[ Pobierz całość w formacie PDF ]
poważnymi tematami. W przeciwnym wypadku mogę się od razu wygadać
przed Mirandą. Chyba zauważyłeś, że jestem z natury bardzo szczera?
- Nie musisz mi o tym przypominać. - Skręcił na parking przed
lombardem Charliego. - Kiedyś kupiłem tu zegarek. Facet, który to
prowadzi, jest naprawdę uczciwy.
53
R S
- A ja sądziłam, że w gazecie płacą ci tyle, że nie musisz
zaopatrywać się w lombardach. - Wysiadła z samochodu i wręczyła mu
pierścionek. - Ty to załatw.
Alec nie podejrzewał, że ich historyjka o zamianie pierścionków
wyda się właścicielowi lombardu tak podejrzana. Długo i wnikliwie
przyglądał się brylantowi, szukając ukrytych skaz. Wreszcie zdumiony
zapytał:
- Dlaczego chcecie się go pozbyć?
To było dobre pytanie, ale nie potrafili na nie odpowiedzieć.
- No cóż... - zaczął Alec.
- Czy ten zegarek kupił pan u mnie? - przerwał mu Charlie. Gdy
Alec przytaknął, właściciel lombardu pytał dalej: - Ile pan za niego
zapłacił?
Gdy Alec przypomniał mu sumę, głos Charliego stał się mniej
przyjazny.
- Nie zrobiłem na tym dobrego interesu.
- Delikatnie powiedziane - szepnęła Claire.
Alec kopnął ją w kostkę i z miną niewiniątka spojrzał na Charliego.
- Chodzi o to... - zaczął mówić, lecz Claire odepchnęła go od lady i
pochyliła się w stronę sprzedawcy.
Sądząc, że zapomniała, jak krótką ma sukienkę, Alec objął ją
ramieniem i przyciągnął do siebie. Natychmiast zaczęła poprawiać włosy,
co było widomą oznaką tego, że znów ją zdenerwował.
- Mój narzeczony nie chce panu powiedzieć prawdy, bo się wstydzi.
- Zanim Alec zdążył zaprotestował, dostał ostrą sójkę w bok. - Widzi pan,
ta historia jest nieco skomplikowana i trochę wstydliwa. Ten pierścionek
należał do siostry jego babki, którą on bardzo kochał. Ponieważ jej
54
R S
małżeństwo było bardzo udane, uznał, że ten pierścionek przyniesie nam
szczęście. Lecz po latach prawda wyszła na jaw. Mąż ciotecznej babki był
tak naprawdę zakochany w jego babci i to dla niej kupił ten klejnot.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że cioteczna babcia...
- Czyli siostra babci? - upewnił się Charlie.
- Właśnie. No więc ona zaczęła opowiadać o swojej siostrze okropne
kłamstwa i odbiła jej narzeczonego. Teraz, gdy bohaterowie, tego dramatu
już nie żyją, uznaliśmy, że nad tym pierścionkiem ciąży rodzinna klątwa.
Alec z uznaniem popatrzył na Claire. Jak mógł kiedykolwiek
pomyśleć, że ta kobieta nie potrafi kłamać? Wydawała się z siebie bardzo
zadowolona, miała zaróżowione policzki i błyszczące oczy. Z rozmyślań
wyrwało go pytanie Charliego:
- I uważacie, że inny pierścionek, który ktoś musiał zastawić w
lombardzie, przyniesie wam szczęście?
Claire zacisnęła usta, wyprostowała się i strząsnęła ramię Aleka.
- Proszę nam po prostu pokazać pierścionki.
- Dobrze, już dobrze - uspokoił ją Charlie. - Te w drugim rzędzie są
w podobnej cenie.
Alec spodziewał się, że Claire porwie pierwszy lepszy pierścionek i
sprawa będzie załatwiona. Jednak ze zdumieniem zobaczył, że dokładnie
ogląda wszystkie błyskotki i po kolei je przymierza.
- %7ładen z tych mi się nie podoba - stwierdziła wreszcie.
- Nie mamy czasu, po prostu jakiś wybierz.
Jeszcze raz przyjrzała się pierścionkom i nagle jej twarz przybrała
wyraz rozmarzenia.
- Wiesz co, nie chcę pierścionka z brylantem. Podobnie jak Ania z
Zielonego Wzgórza uważam, że są zimne i brzydkie.
55
R S
- Wszystkie zaręczone kobiety noszą pierścionki z brylantami.
Claire podeszła do innej gabloty.
- Spójrz na ten przepiękny szafir.
Musiał przyznać, że kamień rzeczywiście odznaczał się niezwykłą
urodą. Wspaniale oszlifowany klejnot osadzony był w prostej, złotej
obrączce.
- Zraziłam się do brylantów. Chcę ten - upierała się Claire.
- To będzie wyglądało trochę dziwnie. Ludzie pomyślą, że jestem
skąpy.
Claire zignorowała słowa Aleka i powiedziała tonem kończącym
wszelką dyskusję:
- Bierzemy ten.
- Będę wam trochę winien - zauważył Charlie, podając Claire
pierścionek z szafirem.
Pasował jak ulał.
Alec już miał powiedzieć, że wszystko jest w porządku, lecz Claire
wskazała na starą maszynę do pisania firmy Underwood.
- Dorzuci pan jeszcze to i będziemy kwita.
Charlie wzruszeniem ramion potwierdził umowę i podał maszynę
Alekowi, który, przyzwyczajony do swego laptopa, zachwiał się pod
nieoczekiwanym ciężarem.
- Po co ci ten złom?
- Chcę skończyć mój artykuł o odpadach w południowym Ridgeville.
Poczekam na ciebie w samochodzie.
Wyszła ze sklepu, zostawiając go objuczonego ciężarem i
bezskutecznie usiłującego otworzyć nogą drzwi. Natychmiast pomógł mu
Charlie, który na pożegnanie szepnął:
56
R S
- Dziewczyny, które zraziły się do brylantów, muszą być trudne we
współżyciu.
Alec spojrzał na Claire, podziwiającą swój nowy pierścionek.
- Nie musi mi pan tego mówić, już się o tym przekonałem. Ale
jestem przygotowany na wszystko.
- Nie wiem, jak pan tego dokonał, ale wszystkie pliki zniknęły. - Sid,
specjalista z firmy komputerowej, złośliwie się uśmiechnął i bezlitośnie
ciągnął dalej: - Wie pan, komputer to nie cylinder magika i jak coś znika,
to na dobre.
- Wielkie dzięki - odpowiedział Mick słabym głosem, starannie
unikając karcącego spojrzenia Hanka.
Hank nie wierzył własnym uszom. Jeszcze przed godziną Sid bawił
go opowieściami o tym, jak różni zidiociali dziennikarze i urzędnicy,
którzy nigdy nie powinni być dopuszczani do komputera, kasują
najważniejsze dane, np. raporty roczne i bazy danych. Niektórym udaje się
nawet wyczyścić cały twardy dysk. A teraz właściciel ich gazety dokonał
równie niezwykłego wyczynu.
Na koniec Sid przekazał im wyrazy współczucia, spakował swoją
walizeczkę i po cichu zniknął. Po jego wyjściu Hank usiadł przy biurku
Aleka, zarzucił nogi na blat i pogrążył się w ponurych rozmyślaniach.
Przygniatającą ciszę przerwał wreszcie Mick.
- Całe szczęście, że Tribune" wychodzi dopiero od kilku lat. To
zawsze mniejszy wstyd, niż gdybyśmy byli starą gazetą z tradycjami.
Zatem nasza wpadka to jeszcze nie koniec świata.
- Mick, my wydamy ten numer.
Hank sam był zaskoczony swoim nie znoszącym sprzeciwu tonem.
57
R S
- Nie ma mowy. Większość materiału przygotowali Alec i Claire, a
wrócą dopiero w poniedziałek. Nie zdążą wszystkiego odtworzyć w ciągu
kilku godzin.
- Ja mam kopie swoich artykułów. Może Alec też przegrywa swoje
teksty na dyskietki.
- Jeśli myślisz o natychmiastowym ściągnięciu go do redakcji, to
zapomnij o tym - powiedział Mick. - Poprosiłem go, żeby nie zostawiał
numeru, pod którym będzie osiągalny. Bałem się, że co chwila
zawracalibyśmy mu głowę. Próbował protestować, ale przekonałem go, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]