[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czemu nie? Jeżeli przejęcie rodzinnego interesu miałoby go uszczęśliwić,
Laura nie widziała przeciwwskazań. Podeszła do niego, ucałowała,
poleciła, żeby uważał, aby się nie zranić, czym wywołała szyderczy
uśmiech syna, i poszła do domu. Czekała na nią wiadomość od
Raphala.
 Czekam na ciebie w restauracji. Mam nadzieję, że wszystko w
porządku .
Natychmiast do niego oddzwoniła.
===OAAyCm5ebAg8XT5caw1sCD0KPQg6DDVUNQE1BDEAOV8=
23
Zgodnie z umową spotkali się w Admiralicji, opustoszałej o tej
porze, w czasie przerwy dla personelu. Manu, zastępca szefa kuchni,
dyskretnie się ulotnił. Restauracja była pusta, jeśli nie liczyć trzech
kelnerów podających napoje na tarasie. Raphal i Laura nie widzieli się
od powrotu dzieci. Raphal starał się przypływać i odpływać możliwie
jak najdyskretniej. Jeszcze się na nie nie natknął. Po nieporozumieniu,
które oddaliło ich od siebie po wycieczce łodzią, niczego sobie nie
wyjaśnili. Poprosił Laurę, aby usiadła przy stole w głębi sali.
 Nie gniewaj się na mnie, mam tu urwanie głowy. Musiałem w
ostatniej chwili znalezć zastępstwo dla kelnera, jeden z dostawców
wystawił mnie do wiatru, a mamy pełnię sezonu. Haruję od rana do
wieczora, żeby się wyrobić.
Laura chciałaby w to uwierzyć, ale czuła, że próbuje się wykręcić, a
to nie było do niego podobne.
 To dlatego, że powiedziałam, że cię kocham, tak? Poczułeś się
osaczony?
Siedział przed nią, podpierając się na łokciach, ze skrzyżowanymi
ramionami, w swoim ubraniu kucharza. Nie wydawał się poruszony
pytaniem.
 Nie, nie osaczony. Trochę zaskoczony, chociaż nawet nie, to nam
było pisane. Chodzi o to, że&
Urwał i przeniósł wzrok na klientów, którzy zaglądali do sali z
pytającymi minami.
 Przepraszam na chwilę.
Wstał, podszedł do nich, objaśnił coś i usiadł z powrotem
naprzeciwko Laury.
 Prawda jest taka, że nagle uświadomiłem sobie, co dla ciebie znaczę
i co to ze sobą niesie. Poza tym twoje dzieci miały właśnie wrócić.
Przygoda się skończyła. Spodziewałem się tego, ale zrozum, dla mnie ta
wycieczka była przedłużeniem snu, który trwał nadal.
 Nie mów mi, że zepsułam ten sen.
 Tak było, bo tak musiało się stać. Mnie też na tobie zależy, Lauro, i
potrzebowałem konfrontacji z własnymi uczuciami.
Nie powiedział, że ją kocha, ale że mu na niej zależy, co w jego ustach
zapewne oznaczało to samo. Ujął czubki jej palców i ściskał je delikatnie.
 %7łycie jest dziwne, nie sądzisz? Osoba, na której ci zależy najbardziej
na świecie, wyznaje ci miłość, a ty, zamiast skakać z radości, padasz na
ziemię. Ja tak się właśnie poczułem. Mówisz mi, że mnie kochasz, a ja
dowiaduję się, że czuję do ciebie to samo i że będziemy musieli zmienić
nasze życie.
 Ależ ja nigdy nie każę ci opuszczać twojej łodzi. Możemy się kochać
i nie mieszkać razem.
 Tak, oczywiście.
Nie wyglądał na przekonanego do końca.
 Jak przyjmą to twoje dzieci? Jestem od ciebie młodszy, Lauro, ja się
tym nie przejmuję, ale one?
Laura była przygotowana na to pytanie.
 Camille od razu zauważyła twoją żaglówkę i powiedziałam jej
prawdę. Bardzo dobrze to przyjęła. Myślę, że z Enzem też nie będzie
problemu. Obiecuję ci, Raphalu, że wszystko będzie dobrze. Znam ich,
spodobasz im się.
Znowu dostrzegła w jego oczach szczery blask, który pojawiał się,
gdy cieszył się na jakąś myśl.
 Zrobię im hamburgery według mojego przepisu. Jeżeli to ich nie
przekona, to składam swój fartuch!
Postanowili poczekać tydzień albo dwa, zanim zaczną pokazywać się
razem. Do tego czasu Raphal zdąży już poznać dzieci. Tymczasem
pozostaną w kontakcie telefonicznym. Było to frustrujące, ale nadrobią
zaległości, gdy przyjdzie czas!
Gdy Laura wsiadała do fiata, zawibrował telefon.
 Gdzie ty jesteś?  wykrzyknęła Rene tonem wyrzutu.  Co ty
wyrabiasz? Zebranie Salomone a zaraz się zacznie, a ja dzwoniłam do
ciebie co najmniej dziesięć razy!
 Przepraszam, miałam wyłączony dzwonek.
 Zbieraj się jak najszybciej. Sala Dawnych Weteranów, ulica Jeune 
Anarchasis.
Laura stała przez chwilę nieruchomo w miejscu, ze smartfonem w
jednej ręce i kluczami do fiata w drugiej. Najwyrazniej nikt nie chciał
dać jej chwili wytchnienia.
Victor Salomone przemawiał przed salą wypełnioną po brzegi. Laura
dostrzegła Rene w pierwszym rzędzie i dyskretnie przecisnęła się do
niej.
 Długo cię nie było!  odezwała się z wyrzutem.
 Musiałam wpaść do Admiralicji.
 Wiedziałam& Dobra, zapomnij na chwilę o swoim facecie, mamy tu
masę roboty. Ten kretyn od dziesięciu minut plecie bez ładu i składu.
Salomone, niczym kogucik, wspinał się na palce i dawał wyraz
swojemu oburzeniu.
 Nie zgadzamy się, żeby paryżanie mówili nam, jak mamy żyć!
Rybacy, winiarze, rzemieślnicy, to my nakręcamy lokalną gospodarkę i
mamy prawo, aby nas szanowano. Biurokraci chcą nas zniszczyć, ale my
tanio skóry nie sprzedamy i jeszcze nas popamiętają.
W tłumie rozległy się śmiechy. Mówca wiedział, jak schlebić swojej
publice. Salomone ciągnął dalej:
 Nasze wybrzeże padnie ofiarą własnego sukcesu. Mieliśmy
osiemset tysięcy turystów, za dwa lata ma ich być trzy miliony. Jak sobie
wyobrażacie życie w takim kołowrocie? I nie mam na myśli naszych
zatok i naszych ogrodów. Zjedzie się motłoch, ot co.
Gniewny pomruk podniósł się wśród części zgromadzenia. Inni
uważali, że trochę przesadzał, nawet jak na marsylczyka. Cienki głos
Salomone a uderzył w wysokie tony.
 Nikt w Cassis nie chce ani centrum parku, ani strefy przylegającej.
Laura była wstrząśnięta taką demagogią. Podeszła do mównicy,
poprosiła o mikrofon, zabrała go, zanim jej na to pozwolono, po czym
mocnym głosem przedstawiła swoje kontrargumenty.
 Nie zgadzam się z niczym, co zostało tutaj powiedziane. Jeżeli
projekt PNC nie ujrzy światła dziennego, w ciągu najbliższych lat
nadejdzie katastrofa. Nie będzie ryb, nie będzie rybaków, nie będzie
nurków. Jeżeli się tego nie ureguluje prawnie, promy i statki towarowe
będą pływać do Marsylii dowolną drogą. Nie mówiąc już o odpadach
wyrzucanych do morza i zanieczyszczeniu wybrzeża. Tak, to prawda,
ruch w okolicy będzie cały czas rósł, ale park pozwoli nam ten ruch
ukierunkować.
W sali nikt nawet nie pisnął.
 Mieszkam na najmniejszej z wszystkich calanques. Ostatnio, razem
z moim sąsiadem Jolem Bossisem, którego część z was zna,
zanurkowaliśmy i odkryliśmy trawę morską. Nie widziano jej tutaj od
lat. I wiecie co? Obok pływały całe ławice ryb& Mówię to po to, aby
zachęcić was do ponownego, uważnego przeczytania statutu, który wam
proponują. Mówi on o ochronie środowiska naturalnego przy
jednoczesnej dbałości o lokalną gospodarkę.
Laura przerwała, wyczerpana z powodu wysiłku, jaki włożyła w
swoje przemówienie.
 Co do mnie  podjęła  zamierzam wpisać Przylądek Admirała do
centrum parku. Jedyna korzyść, jaką mi to przyniesie, to świadomość, że
przekazuję swoim dzieciom dziedzictwo w nienaruszonym stanie.
Już miała odejść, gdy odezwał się Salomone.
 Piękna przemowa, pani Abrigore  powiedział, oklaskując ją jako [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl