[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z jaką spełniał wszystkie miłosne obrzędy. Jake Raglan kocha ją. Była tego równie pewna, jak
własnego istnienia. Rebeka czuła się szczęśliwa i po raz pierwszy w życiu zadowolona, że tak
właśnie pokierował nią los.
Czy dobrze się czujesz? usłyszała zatroskany głos kochanka. Uśmiechnęła się,
spoglądając na jego przystojną, pociągłą twarz. Delikatnie odgarnęła z jego czoła wilgotny
kosmyk.
Wspaniale odparła radośnie. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek czuła się lepiej niż
w tej chwili.
Jake odpowiedział jej uśmiechem, gładząc policzek Rebeki i odgarniając włosy z jej
twarzy.
To przyjemne wrażenie może nie potrwać długo, jeśli nie wstaniemy zaraz i nie
ubierzemy się ciepło. %7łar chwili ulatuje bardzo szybko, kiedy leży się w śniegu.
W jakim śniegu? zapytała niewinnie Rebeka, przymykając oczy. Przeżyliśmy
właśnie pożar lasu. Niemożliwe, żeby był tutaj jakiś śnieg.
Powiedz to tym, którzy odnajdą nasze zamarznięte ciała splecione w dość
niedwuznaczny sposób.
Te ostatnie słowa zwróciły uwagę Rebeki. Zapomniała zupełnie, że oprócz nich po
okolicy spacerowało tej nocy wielu jej krewnych. Natychmiast zerwała się na równe nogi,
poprawiając ubranie i wstydząc się rumieńca, który coraz silniej różowił jej policzki. Zimny
wiatr owiewał części ich ciała, które rzadko wystawione były na działanie sił natury. Rebeka
drżała z radości i zachwytu.
Jake przygarnął dziewczynę do siebie, okrywając ją własną kurtką. Nie mógł uwierzyć w
to, co zrobili. Nigdy w życiu nie uległ tak spontanicznie pragnieniu zmysłów. Kochanie się
pod gołym niebem uważał za coś raczej niezwykłego, lecz kochanie się w śniegu... To było
zupełnie niepodobne do niego. Czy mogło jednak być coś wspanialszego niż pójść za głosem
instynktu wśród wysokich drzew okrytych dziewiczym śniegiem? Kiedy stał tak, ogrzewając
Rebekę ciepłem swego ciała i tuląc się do jej ramion, zdał sobie sprawę, że tego wieczoru
zboczył zupełnie z obranej przez siebie drogi życia.
Wiedział też, że nigdy nie czuł się równie szczęśliwy. I to nie tylko dlatego, że była z nim
Rebeka. Na to radosne Boże Narodzenie złożyło się tak wiele: atmosfera domu Bellamych,
świąteczne dekoracje, jedzenie, dzieci i bliskość kochającej się rodziny.
Dzięki Rebece przepełniały go czułość i szczęście. To ona sprawiła, że w jego sercu
zakiełkowała miłość, choć wiele lat temu przysięgał sobie nigdy więcej nie poddać się temu
uczuciu. Wciąż jednak nie wiedział, co zrobić z emocjami, które odpychał od siebie przez tak
wiele lat.
Jest ci trochę cieplej? zapytał cicho.
Kiedy podniosła wzrok, w jej oczach zobaczył miłość i zadowolenie. Spojrzenie Rebeki,
tak ufne i szczere, było niczym pchnięcie ostrego noża. Chciał rozkazać jej, by nie patrzyła na
niego w ten sposób, zabronić jej kochać go.
Był tylko jeden problem. Sam nie był pewien, czy rzeczywiście tego właśnie pragnie.
Rozpalili ognisko na Edgar Hill powiedziała Rebeka, tuląc twarz do jego grubego
swetra. Czuję zapach orzechowego drewna.
Spoglądając ponad jej głową, Jake dostrzegł w oddali jasną łunę.
Zdaje się, że dzisiejsza noc jest wyjątkowo ognista szepnął, muskając wargami jej
włosy. Płonie ogień namiętności, ogniska...
Ogniska domowe dokończyła Rebeka. Te płoną najjaśniej i najpiękniej ze
wszystkich.
Miesiąc temu, prosząc Rebekę, by zorganizowała jego święta, powiedział, że chce
doświadczyć wszystkiego, co omijało go przez lata. I niczym wróżka z bajki Rebeka sprawiła,
że spełniło się jego życzenie.
Jak długo jednak będzie trwało to magiczne szczęście? W zimowe, świąteczne dni ludzie
robili rzeczy, które nie przyszłyby im do głowy w ciągu pozostałych jedenastu miesięcy roku.
Boże Narodzenie było czasem szczególnym, podobnie jak uczucia, których doświadczał w tej
chwili. Jak długo to jednak potrwa, raz jeszcze zadał sobie to samo pytanie. Czy skończy się
równie szybko jak święta, zostawiając w jego sercu jedynie żal i tęsknotę?
Chodz, dołączmy do innych powiedziała Rebeka bez entuzjazmu, wyrywając go z
zamyślenia. Pewnie zastanawiają się już, czy nie leżymy w jakiejś śnieżnej zaspie
zmarznięci i ranni.
Rozbawione towarzystwo przy ognisku powitało ich radośnie niczym dawno zagubionych
podróżników. Gratulowano im i częstowano grzanym ponczem. Zwitało już, kiedy klan
Bellamych powrócił wreszcie do domu. Ruth i Dan spali od dawna, podobnie jak i młodsi
członkowie rodziny, lecz na amatorów nocnych przygód czekał w kuchni dzbanek gorącej,
aromatycznej kawy. Jednak większość grupy, ziewając głośno, od razu pomaszerowała do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]