[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Widać było, że nawet przez myśl mu nie przeszło, że Newickowi wolno było robić coś tak
bardzo złego.
Hrabia zadumał się przez chwilę. Wciąż patrzył na chłopca.
- A umiesz pisać? - zapytał.
- Tak - odparł Cedryk - ale nie za dobrze.
- Usuń to wszystko ze stolika - rozkazał jego hrabiowska mość - i przynieś pióro,
atrament i kartkę papieru z mojego biurka.
53
Pastor Mordaunt był tą sytuacją coraz bardziej zaciekawiony. Fauntleroy zręcznie
wykonał polecenia dziadka. W ciągu kilku chwil przyniósł papier, wielki kałamarz i pióro.
- Proszę, dziadziu - powiedział wesoło - teraz możesz pisać.
- Ty będziesz pisać - odparł hrabia.
- Ja!  wykrzyknął mały lord Fauntleroy i zaczerwienił się po same uszy -ale czy
wystarczy, jeśli to ja napiszę list? Nie umiem jeszcze pisać poprawnie, jeśli nie mogę
zajrzeć do słownika ortograficznego i nikt mi nie podpowie...
- Wystarczy - odpowiedział jego hrabiowska mość. - Higgins nie dba
0 zasady ortografii. Przecież to ty jesteś filantropem, nie ja. Proszę zanurzyć pióro w
atramencie!
Mały lord wziął pióro i zanurzył je w kałamarzu, po czym oparł się na stole, by zająć
wygodniejszą pozycję.
- No więc - zapytał - co mam napisać?
- Możesz napisać tak:  Higginsa na razie nie należy usuwać i podpisz:  Fauntleroy -
powiedział hrabia.
Chłopczyk znowu umoczył pióro w atramencie, pochylił się nad kartką
1 zaczął pisać. Czynność zajęła mu dużo czasu i mozołu, ale włożył w nią całą
swoją duszę. Po dłuższej chwili, kiedy pismo było wreszcie gotowe, podał je dziadkowi
z lekkim uśmiechem, widać było, że jest zaniepokojony.
- Naprawdę sądzisz, że to wystarczy? - zapytał.
Hrabia spojrzał na list. Z trudem powstrzymał się od uśmiechu.
-68-
- Tak - odparł. - Higgins z pewnością uzna to za zadowalające. Wręczył pismo pastorowi
Mordaunt, który przeczytał następujące słowa:
Drogi panie newik proszę by pan higins nie został usónięty teraz jeszcze i gorąco
dziękują.
z uważaniem FAUNTLEROY
- Pan Hobbs zawsze w ten sposób kończył swoje listy - powiedział mały lord. - I
pomyślałem też, że dobrze jest powiedzieć  proszę . Czy aby poprawnie napisałem
 usunięty ?
- Cóż, niezupełnie tak, jak podają w słowniku - odpowiedział hrabia.
- Tego właśnie się obawiałem - rzekł Fauntleroy. - Powinienem był zapytać. Wiesz,
dziadziu, tak to bywa ze słowami składającymi się z wielu sylab, że trzeba zajrzeć do
słownika. Tak jest najbezpieczniej. Napiszę jeszcze raz.
Rzeczywiście napisał list jeszcze raz, pytając dziadka o trudniejsze wyrazy.
- Ortografia to coś bardzo dziwnego - powiedział. - Często wszystko wygląda na
papierze inaczej, niż człowiek myśli. Myślałem, że  usunięty to nic aż tak strasznego, a
tymczasem... Ortografia bywa naprawdę przerażająca.
Odchodząc pastor Mordaunt zabrał list, ale prócz tego wyniósł coś jeszcze, znacznie
poprawił mu się nastrój. Czuł się o wiele lepiej niż dawniej, kiedy wracał do domu z wizyt
składanych na zamku Dorincourt.
Kiedy wyszedł, Fauntleroy, który odprowadził go do drzwi, wrócił do dziadka.
- Czy mógłbym teraz pójść do Najdroższej? - zapytał. - Myślę, że ona na mnie czeka.
54
Przez chwilę hrabia milczał.
- Ale w stajni jest jeszcze coś dla ciebie, co powinieneś najpierw zobaczyć - powiedział. -
Zadzwoń na służbę.
- Skoro tak sobie życzysz - odparł Fauntleroy, lekko zaróżowiony. -Jestem ci bardzo
wdzięczny, ale może lepiej byłoby, gdybym zobaczył to jutro. Ona czeka tam na mnie i
czeka...
- Dobrze - odpowiedział hrabia - każemy zaprząc do powozu. - Potem dodał obojętnym
tonem: - Myślałem o kucyku.
Małemu lordowi aż dech zaparło w piersi.
- Kucyk! - wykrzyknął. - A czyj to kucyk?
- Twój - odrzekł hrabia.
- Mój? - zawołał malec. - Mój... tak jak te wszystkie rzeczy na górze?
- Tak - odpowiedział dziadek. - Chciałbyś go zobaczyć? Chcesz, bym kazał go
przyprowadzić?
-69-
obchodziło, czy żyje, czy umarł, chyba że mogli z tego skorzystać albo też coś stracić.
Patrzył na wielkie połacie ziemi, które do niego należały, i wiedział to, czego nie
uświadamiał sobie mały lord Fauntleroy - jak daleko one sięgają, jak wielką mają wartość
i ilu ludzi ma tam swoje domy. Wiedział także - co zapewne nie przyszłoby do głowy
chłopcu - że we wszystkich tych domach, skromnych czy bogatych, nie było
prawdopodobnie nikogo, bez względu na to, jak zazdroszczono hrabiemu bogactw,
pozycji i władzy, kto mógłby choćby przez krótką chwilę pomyśleć o dostojnym dziedzicu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl