[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odchylił się na tyle, aby móc powiedzieć:
- To już przeszłość, dziecinko.
104
RS
Azy zamgliły jej oczy. Dotknęła jego twarzy i poddała
się pocałunkom.
- Wiem - powiedziała potem drżącym głosem. - Na-
prawdę o tym wiem. - Ale w jej oczach widział niepew-
ność i lęk.
- Powiedz, o czym myślisz - poprosił.
- Nie chcę cię zawieść, Jack. Tyle zrobiłeś dla mnie
i dla Juliany.
Objął jej twarz i uniósł tak, by spojrzeć jej w oczy.
- Hej, tu nie chodzi o to, kto robi więcej, Melanie.
Zresztą to ja odnoszę wszelkie korzyści - żona, córka...
przyjaciel.
- Nie wspomniałeś o kochance.
Uśmiechnął się.
- Pocałuj mnie jeszcze raz, poruczniku.
- Tak jest, proszę pani.
Och. W chwili kiedy jego usta dotknęły jej warg, Me-
lanie poczuła, jak wszystko w niej drży.
- Mogłoby tak być przez całą wieczność - wyszeptał
i posadził ją sobie na kolanach.
Melanie wtopiła się w niego. Na wieczność. Tak samo
to odczuwała. Nie zgodziłaby się na ślub, gdyby nie była
pewna, że między nimi jest coś więcej, niż tylko seks
i dziecko. Nie potrafiła się przyznać sama przed sobą, że
go kocha. Jeszcze nie. W przeszłości dwa razy serce fatalnie
wyprowadziło ją na manowce. Przysięgłaby, że kochała na-
rzeczonych, ale to, co teraz przeżywała, było tak zupełnie
inne. Bo też Jack był inny. Silny, cierpliwy, mocarny.
Czy musiałam dwukrotnie dokonać złego wyboru, że-
by wreszcie potrafić wybrać mądrze? zastanawiała się.
Tymczasem ręka Jacka pracowicie wędrowała pod jej
szlafrokiem, aż wreszcie wszystkie myśli wywietrzały jej
105
RS
z głowy. W pewnej chwili Jack wstał, porwał ją na ręce
i zaniósł do pokoju, na łóżko.
Potem leżeli obok siebie, szczęśliwi i zaspokojeni.
Melanie nagle się roześmiała.
Uniósł głowę i spojrzał na nią z góry.
- Zmiejesz się? Zmiejesz się, kiedy ja ledwo dyszę?
- Nie. Zmieję się, bo przypomniałam sobie, dlaczego
poszłam wtedy z tobą do pokoju hotelowego.
- Dlatego, że oczarował cię mój wdzięk?
- Bo wiedziałam, że to będzie oszałamiająco ekscy-
tujące przeżycie.
Zsunął się z niej i położył na plecach.
- Przyjmuję to jako komplement.
- Lepiej nie. I bez tego masz wystarczająco wybujały
temperament. - Wstała, a on patrzył, jak idzie przez po-
kój do łazienki. Nie odrywał wzroku od jej pośladków.
Po chwili włączyła prysznic.
- Hej, Singer! - zawołała. - Czekasz na zaproszenie,
czy co?
Brakowało mu powietrza. Musiał zaczekać, aż znów
będzie mógł swobodnie oddychać. Z uśmiechem na
ustach wstał z łóżka, przeszedł przez pokój i otworzył
drzwi. Przez przejrzyste szkło zobaczył ją pod pryszni-
cem, mokrą i namydloną. Wystarczyło, aby przesunęła
gąbką po piersi, a on znów był na nią gotów.
- Zabijesz mnie, kobieto - wymruczał, wchodząc pod
prysznic. Oparł Melanie o ścianę i zaczęli od nowa się
kochać.
Melanie wyglądała przez okno na podwórko. Obser-
wowała swojego ojca, który przeprowadzał inspekcję rę-
106
RS
kodzieła Jacka: wybudowanego w stylu pałacowym pla-
cyku zabaw. Ci dwaj mężczyzni natychmiast się
zaprzyjaznili, zupełnie jakby połączył ich jakiś sekretny
związek. Ojciec już jej powiedział, że Jack jest dla niej
aż za bardzo odpowiedni. Nie sprecyzował jednak, co znaczy
to aż za bardzo . Ciekawe, jakiego szoku by
doznał, widząc, jak ona i jej świeżo poślubiony mąż swa-
wolą po całym domu i paradują nago do póznej nocy.
Uśmiechając się do siebie, patrzyła, jak sprawdzają
stabilność konstrukcji. Ojciec Jacka, David, zmarł przed
dwoma laty. Dlatego to Jack prowadził swoją siostrzyczkę
do ołtarza. Melanie słyszała, że David był wspaniałym,
spokojnym mężczyzną. Podejrzewała, że Jack odziedzi-
czył te cechy po nim.
- Nie wiesz, co ze sobą zrobić, co kochanie? - usły-
szała głos matki. Obejrzała się przez ramię. Obie matki,
Jacka i jej, niemal wyrywały sobie Julianę i ona sama
nie miała nic do roboty.
- Strasznie ją rozpuścicie. Nie poradzę sobie z nią,
gdy wyjedziecie.
- To przywilej babć - zaśmiała się Laura, matka Ja-
cka. - Sama radość i żadnych obowiązków.
Melanie roześmiała się i potrząsając z dezaprobatą
głową poszła do kuchni. Matka Jacka była wspaniała,
zupełnie jak Lisa. Wszystko było takie... perfekcyjne.
A perfekcja w czymś innym niż liczby na rachunku ban-
kowym przerażała Melanie. I czuła się dziwnie. Dziwnie
było mieć Jacka w swoim domu, widzieć jego rzeczy
w łazience. Nie była zazdrosna o swoje terytorium ani
nic takiego. Zrobiła mu miejsce w szafkach. Jednak kiedy
budzili się rano w jej typowo kobiecej sypialni, musiała
się uśmiechnąć. W tym otoczeniu wyglądał trochę głupio.
107
RS
Ale tylko tutaj. Budzenie się przy nim, wspólne posiłki,
rozmowy do póznej nocy, wszystko to było takie realne
i podnoszące na duchu. Melanie wprost przerażała myśl
o powrocie do pracy. A jeszcze bardziej bała się chwili,
gdy Jack będzie musiał wrócić na służbę.
Laura weszła do kuchni, niosąc tace na przekąski i na-
czynia po barbecue. Melanie chciała je od niej odebrać.
- Ja się tym zajmę. - Laura opłukała naczynia i wło-
żyła je do zmywarki. - Jak ci leci, kochanie?
- Dobrze. Szczerze mówiąc, wspaniale.
- Robisz wrażenie zaszokowanej.
- Nie spodziewałam się, że to będzie takie... łatwe.
- Ale dotarcie do tego punktu nie było łatwe, co?
- Rzeczywiście, nie - odparła ze smutkiem Melanie.
- Już na ślubie Lisy widziałam, że coś się między
wami kluje. - W odpowiedzi na spojrzenie Melanie, Lau-
ra posłała jej znaczący uśmiech. Melanie roześmiała się.
Już wiedziała, po kim Jack odziedziczył swój urok. - Nie
zdawałam sobie tylko sprawy, do jakiego stopnia jest to
poważne. Ale kiedy Jack zadzwonił i powiedział, że zo-
stał ojcem, od razu odgadłam, kto jest matką.
Melanie zaskoczyła domyślność matki Jacka. Przecież
prawie się nie znały.
- Cieszę się, że to aprobujesz, Lauro.
Laura poklepała ją po ręce i odezwała się przyciszo-
nym głosem, przeznaczonym tylko dla uszu Melanie.
- Rozumiem, przez co przechodzisz. Czasami wszy-
stko układa się za dobrze, i to nas przeraża. - Laura przez
chwilę wpatrywała się w przestrzeń, a słodki uśmiech
opromieniał jej twarz. - Ale nie zawsze musi się to zle
skończyć.
Melanie parzyła kawę.
108
RS
- Jack jest dobrym człowiekiem. Pobraliśmy się i je-
steśmy przyjaciółmi.
- Przyjaciółmi? - zakpiła Laura ze śmiechem. - Pa-
trzycie na siebie tylko po przyjacielsku? I po przyjaciel-
sku ze sobą śpicie? Przecież wy nie możecie ani na chwilę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]