.
U dziadka nikogo nie obchodziło, czy Piotrek jest ostrzyżony, czy nie, nawet te
nieszczęsne plamy ze smoły nie miały większego znaczenia, w każdym razie nikt
nie łamał rąk z tego powodu. Plama to plama, nie ma potrzeby się nad nią
rozwodzić. Co by powiedziała mama, widząc wysmodruchanych Leśnieszezaków? Brr,
aż strach o tym myśleć.
Włóż garnitur. Tylko, na litość boską, nie wybrudz się! Ten garnitur jest
kremowy, z błyszczącymi guzikami, nosi
się do niego białą koszulę, białe podkolanówki i muszkę, krótkie spodenki mają
ostro zaprasowane kanty. Brudzi się bardzo łatwo, trzeba nieustannie uważać,
żeby czegoś nie dotknąć, o coś się nie otrzeć, na czymś nie usiąść. Właściwie w
tym garniturze można tylko stać, jakby się połknęło kij, i zdmuchiwać
niewidzialne drobiny kurzu z kremowych rękawów. Piotr nie znosi tego garnituru,
mama lubi go bardzo.
No, wreszcie wyglądasz jak człowiek.
Razem z ojcem przybywa do domu butelka wina, koniak jest, przywieziony z Rumunii,
cała, nie napoczęta butelka.
Tak się zastanawiam, czy wypada podać ten koniak z wycieczki?
Nie pomyślałem o tym martwi się ojciec. Rzeczywiście może to nie
najlepiej.
Widok zastawionego już stołu przywraca mu jednak dobry humor.
W porządku. Gdyby tak Michalski albo, powiedzmy/Przybyła, naczelny inżynier,
to co innego. Dla Jankowskich wystarczy tego, co jest.
Kiedy się słyszy taką rozmowę, coś rośnie w gardle, ma się chęć krzyknąć, stłuc
salaterkę z kompotem, umyślnie wybru-dzić kremową kurteczkę o błyszczących
guzikach. Przynajmniej
110 s
Piotrek czuje taką ochotę, chociaż słyszał już nieraz podobne rozmowy.
Na stole pysznią się sałatki, kolorowe, przybrane chrupkimi liśćmi sałaty,
jajkiem pokrajanym w ćwiartki, różowe plastry schabu, cieniutko nakrajana bułka,
pudełka z rybkami w barwnych sosach. Na parapecie czeka na swoją kolej tort,
ogromny, zwieńczony czapą bitej śmietany. Porzeczkowa galaretka drży lekko,
krwawo prześwituje przez nią popołudniowe słońce.
To są porzeczki z dziadkowego ogrodu, te same, które zbierała mama w mżącym
kapuśniaczku. Rosły sobie, dojrzewały, a tu nagle przemieniły się w tort, który
stoi na ósmym piętrze nad ludną ulicą, daleko od ogrodu, od krzaków, od tamtego
słońca.
Proszę, Piotrusiu, nie robić takich min. Zależy mi na tym, żebyś się
poprawnie zachowywał.
Gdyby spróbował wytłumaczyć^o czym myśli, rodzice byliby bardzo zdziwieni.
Prawie na pewno ojciec powiedziałby coś o skutkach zadawania się z Leśniewskimi,
normalnym ludziom takie rzeczy nie chodzą po głowie. Czy to nie wszystko jedno,
skąd się wzięły porzeczki na porzeczkowy tort?
Witamy, witamy! O, nowa suknia! Liłianko, to jest Piotruś. Prosimy państwa do
pokoju. Och, przepraszam, syn jest okropny dzikus, chłopcy w tym wieku, państwo
rozumieją...
Nie ma powodu, żeby Piotrek nie lubił państwa Jankowskich z dobrze wychowaną
córką Lilianą, którzy przyszli z wizytą do rodziców, ale nie lubi ich niejako z
góry, na zapas, odyma się cały i stroszy obronnie w gwarze powitań.
Już państwo macie takiego dorosłego syna? Nigdy bym nie uwierzyła, gdybym nie
zobaczyła na własne oczy. I jak się udały wakacje, młody człowieku?
Wszystko jest drażniące, ten młody człowiek" po prostu nie do zniesienia.
Piotruś był na wsi.
A Lilusia zawsze z nami jezdzi. Nie potrafiłabym zostawić jej samej.
Piotruś ma na wsi doskonałą opiekę. Teść ma własny dom w miejscowości
letniskowej.
O, to zazdroszczę państwu. My z żoną marzymy o chatce gdzieś niedaleko
Warszawy i o ogródku.
111
A słyszał już pan, że Michalski kupił działkę nad Zalewem?
Niemożliwe!
Mówiono mi o tym, jako o rzeczy zupełnie pewnej.
No, tak. Najpierw wóz, potem letni domek, normalna kolej spraw. Szczerze
powiem, że zazdroszczę, to prawdziwy odpoczynek taka działka. Zalesiona?
Przyznam, że me pytałem.
Ta cała Lilusia jest ciemnowłosa, wysoka, wyższa od Piotrka, chuda jak patyk.
Nie wygląda .na to, żeby czuła się zbyt pewnie, raczej jest przestraszona, chyba
chętnie by stąd uciekła, gdyby tylko mogła.
Proszę się częstować. Koniaku? Marka przecież dobrze znana. Ojciec śmieje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]