[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kreda, zorientowawszy się, że wezwał nas oboje. Wtedy nie miałem pojęcia dlaczego, ale pózniej to
przyznałaś. Sądziłaś, że chcę wystąpić o rozwód. Jedynym powodem takiej reakcji mogło być to, że
wciąż chcesz wrócić...
Zignorował jej słaby protest i kontynuował:
- ...i ciągle mnie kochasz, ale powstrzymujesz uczucia, bo się boisz. Dostałaś brutalną nauczkę, że w
miłości nie ma żadnej gwarancji. Zajmujesz się ubezpieczeniami - myślę, że wiesz o tym lepiej niż ja.
Fakty i liczby. Stłucze się szyba klientowi, to się ją wymienia. Pęka ci serce - cóż, nie masz szczęścia.
%7ładne pieniądze świata nie ubezpieczą cię przed bólem serca.
Lauren cofnęła swoją nogę, poczuwszy, że dotknął jej stopą.
- Nadal nie rozumiem, dlaczego wciÄ…gasz do tego ArabellÄ™.
- Boisz się kochać mnie, ale jeszcze bardziej boisz się kochać Arabellę. Myśl o tym, że mogłabyś
zaangażować się uczuciowo, przeraża cię. Z powodu Becky.
Poczuła, że z policzków uchodzi jej krew.
- Zack, proszÄ™ nie...
74
GDY WYBIAA DWUNASTA
- Na miłość boską, bądz uczciwa wobec siebie... i mnie... chociaż raz!
Miłość do niego rozrywała jej serce. Spojrzenie jego oczu szarpało duszę.
- Tak - powiedziała szeptem. - Boję się. Dlatego że straciłam Becky.
Oparł się, jakby uszło z niego całe życie.
- Gdybym przyszedł do ciebie - mówił załamanym tonem - i powiedział, bądzmy znowu razem, tylko
my dwoje, żadnych dzieci, do końca naszych dni, czy wtedy...
- Zack. - Lauren starała się opanować szloch. - Zawsze chciałeś mieć dużą rodzinę. Chciałam i nadal
chcę, byś kiedyś spotkał inną kobietę, ożenił się z nią i miał to, o czym zawsze marzyłeś, dom pełen
słońca, szczęścia i dzieci!
Spojrzał na nią. Jego twarz bladła w oczach.
- Dobry Boże! - W jego oczach pojawił się lęk. - O to chodzi, tak! Odrzuciłaś mnie na początku,
ponieważ nie mogłaś sobie poradzić z... z tym, co się stało. Ale pózniej pojawił się inny powód!
Lauren, powiedz, że to nieprawda? Powiedz, że to nie zdrada.
Wstała.
- Zack, masz dopiero trzydzieści lat. Możesz spotkać kogoś innego, ożenić się, mieć wspaniałą
rodzinę, o jakiej zawsze śniłeś.
Uderzył pięścią w stół. %7łyły na skroniach mu nabrzmiały. Wstał, chwycił kule i pokuśtykał wokół
stołu, by stanąć z nią twarzą w twarz.
Lauren skurczyła się.
- Za kogo mnie masz! - grzmiał. - To ciebie pragnąłem. Ciebie zawsze chciałem! Dzieci? Oczywiście,
że chciałem mieć dzieci. Ale przede wszystkim ciebie. Dlaczego, do diabła, nie powiedziałaś mi tego
wcześniej?
GDY WYBIAA DWUNASTA
75
Napięcie między nimi było tak silne, że powietrze niemal iskrzyło.
- Ponieważ cię kocham! - wykrzyknęła. - Właśnie dlatego powiedziałam ci już raz i powiem znowu...
ChcÄ™ dla ciebie tego, co najlepsze.
- Ty ciągle mnie kochasz. - Zack wyglądał na całkowicie rozbitego. - Powinienem się domyślić,
uwierzyć głosowi serca. Ale ty powinnaś powiedzieć mi o tym wcześniej. Zwlekałaś zbyt długo! -
Jego głos drżał. - Jeśli pragniesz mnie teraz, to musisz przyjąć i Arabellę, bo jesteśmy nierozłączni.
Lauren czuła, że serce jej pęka. Do czego doprowadziła? Nigdy jeszcze nie czuła się tak jak teraz.
Kochała Zacka i pragnęła go aż do bólu. Ale pojawiła się Arabella. Lauren nie mogła pozwolić sobie,
by ją pokochać. Ryzyko było zbyt wielkie.
Minęła go ze szlochem i skierowała się do drzwi. Zack nie poszedł za nią.
Zresztą, nie spodziewała się tego.
ROZDZIAA SZÓSTY
- Ciociu Lauren! - Arabella, z zaróżowionymi po paru go- , dżinach saneczkowania policzkami,
zatrzymała się nagle, kiedy w drodze do domu przechodziły obok centrum handlowego. -Patrz!
Lauren spojrzała w kierunku wskazanym przez palec dziewczynki. W rogu parkingu wydzielono
miejsce na sprzedaż choinek.
Choinki to dekoracje, podarunki... wspomnienia. Nie chciała mieć z tym nic wspólnego. ~'r
- Przykro mi, Arabello - powiedziała, ruszając do przodu - nie wzięłam torebki.
- Czekaj! - Zciągnąwszy jedną z rękawiczek, dziewczynka wsunęła palce do kieszeni kurtki. -
Adwokat mi to dał - pokazała dziesięciodolarowy banknot - przed wyjazdem z Los Angeles, na
nieprzewidziane okoliczności. Jej oczy błyszczały radośnie. - To jest nieprzewidziana okoliczność,
prawda?
Lauren poczuła się osaczona. Ale czy mogła odmówić dziecku choinki?
- Starczy tylko na małą.
- Ciociu Lauren, może być mała. - Twarz Arabelli rozpromieniła się.
Lauren rozejrzała się. Wszędzie leżał głęboki śnieg.
- Ale jak jÄ… zaniesiemy do domu?
- Poprosimy pana, by przywiązał drzewko do sanek. Jesteśmy dwie, damy radę dociągnąć do
Lindenlea.
GDY WYBIAA DWUNASTA
77
Olbrzymi pług śnieżny nadjechał z hałasem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]