[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z siebie Amanda odgarnęła włosy. Lauro, jesteś
gotowa?
Gotowa?
Tak. Wyjaśniłam Gabe owi, że jedziemy na
zakupy. Gdy powiedziałam mu, że w przyszłym
tygodniu wydaję przyjęcie, wpadł w zachwyt.
Wpadł w głęboką rezygnację poprawił matkę,
ale nie zdołał powstrzymać uśmiechu. Coś się stało?
spytał, z niepokojem patrząc na twarz Laury.
Nie, nic. Była naiwna, myśląc, że szybki
makijaż wszystko zatuszuje. Roztkliwiałyśmy się
z twoją mamą nad Michaelem.
Twojej żonie przyda się popołudniowe wyjście.
Amanda wstała, pochyliła się nad Gabe em i pocało-
wała go. Należy ci się bura za trzymanie jej pod
kluczem, ale ostatni raz ci daruję.
Ja nigdy...
Nigdy nie zachęciłeś jej, żeby wyszła z domu
skończyła za niego. A więc ja się tym zajmę. Wez
portmonetkę, słonko. Znajdziemy dla ciebie coś wy-
strzałowego na przyjęcie. Gabe, wydaje mi się, że
Laura będzie potrzebowała twoich kart kredytowych.
Moich... Czując się jak drzewo targane na
wietrze, sięgnął po portfel.
Te powinny wystarczyć. Amanda wzięła karty
i wręczyła je Laurze. Gotowa?
Ja... tak odrzekła niepewnie. Właśnie nakar-
miłam i przewinęłam Michaela. Nie powinien spra-
wiać żadnych kłopotów.
Portret anioła 135
Poradzę sobie odparł nieco urażony. Po pierw-
sze sam by ją wziął na zakupy, gdyby tylko wyraziła
taka ochotę, a po drugie, choć za nic by się do tego nie
przyznał, nie wiedział, czy poradzi sobie z małym.
Bądz grzeczny, to kupimy ci prezent.
Nie potrafił stłumić śmiechu.
Już was tu nie ma. Chwycił Laurę i lekko ją
ucałował. Baw się dobrze i nie daj się namówić na
żadne bufki mruknął. Nie pasują do ciebie. Raczej
dobierz coś pod kolor oczu.
Zostaw wreszcie tę dziewczynę w spokoju, bo
nic nie kupimy powiedziała Amanda niecierpliwie,
ale w głębi serca była zadowolona, że jej syn tak kocha
swoją żonę.
Nikt nie mógł przypuszczać, że Michael wybierze
właśnie ten wieczór, żeby sprawdzić wytrzymałość
nerwów swojego ojca. Gabe chodził, bujał, przewijał,
tulił, jednym słowem prawie stawał na głowie, lecz
z miernym rezultatem. Michael gaworzył, gulgotał
i chlipał żałośnie, kiedy tylko poczuł, że Gabe odkłada
go do łóżeczka. Za nic nie chciał usnąć.
W końcu Gabe poddał się i nosił wszędzie Michae-
la ze sobą. Z dzieckiem w nosidełku jadł kurze udko
i przeglądał gazetę. A ponieważ nie było nikogo, kto
mógłby się z niego naśmiewać, dyskutował z Michae-
lem o wydarzeniach na świecie i wynikach pierwszej
ligi. Zadowolony chłopiec bulgotał i potrząsał grze-
chotką.
Wieczorem przechadzali się po ogrodzie. Gabe
cieszył się, patrząc na zaróżowione policzki Michaela
136 Nora Roberts
i jego ciekawskie oczy spoglądające na świat.
Odziedziczył je po Laurze. Miały ten sam kształt
i kolor, choć bez tego cienia, który sprawiał, że jej
oczy wydawały się jednocześnie tak smutne i fas-
cynujące. Oczy Michaela były przejrzyste i wolne
od trosk.
Kocham cię, Michael. Mówił to zarazem do
zmarłego brata, jak i do wesołego chłopca o zaróżowio-
nych policzkach.
Laura nie zamierzała spędzić tyle czasu na zaku-
pach, ale chodzenie po sklepach przypomniało jej
bardzo krótki, cudowny okres, kiedy była sama i de-
lektowała się życiem. Kilka razy poczuła się winna, że
tak beztrosko używa kart Gabe a, ale przy Amandzie
wszystko wydawało się proste i uzasadnione. Teraz
była Laurą Bradley.
Zwietnie radziła sobie z doborem kolorów i fa-
sonów, a wszystko, co wybierała, nie było ani zbyt
ekstrawaganckie, ani zbyt strojne. Czuła ogromną
satysfakcję, gdy Amanda kiwała z aprobatą głową. To
był krok do przodu, mówiła sobie Laura, targając
pudła i torby. Tylko inna kobieta mogła to zrozumieć.
Znowu odzyskiwała kontrolę nad swoim życiem. Na
razie czyniła mały krok w tym kierunku, bo chodziło
tylko o ubrania, które pasowały do jej stylu, do jej
nowego życia. Ale miało to swoją wagę.
Zadowolona wróciła do domu i podśpiewując,
poszła na górę.
Tam ich zastała. Gabe spał twardo, a Michael,
Portret anioła 137
wtulony w jego ramię, odkrył się i leciutko potrząsał
grzechotką.
Cichutko odłożyła pakunki i podeszła do nich.
%7łałowała, że nie ma talentu Gabe a. Jak ocalić od
zapomnienia słodycz tej scenki?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]