[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jak słupek rtęci. Rozejrzała się w poszukiwaniu wolnej
ławki i powlokła się w jej kierunku. Jej mięśnie napięły
się i zesztywniały. Osunęła się na siedzenie. Wszystko
ją paliło: twarz, ręce, ramiona, nogi. Ale nie czuła bólu.
Powietrza. Powietrza. Wiedziała, że przede wszystkim
musi uspokoić oddech. Ostrożnie spuściła głowę, kładąc
ją sobie niemal na kolanach, by nie stracić
przytomności. Zaczęła oddychać miarowo, niemal jak
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
rodząca kobieta. Powoli serce uspokoiło się, a
temperatura zaczęła spadać. Wyprostowała się
ostrożnie. Spojrzała na zegarek, zapamiętując godzinę.
Prowadziła bardzo dokładne notatki, opisując ilość i
czas przyjmowania leku. Do tej pory nie wystąpiły
jednak żadne objawy.
Właściwie nie ma się czym martwić. Każdy silny
specyfik wywołuje efekty uboczne. A to uderzenie
gorąca nie było wcale takie straszne. Przynajmniej tak
sobie mówiła. Ale kiedy odzyskała normalne
samopoczucie, natychmiast wsiadła do taksówki i
kazała się zawiezć na statek. Straciła ochotę na
zwiedzanie wyspy. Chciała być w pobliżu ukochanego
mężczyzny, bez względu na to, czy uda jej się z nim
porozmawiać.
Czarny samochód jechał za nimi także w drodze
powrotnej z plaży. Francis - kierowca - zastanowił się,
czy nie Zrzędzić swoich pasażerów. Potem westchnął.
Nie powinno go obchodzić, kto śledzi tę piękną, bogatą
parę. Płacą mu za to, żeby prowadził samochód, to
wszystko. Lepiej się nie mieszać.
Nie wrócili do St John. Kazali się zawiezć do Falmouth
przez Wzgórze Mnicha i Fort George.
Falmouth położone było o kilometr od przepięknej
zatoki, otoczonej starymi plantacjami trzciny cukrowej.
Francis wysadził ich i zauważył znaną już sobie czarną
limuzynÄ™, zaparkowanÄ… o trzy samochody dalej.
Westchnął ciężko i przyjął pieniądze od swojego
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
pasażera. Nie było mu z tym najlepiej.
Ramona i Damon ruszyli powoli chodnikiem,
podziwiając kolonialną zabudowę małego, starego
miasteczka.
- Jestem głodny - odezwał się Damon. - Mówię
również o jedzeniu.
Roześmiał się, a ona oblała się rumieńcem i trzepnęła
go żartobliwie. Usiedli w małej kafejce, wyposażonej w
zbieraninę najróżniejszych krzeseł i stolików.
Z pewnej odległości obserwował ich Joe King, nie
odrywając od Ramony oczu wypełnionych podziwem i
dumą. Jaka piękna. Jego córka. Inteligentna. Może
trochÄ™ niebezpieczna. Ale to jego dziecko.
Skinął głową, uśmiechnął się do własnych myśli i
sięgnął po telefon.
Verity dotarła do swojej kabiny i osunęła się z ulgą na
łóżko. Teraz, kiedy znalazła się już w czterech ścianach,
poczuła, jak zwala się na nią ogromne zmęczenie.
%7łołądek burzył się, a nogi drżały lekko. Nic
nadzwyczajnego. Nie ma się czym martwić.
Sięgnęła po dziennik i zaczęła pisać. Potem zmierzyła
sobie temperaturę oraz tętno i również je zapisała.
Potem mogła już tylko leżeć bez ruchu, czekając, aż
poczuje siÄ™ lepiej.
Czy jest pan Alexander? - zawołał właściciel kafejki.
Damon podniósł zdziwione oczy znad drinka z soku
ananasowego i rumu.
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
- Jak do cholery...? - zaczął, po czym wzruszył
ramionami i wszedł do środka.
Mężczyzna w samochodzie czekał i patrzył.
Damon podniósł słuchawkę.
- Tak?
Jeff Doyle zasłonił słuchawkę złożoną chusteczką.
- Czy pan Damon Alexander?
- Tak. Kto mówi? Jak mnie pan tu znalazł?
- Przykro mi, że niepokoję, ale na statku mamy chyba
jakiś problem. Kapitan Harding kazał mi pana poprosić
o natychmiastowy powrót.
Ramona spojrzała w okno na odwróconego plecami
Damona. Ta chwila przerwy sprawiła jej ulgę. Tak
łatwo było poddać się jego uwodzicielskiemu urokowi.
Tak łatwo było wpaść w pułapkę miłości bez zaufania.
Szalona przygoda okazała się zbyt cudowna, by miała
siły z nią walczyć. Matka miała rację. Do tej pory życie
przepływało obok niej. Teraz znalazła się nagle z
samym środku zawieruchy.
A Keith? Co z nim? W ciepłych promieniach
karaibskiego słońca przeszedł ją zimny dreszcz. Czy
Keith oddał za nią życie? Czy zbudowała sobie swój
nowy wspaniały świat na Jego śmierci? Zapomniała o
nim, pochłonięta miłością.
Drzwi stojącego nieopodal samochodu zamknęły się i
otworzyły, a na jej stolik padł jakiś cień. Spojrzała pod
słońce na czyjąś zwalistą postać. Osłoniła oczy dłonią.
Mężczyzna poruszył się i usiadł na krześle, które przed
chwilą opuścił Damon. Ramona, która zamierzała
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
zwrócić mu uwagę, że miejsce jest już zajęte, zastygła z
otwartymi ustami. Rozpoznała człowieka, którego
dotychczas znała tylko z fotografii w gazetach. Joe
King. Jej ojciec. Rozejrzała się bezradnie, nie wiedząc,
co zrobić. W dzieciństwie tak bardzo jej go brakowało...
Matka wytłumaczyła jej, najdelikatniej jak potrafiła, że
ojciec po prostu odszedł z ich życia. I Ramona nauczyła
się to akceptować. A teraz... Zadrżała. Biła z niego aura
władzy i siły. Miał siwe włosy i duże orzechowe oczy.
- Witaj, Ramono - powiedział po prostu.
- Witaj, ojcze.
Joe King obejrzał się niedbale przez ramię
sprawdzajÄ…c, czy Damon Alexander nadal rozmawia
przez telefon, odwrócony plecami do okna.
- Muszę z tobą porozmawiać. Mamy sobie wiele do
wyjaśnienia. Możesz jakoś uciec temu młodzieńcowi?
Wbrew całemu surrealizmowi sytuacji Ramona
zachowała absolutny spokój.
- Czy możesz mi podać choćby jeden powód, dla
którego miałabym to zrobić?
Joe King uśmiechnął się ze smutkiem.
- Nie.
Spojrzała na niego zaskoczona.
- Ale jestem twoim ojcem - dodał łagodnie.
- Trochę za pózno sobie o tym przypomniałeś -
mruknęła. W jej głosie nie było goryczy. Właściwie nie
czuła nic. Był dla niej obcym człowiekiem.
- Może tak, może nie. - Joe King nie odrywał od niej
wzroku. - Może właśnie w samą porę.
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
- A to co ma znaczyć?
Joe King zdawał sobie sprawę, że nie zostało mu wiele
czasu. Damon w każdej chwili mógł skończyć rozmowę.
Wyjął pospiesznie wizytówkę i napisał na niej swój
numer.
- Zatrzymam się na Wyspach Dziewiczych. Zadzwoń
do mnie jutro o dziesiątej. To bardzo ważne.
Niechętnie przyjęła wizytówkę.
- Dlaczego akurat teraz? Po tylu latach? - spytała
podejrzliwie.
Potrząsnął głową.
- To długa historia. I musisz ją usłyszeć. Dla twojego
dobra.
Przeszył ją intensywnym, hipnotyzującym spojrzeniem.
Wzdrygnęła się czując, że zaczyna się mu poddawać.
- No, nie wiem... - wymamrotała.
Podniósł się i stanął nad nią, potężny i grozny.
- Zadzwoń - powtórzył. - I... nie ufaj Alexanderowi.
Wyciągnął rękę, powstrzymując jej pytania.
- Wyjaśnię ci to, kiedy zadzwonisz. Pamiętaj... nie ufaj
mu. Pod żadnym pozorem.
Oddalił się pospiesznie w stronę samochodu. Zamknął
za sobą drzwi dokładnie w chwili, gdy zafrasowany
Damon wyłonił się z kafejki.
- Coś się dzieje na statku. - Spojrzał na jej pobladłą
twarz i rozszerzone oczy i uśmiechnął się, błędnie inter-
pretując jej przerażenie. - Przepraszam, nie chciałem cię
przestraszyć. Na pewno to nic poważnego, ale muszę
iść.
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
Ramona obejrzała się gwałtownie na czarny samochód,
wyjeżdżający płynnie na ulicę. Wstała chwiejnie i
wzięła torbę.
- IdÄ™ z tobÄ….
Damon popędził na mostek, a ona poszła na
niepewnych nogach do kabiny, gdzie położyła się na
kanapie. W głowie huczało jej od domysłów. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl