[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odczuła jakoś szczególnie jej skutków. Nie zwierzyła się jednak z tego Mikołajowi,
bardzo poruszona przekazaną relacją. Jeśli znajomy inżynier  a z opowieści
chłopaka wynikało, że jest niegłupi  uważa zalanie za dzieło człowieka& Cóż,
to z całą pewnością pozwala na użycie tego motywu w książce, ale może warto też
się zastanowić nad rzeczywistością pozaliteracką. To kolejna zagadka,
po zniknięciu Jadzi i Haninej opowieści o nurkach z podziemi, która pojawiła się
w jej polu widzenia w ostatnich dniach.  Czy to wszystko może się jakoś łączyć
ze sobą? Eee, ponosi mnie wyobraznia. Nie jestem w centrum wydarzeń,
to złudzenie. Zresztą, czy w tym zapyziałym, sennym mieście mogłaby się
wydarzyć taka historia? Terroryści nie interesują się prowincjonalnymi dziurami .
Mikołaj zauważył, że jego informacje zrobiły na Wandzie wrażenie. Wyraznie
jednak, wbrew obietnicy, nie miała ochoty rozmawiać o tym. Była zmartwiona
utratą dużego fragmentu tekstu  po raz pierwszy zdecydowała się pisać od razu
na komputerze, bez rękopiśmiennego brudnopisu, i od razu taka wpadka& Chłopak
musiał poświęcić chwilę na wydobycie niezatytułowanego pliku z komputerowych
czeluści, ale poszukiwania się powiodły. Nie drążył już jednak tematu powodzi,
zależało mu bowiem na zasięgnięciu rady starszej pani w sprawie fotografii.
Trochę onieśmielony opowiedział Wandzie, prosząc o dyskrecję, o planach
przygotowania wystawy własnych zdjęć.
 Trochę to głupio, bo przecież nie jestem prawdziwym fotografem. W dodatku
teraz wszyscy fotografują, na pewno wiele osób robi to lepiej niż ja. Ale te
cmentarze są takie piękne, no i mam wyrazny cykl zdjęć, na jeden temat
i w podobnej stylistyce&
 W ogóle tak nie myśl:  inni robią to lepiej albo  jestem gorszy . Zawsze
znajdziesz kogoś lepszego od siebie i kogoś gorszego  nie warto się porównywać.
Pytanie brzmi: czy mam coś do przekazania? Czy to jest dla mnie ważne? A nie:
co sobie inni pomyślą? Przepraszam, że ci tu takie dydaktyczne smrodki funduję,
ale ostatecznie jestem starą babą i dość doświadczoną. I nie mam za bardzo komu
tych doświadczeń przekazywać. Padło więc na ciebie.  Wanda roześmiała się
z zakłopotanej miny Mikołaja.
 Myśli pani, że warto spróbować?
 Na pewno warto. Jeśli masz taką możliwość, to głupio byłoby z niej nie
skorzystać. Licz się z tym, że usłyszysz również negatywne recenzje; choćby twoje
zdjęcia były najlepsze na świecie, zawsze znajdzie się ktoś, kto skrytykuje to,
co robisz. Ale czy to jest takie ważne? Na pewno wielu osobom będą się podobały.
Mikołaj zobaczył w wyobrazni jedną osobę, której, miał nadzieję, jego zdjęcia
będą się podobały: rudą, długonogą piękność, która może zechce być jego
dziewczyną. Ten widok  choć tylko wyobrażony  całkiem mu wystarczył.
Przekonany do pomysłu wystawy, która, co nie będzie łatwe, musiałaby być gotowa
na poniedziałek, pożegnał się z wiedzmą i pojechał do miasta.
Z powodu dwu nieplanowanych spotkań przygnał do Starowolskiej spózniony,
zziajany i podniecony. Minęło trochę czasu, nim zorientował się, że Moniki nie
ma w kawiarnianej sali. Dzwonił do niej przez cały wieczór, w przerwach pomiędzy
odbieraniem telefonów i esemesów z gratulacjami z powodu lodowiska
i wieszaniem płaszczy klientów. Bez powodzenia. Dzwonił w nocy, też bez efektu.
Koło dziesiątej wieczorem, kiedy Wanda na dobre pogrążyła się w pracy nad
książką, zadzwonił telefon. Nie chciało jej się podnosić, ale w końcu odebrała.
To była Krysia, spłoszona i speszona, jak to ona. Przeprosiła dziesięć razy,
że pózno, że przeszkadza, ale kiedy przeszła wreszcie do rzeczy, Wanda przysunęła
sobie krzesełko, usiadła i zaczęła notować. Krysia spotkała się z Heniem. Pominęła
w rozmowie z Wandą takie  nie całkiem nieistotne  szczegóły, jak to, że przyniósł
kwiaty i wielkie pudło czekoladek, że był ogolony i odprasowany, i w dodatku cały
czas bardzo grzeczny. Zrelacjonowała za to ze szczegółami opowieść Henia
o planowanym przez Kundla i jego samego (nie umniejszał, o dziwo, swojej roli)
skoku na podziemia rynku. Wanda słuchała uważnie, co dodawało Krysi odwagi.
 Ten drań wszedł do cioci mieszkania, dokładnie tak, jak podejrzewałam, kiedy
ciocia była na kolacji u mnie. Henio wiedział, że zapraszam ciotkę, nawet pomagał
mi wtedy z zakupami. Przyznał się, że skopiował klucze, ale nie oddał mi ich,
zabrał mu je ten Kundel. Henio myśli też, że Kundel poszedł jeszcze raz do cioci
mieszkania, bo tak się odgrażał, nie ufając staranności Henia w szukaniu listów
do wujka. Myślę, że to on mógł zostawić te czarne ślady na drzwiach. Henio
podejrzewa też, że topielec z podziemi rynku to może być Kundel, ale boi się iść
na policję. No bo jeżeli Kundel jednak znalazł skarb i uciekł z nim za granicę,
utopił się ktoś inny, a Henio pójdzie i powie, że tam był wiadomej nocy,
to po prostu go zamkną. Bo jak udowodni, że nic nie zrobił?
 Zaraz, zaraz, drogie dziecko, jaki skarb, jaki topielec, jaki kundel? O czym
ty mówisz?
 Henio znalazł w archiwum wujka na uczelni korespondencję z jakimś rosyjskim
naukowcem na temat ukrycia w podziemiach rynku ikon skradzionych z wystawy
w muzeum. To wszystko było tajne i Henio wywnioskował, że te skarby ciągle tam
mogą być. No i postanowił je wydostać, a ponieważ nie umiałby zrobić tego sam,
opowiedział o wszystkim swojemu koledze, który nazywa się Kundel. On handluje
różnymi dziełami sztuki i mógłby te ikony sprzedać. I teraz nie wiadomo, czy
Kundel wystawił Henia, wykopał skarb i uciekł, czy to on jest tym trupem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl