[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pomyślałem, że poszłaś sobie, bo zasnąłem. Ale zostawiłaś plecak i buty. Z drugiej strony& zabra-
łaś kurtkę. Dopiero po chwili zajarzyłem, że nie ma Nuki.
Całuję go.
Lepiej się czujesz?
Lepiej. Ale nie rób mi tego więcej.
Musiałam. Inaczej byśmy zamarzli. Dołożyłam do pieca.
Serio? Umiałaś?
Umiem robić wiele rzeczy szepczę. Jeszcze niejeden raz cię zaskoczę.
Alek zdejmuje ze mnie wilgotną kurtkę.
Niezły strój komentuje, widząc, że pod spodem mam tylko bieliznę. No, teraz to
porządnie zgłodniałem.
Bierze mnie na ręce i niesie do kuchni. Tam sadza mnie na stole.
Smażymy jajecznicę? pyta.
O rany. On naprawdę zgłodniał. Myślałam, że ma ochotę na mnie.
Jajecznica jest pyszna. Alek puszy się jak paw, widząc, że zjadam swoją porcję i zerkam na
patelnię, czy na pewno nie będzie dokładki.
Jestem mistrzem jajecznicy mówi. Cała sztuka w tym, żeby najpierw podsmażyć
boczek i zeszklić cebulkę.
Chwalipięta. A ja potrafię robić szarlotkę. Marta mnie nauczyła.
Uśmiecha się.
Mówiła mi, że się zaprzyjazniłyście.
Tak. Nawet bardzo.
To fajnie. Cieszę się.
Naprawdę się cieszy. Przychodzi mi do głowy, że na swój sposób Marta jest dla niego
matką. Moja przyjazń z nią musi dla niego wiele znaczyć. Dla mnie też byłoby ważne, żeby mama
polubiła mojego chłopaka. Gdybym oczywiście miała normalną mamę.
Biorę ręcznik z szafki, wyciągam z plecaka koszulkę do spania i kosmetyczkę. Idę do
łazienki, ale gdy chcę zamknąć drzwi, wciska się przez nie Alek.
Będę się kąpać wyjaśniam i próbuję wypchnąć go do holu.
Tylko umyję zęby. Nie będę ci przeszkadzał.
Nic sobie ze mnie nie robi. Stoi przy umywalce i jak gdyby nigdy nic szoruje zęby. Dobrze.
W takim razie ja też je umyję. Spinam sobie włosy wysoko nad karkiem. Nakładam pastę, szoruję,
płuczę. Czekam. Alek nadal macha szczoteczką.
Kpisz sobie? pytam. Chcę się wykąpać.
Nie przeszkadzaj sobie uśmiecha się ustami pełnymi piany.
Myślisz, że tego nie zrobię? pytam.
Wzrusza ramionami, nadal szoruje.
Uważasz, że się nie odważę? Pogrywasz sobie ze mną? Zakładam ręce na plecy, uda-
jąc, że rozpinam biustonosz.
Alek nieruchomieje na chwilę, śledzi każdy mój ruch. Mam ochotę go zadziwić.
Pochylam się do jego ucha i szepczę:
Pamiętaj, co mi obiecałeś. %7łe mnie nawet nie tkniesz. Ufam ci.
A potem odwracam się i naprawdę rozpinam ten cholerny biustonosz. Odkładam go na
szafkę. Nie zwracam uwagi na Alka. Zsuwam majtki najbardziej uwodzicielskim ruchem, jaki
potrafię wymyślić. Wyobrażam sobie jego minę, ale nie zniżam się do tego, żeby sprawdzić, jak
bardzo wybałuszył oczy. Wchodzę pod prysznic i zasuwam za sobą drzwi kabiny. Staję tyłem,
nabieram na dłoń trochę żelu. Bardzo długo i starannie mydlę sobie szyję, piersi i ramiona, potem
uda i pośladki. Miejsca intymne myję szybko, nie jestem aż tak odważna.
Wiem, że Alek niewiele widzi, ponieważ ścianki kabiny są pokryte parą i kropelkami.
Podejrzewam jednak, że gapi się na mnie jak zaklęty. Kiedy spłukuję z siebie żel, odwracam się
i patrzę prosto w jego odbicie w lustrze. Jest niewyrazne, zamglone, ale dostrzegam w nim to, co
chciałam dostrzec. Niedowierzanie, podziw, miłość. I jeszcze coś, czego dotychczas nie nazywałam
po imieniu. Pożądanie. Wiem, że gdyby mógł, pożarłby mnie teraz żywcem.
Zdobywam się na odwagę i odsuwam drzwi kabiny. Nie patrząc na Alka, sięgam po ręcznik.
Wycieram się, znów stojąc tyłem, bo pokazywanie gołej pupy jest zdecydowanie łatwiejsze niż
obnażanie piersi. Potem zakładam koszulkę. Prawda jest taka, że kupiłam ją z myślą o naszych
wspólnych nocach. Jest śliczna, z delikatnej bawełny, kakaowa w białe groszki. Ma białe ramiączka
i delikatną koronkę na dole.
Alek wciąż stoi przy lustrze i obserwuje moje odbicie. Milczy. Dopiero kiedy sięgam ręką
do spinki, chcąc rozpuścić włosy i je rozczesać, mówi szybko:
Nie rozpuszczaj ich. Proszę.
Ma zmieniony głos, jakby zachrypł.
Rozwieszam ręcznik na kaloryferze, zabieram bieliznę i wychodzę. Czuję się dziwnie. Chce
mi się śmiać, bo cała sytuacja była zabawna. Ale przepełnia mnie także poczucie, że wygrałam,
jestem górą. Triumf. Chyba zupełnie przypadkiem odkryłam, jaką władzę może mieć kobieta nad
mężczyzną. On mnie pragnie. Ta myśl podnieca mnie znacznie bardziej niż muskularne ramiona
i tors Alka.
Długo leżę sama w łóżku. Słyszę, że Alek wypuszcza jeszcze raz Nukę i chyba zagląda do
kotłowni. Potem gasi na dole światło i powoli idzie na górę. Tutaj też gasi lampkę, po czym wśli-
zguje się pod kołdrę. Chyba nie jest pewien, czy nie zasnęłam.
Nie śpię szepczę.
Tęsknię za nim. Za jego dłońmi i ustami. Odkąd przyjechał, jeszcze mnie porządnie nie
pocałował. Jest tak, jakbyśmy krążyli wokół siebie, niepewni i nieśmiali.
Wyciągam do niego rękę, badam w ciemności, gdzie ma usta, gdzie ramiona. Potem ostroż-
nie wtulam się w jego szyję i skubię ją wargami. Czekam. Obejmuje mnie, ale bardzo delikatnie.
Zbyt delikatnie. Chcę, aby wziął w ramiona mnie całą. Jak dawniej.
Co się stało? pytam.
Nic szepcze i mimo ciemności wiem doskonale, że się śmieje. Muszę dotrzymać
obietnicy. Nie wolno mi cię tknąć.
To jego odwet za mój popis pod prysznicem? Myśli, że będę go prosić? Niedoczekanie.
Wezmę sobie to, czego chcę, i to on będzie prosił o więcej.
Całuję go w usta. Mocno i długo. W tym pocałunku jest cała moja tęsknota, wszystkie te
dni, kiedy chciało mi się krzyczeć ze smutku, wszystkie godziny, które spędziłam przed kompute-
rem, czekając na maile. Długie, bezsenne wieczory, samotne spacery nad rzekę, gniew, że wyjechał
i zostawił mnie tutaj. I cała czułość, jaką w sobie noszę.
Wreszcie Alek obejmuje mnie i oddaje pocałunek, ale wtedy porzucam jego wargi i zaczy-
nam całować ramiona, tors, brzuch. Wędruję dłonią i ustami coraz niżej. Kiedy dochodzę do
leciutko wystających kości biodrowych, prawie krzyczy. Próbuje mnie powstrzymać, ciągnie mnie
w górę, ale uciekam mu i całuję jego uda. Zemsta jest słodka. Alek oddycha tak, jakby miał za
chwilę umrzeć. Dotykam go całego, na nowo poznaję to ciało, za którym tak tęskniłam. Pod slip-
kami wyczuwam jego męskość, twardą i gorącą. Na krótką chwilę zaciskam na niej palce. Alek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]