[ Pobierz całość w formacie PDF ]

78
Wyobrazcie sobie, \e w głębi sali siedziało dwóch d\entelmenów, których z wielką
uwagą obserwowała śledzona przeze mnie para. Na ich widok doznałem nieomal
wstrząsu, po czym znieruchomiałem i z rozdziawioną gębą patrzyłem przez szybę
lokalu na siedzących przy stoliku mę\czyzn.
 Nie wierzę" - myślałem.  To chyba sen".
Otó\, przy tamtym drugim stoliku siedział Króliczek. Prowadził on o\ywioną
rozmowę z moim dobrym znajomym - Baturą. Jakim cudem mój odwieczny
przeciwnik wplątał się w sprawę kradzie\y w Nieporęcie? Co za głupie pytanie! To\
Jerzy był właśnie zawodowym złodziejem, handlował antykami i współpracował z
wieloma nielegalnymi handlarzami. Kilka razy wpakowaliśmy go z panem Tomaszem
za kratki, lecz Jerzy zawsze szybko wychodził na wolność i jego metody nielegalnej
działalności stawały się coraz bardziej perfidne. Nawet on sam ze zwykłego bandziora
przemienił się w d\entelmena. Nabrał dobrych manier i zaczął ubierać się w renomo-
wanych sklepach. Miał gust i jezdził zawsze najnowszymi autami. Poszedł w ślady
swojego ojca, Waldemara, kolegi pana Tomasza z lat studenckich. Waldemar
studiował bowiem, tak jak pan Tomasz, historię sztuki. Jerzy ledwo skończył szkołę
średnią, ale braki w edukacji nadrobił z nawiązką, studiując tę ciekawą dziedzinę nauki
tokiem indywidualnym.
Có\ z tego, \e jeszcze niedawno siedział za kratkami, skoro w tej właśnie chwili
planował coś śmierdzącego. Jeśli siedział przy jednym stoliku z Króliczkiem, to
wyjaśnienie ich znajomości nasuwało się samo. Baturą był mózgiem całej operacji. To
on zorganizował w najdrobniejszych szczegółach plan okradzenia Magdy Brończak, a
Króliczek był jedynie narzędziem w jego rękach. Nasz akwizytor, czy jak kto woli
handlowiec, udawał tylko narzeczonego Magdy, wkupił się w jej łaski wyłącznie po to,
\eby mieć dostęp do sejfu w jej willi. A zatem najprawdopodobniej to on dokonał
pierwszej kradzie\y w sylwestra. Miał zresztą doskonałe alibi  przebywał wtenczas
za granicą. O, jak\e pragnąłem zajrzeć w paszport tego drania, aby przekonać się na
własne oczy, gdzie ten pachnący Lagerfeldem jegomość bawił z 31 grudnia na l
stycznia? Jaki\ błąd zrobiłem, \e nawet nie sprawdziłem osoby Aukasza Pałczyńskiego
w firmie, dla której ponoć pracował.
Co tam Króliczek! Najwa\niejszy był tutaj Baturą! To nie Lady i Karol byli
złodziejami. Dopiero teraz to zrozumiałem. Jakimś cudem znajomi Magdy dowiedzieli
się o spotkaniu Króliczka z moim etatowym przeciwnikiem; przyszli tu na przeszpiegi;
niewykluczone, \e na własną rękę zamierzali zdemaskować złodzieja, a raczej złodziei!
Byli lepsi ode mnie.
W tej przykrej skądinąd sprawie był jeden element dla mnie radosny. Oto bowiem
osoba Króliczka została skompromitowana znajomością z Baturą i było jasne, \e w
najbli\szym czasie Magda skończy znajomość z tym osobnikiem. Cię\ko bowiem
przyjdzie jej przełknąć fakt, \e jej narzeczony jest bliskim współpracownikiem
zawodowego złodzieja, dodajmy złodzieja jej rodzinnych precjozów. Tego Magda
mu nie daruje, rozpęta istne piekło i przegna Króliczka na koniec świata, a raczej
wsadzi go za kratki. Ha, ha! śaden z niego handlowiec! To giermek Batury,
popychadło, szpieg złodzieja, nawet niezle udający akwizytora, to musiałem mu oddać!
Ta jego troska o \ycie Magdy, chęć zawiadomienia policji, gdy drugi złodziej za\ądał
okupu. Tylko czemu Króliczek miałby zawiadomić policję o miejscu dokonania
okupu? Czy chciał w ten sposób zdobyć zaufanie Magdy i moje? Czy było to
preludium do jakiegoś większego skoku? Czy\ nie pragnął on zdobyć większego
zaufania  narzeczonej"? Tak to mogło być.
Nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł. Przypomniałem sobie, \e znam numer
telefonu komórkowego Króliczka, wszak zadzwonił on do mnie zaraz po odzyskaniu
zegara. Miałem jego numer w pamięci aparatu. Tak, na pewno go nie skasowałem.
- Połączyłem się z Króliczkiem. Na wszelki wypadek zszedłem z widoku. Tylko
Karol i Lady gapili się niezbyt dyskretnie na tamten stolik wgłębi sali.
- Halo! - zdziwił się Króliczek. - To ty. Pawle?
- Cześć, Króliczku - rzuciłem słodko.
79
- Co się stało? - zadr\ał mu głos. - Nigdy do mnie nie dzwoniłeś. Skąd masz mój
numer?
Przypomniałem mu epizod z okupem w Nieporęcie.
- A tak, pamiętam. No to wal, bo nie mam czasu. Jestem na spotkaniu z wa\nym
handlowcem.
 Aadny z Batury handlowiec!" - zaśmiałem się w duchu.
- Słuchaj, Króliczku - zacząłem ostro. - Nie będę owijał w bawełnę. Daj no mi
swojego szefa do telefonu... jazda! Tego twojego handlowca... chcę się przekonać, kto
to taki.
- Zwariowałeś?! - oburzył się.
- Rozgryzłem cię, Króliczku. Moim zdaniem, to ty jesteś zamieszany w sprawę
kradzie\y w willi. Miałeś za dobre alibi...
- Piłeś czy co?!
Dyskretnie wychyliłem się w bok i ujrzałem bladą twarz Króliczka oraz
zaniepokojone oblicze Jerzego. Ten pierwszy na migi dawał Baturze do zrozumienia,
\e nic się nie stało, lecz Jerzy był dobrym obserwatorem i w mig pojął, \e coś nie gra.
- O wszystkim powiem Magdzie - mówiłem do telefonu z niemałą satysfakcję. -
Sprawdzimy, kim jesteś. I to, kto jest twoim prawdziwym szefem. Koniec z tobą,
Króliczku. Nie znajdziesz posady nawet w  Playboyu"...
- W  Playboyu"? - zakrztusił się z nerwów. - Co ma do tego  Playboy"?
- Bo tam występują same  króliczki".
Przedłu\ająca się rozmowa Króliczka i jego zdenerwowanie stały się dla Batury
sygnałem do odwrotu. Szybko zmieszałem się z tłumem, cofając się do tyłu i gdy Jerzy
opuścił bar w pośpiechu, zdawało mi się, \e mnie nie dostrzegł po drugiej stronie
szerokiego podziemnego korytarza. Ruszył szybko ku dworcowi, postawiwszy wy\ej
kołnierz eleganckiego płaszcza. Musiałem wybierać: albo Batura, albo Króliczek.
Poszedłem za Jerzym, bo wydał mi się on kimś wa\niejszym. W tym czasie Karol i
Lady pozostali w barze, bo widać uznali, \e lepiej pilnować Króliczka.
Jerzy przyspieszył, po chwili zwykły chód zastąpił truchtem, w końcu zaczął prawie
biec. Co miałem robić? Rzuciłem się za nim w pogoń, lecz natychmiast zwolniłem.
Kolano wysłało sygnał, \ebym zwolnił. Kłujący, ostry ból mnie zatrzymał. W tym
czasie Jerzy zniknął w prostopadłym korytarzu. I kiedy wreszcie tam skręciłem, czyjeś
ręce złapały mnie zaraz za rogiem i przydusiły do betonowej ściany. Jerzy. To był on.
Zauwa\ył mnie za sobą, zorientował się, \e został namierzony, więc wciągnął mnie w
pułapkę.
- Czego za mną łazisz? - syknął mi prosto w twarz.
- Jerzy? - udałem zdziwienie. - Co ty tu robisz?
- Słuchaj, Paweł - puścił klapy mojej kurtki i próbował być miły. - Nie chcę mieć nic
wspólnego z tym wyperfumowanym bubkiem w barze... zdobył mój telefon jakimiś
dziwnymi kanałami. Nie znam gościa! Zgodziłem się z nim spotkać, bo z jego słów
wynikało, \e chce zasięgnąć porady...
- Porady? - zadrwiłem. - Jakiej? Jak otworzyć fachowo sejf? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl