[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że poczuła się zrelaksowana i wypoczęta. Mając świadomość pełnej kontroli nad sobą,
mogła już bezboleśnie myśleć o Jamesie. Zmieniając miejsce pobytu, zawiadamiała Ewę o
swoich planach, a na nieśmiałą wzmiankę matki o Draytonie odpowiedziała, że zdołała
pogodzić się z całą sytuacją i wybić go sobie z głowy raz na zawsze. Wiedziała, że
wkrótce będzie w stanie powrócić do Bowness i podjąć na nowo starania o rozkręcenie w
okolicy jakiegoś interesu i kupienie domu na stałe. Chciała tam właśnie pozostać, bez
względu na to, czy pan i pani Drayton zamieszkają w Hardath, czy nie. Ten rozdział był
dla niej definitywnie zamknięty.
Ostatni tydzień swoich wakacji zdecydowała się spędzić w Pitlochry. Miejsce to
poleciła jej jedna z napotkanych po drodze turystek. Wychwalała sklepy i skansen, w
którym można było obejrzeć i nabyć prawdziwą owczą wełnę i celtycką biżuterię, a nade
wszystko można było obserwować łososie, dla których nastawał właśnie okres tarła i które
pokonywały teraz drogę w górę rzeki, aby tam złożyć ikrę.
Jadąc do Pitlochry, Gemma przejeżdżała przez małą miejscowość Killin, w której
zatrzymała się na posiłek. Wyborny obiad w niewielkiej, przytulnej restauracji wprawił ją
w doskonały humor. Postanowiła wybrać się na spacer po obfitym posiłku. Przeszła się po
mieścinie, która urzekła ją swoimi małymi domkami, wspaniałym starym kościółkiem i
kamiennym mostem. Miała dziwne uczucie, że zna to miejsce od zawsze, że jest jego
70
S
R
częścią. Postanowiła pozostać tu. Pitlochry mogło jeszcze zaczekać. W pobliżu uroczego
mostu znalazła mały, przytulny pensjonat, w którym zdecydowała się zatrzymać. Nie
tracąc czasu wróciła do samochodu, wyjęła z niego bagaże i udała się do pensjonatu.
Pani Fisher i jej mąż byli rodowitymi Szkotami i tworzyli pogodną, dobraną parę.
Jack pracował dla lokalnej sieci wodociągowo-elektrycznej, a Edie prowadziła pensjonat.
Mieli dorosłego syna, który mieszkał w Durham, a którego zdjęcia znajdowały się w
całym domu. Gemma była jedynym ich gościem; pani Fisher wyjaśniła, że to dlatego, iż
sezon jeszcze się nie rozpoczął.
Dzięki temu Edie dała jej najlepszy pokój ze wspaniałym widokiem na rzekę i
centralnym ogrzewaniem (co było niezwykle istotne, bo noce nadal bywały chłodne.)
Aazienka była tuż obok pokoju Gemmy. Dziewczyna zamówiła także śniadania i kolacje, a
pani Fisher okazała się doskonałą kucharką i Gemma śmiała się, że po paru dniach jej
kuchni na pewno przytyje.
Edie na początku była przerażona, kiedy dowiedziała się, że gości u siebie
wegetariankę, ale wkrótce przywykła do tego, a nawet przyznała, że gotowanie jarskich
potraw, to dla niej miła odmiana. Fisherowie byli dla Gemmy bardzo mili i przyjazni,
zaproponowali nawet, aby wieczorami przychodziła do nich na telewizję. Dziewczyna
szybko polubiła te wieczory w rodzinnej atmosferze, kiedy siedzieli sobie razem, rozma-
wiając o tym i owym, a ona bawiła się z psem Fisherów, Hettie.
Jack często skarżył się, że suka nie ma zbyt dużo ruchu, więc Gemma z
przyjemnością zabierała ją ze sobą na poranne spacery. Pogoda była bardzo zmienna - w
jednej chwili piękne słońce, a zaraz potem pochmurnie i ciemno. Deszcz przychodził i
odchodził, można się było go spodziewać w każdej chwili. Pomimo złej aury Gemma
starała się jak najmniej przebywać w domu. Każdego dnia odbywała dalekie spacery,
zabierając ze sobą psa.
Niedaleko Killin znajdowała się góra Ben Lawers - jedna z najwyższych w Szkocji.
Przemierzanie tras w okolicy tej góry należało do ulubionych zajęć dziewczyny. Jej pobyt
w miasteczku przedłużył się bardziej, niż to planowała. Zdawała sobie sprawę, że czas już
wracać do Bowness, jednak odkładała decyzję wyjazdu z dnia na dzień.
Tego ranka wybrała się szczególnie daleko. Szło jej się tak dobrze, że zamyśliwszy
71
S
R
się, dopiero po dłuższym czasie zorientowała się, jak daleko zaszła. Zauważyła też, że
pogoda zmieniła się nagle: lekki deszcz, który dotychczas wydawał się przyjemny i
niegrozny, zapowiadał nadchodzącą ulewę. Gęsta, zimna mgła zdawała się opadać coraz
niżej, tak że niedługo miała zasłonić całkowicie widoczność. Gemma spojrzała w tył -
okazało się, że weszła bardzo wysoko na Ben Lowers, a niewielkie Killin, pozostało
gdzieś w oddali.
Hettie najwyrazniej poczuła się niepewnie, bo zaczęła łasić się do jej stóp i nie
odstępowała jej na krok. Gemma pomyślała, że cieszy się z towarzystwa psa, a
przynajmniej nie czuła się samotnie w obliczu nadchodzącej ulewy. Zdecydowała, że
należy wracać. Nawet jeśli chmury rozejdą się, a mgła opadnie, deszcz zbliżał się z każdą
chwilą i dalsza wędrówka nie miała sensu. Wracając znaną ścieżką, dziewczyna marzyła o
gorącej kąpieli i przepysznej zupie pani Fisher.
Idąc tak i myśląc o przyjemnościach, które czekają ją po powrocie, Gemma
zorientowała się nagle, że mgła przesłoniła jej widoczność, uniemożliwiając rozpoznanie
drogi, a zarys miasteczka, jeszcze niedawno tak wyrazny, rozpłynął się we wzmagającym
się deszczu. Wtedy przestraszyła się bardzo. Rozejrzała się dookoła. Hettie nagle gdzieś
zniknęła, zostawiając ją samą. Zaczęła wołać psa po imieniu, jednak jej okrzyki pozostały
bez odzewu.
Była teraz sama, wśród mgły i deszczu, bez żadnego pomysłu na wyjście z tej
sytuacji. Idąc przed siebie, w panice przyspieszyła jeszcze kroku. Ciepłe ubranie zaczęło
przemakać, a zimna mgła zmroziła ją porządnie. Palce miała zmarznięte, włosy pod
kapturem wilgotne. Solidne buty już dawno przestały chronić jej stopy przed wilgocią.
Zaczęła biec - zdawała sobie sprawę, że nie było to mądre, ale nie mogła nic na to
poradzić.
Nagle poczuła, jakby została zupełnie sama na świecie, a wszystkie siły natury
sprzysięgły się przeciwko niej. Z oczu potoczyły się jej łzy strachu i bezsilności. Nagle
[ Pobierz całość w formacie PDF ]