[ Pobierz całość w formacie PDF ]

de Lavalu wróciła do rzeczywistości, więc spojrzała z lękiem na łąkę. Było ciemno, lecz w
świetle księżyca nie dostrzegła żadnych czających się w mroku ludzi. Widocznie nikt nie
zbliżał się do świątyni.
 Zapomnij o hrabim  rzekł Pierre.  Teraz przyjął już do wiadomości, że cię utracił i
na zawsze zniknie z naszego życia.
 Naprawdę... tak myślisz?
 Chociaż jest pewny siebie i zarozumiały, nie podejmie tak wielkiego ryzyka, by ścigać
cię aż do wsi, gdzie jak sądzi, uciekłaś.
 Chciałabym wierzyć, że... masz rację.
 Porozmawiajmy o nas  powiedział Pierre.  Postanowiłem, że się z tobą ożenię, i nie
odstąpię od tej decyzji. Pobierzemy się i choć moja rodzina nie jest tak straszna jak hrabia,
z pewnością niełatwo będzie ci się z nią porozumieć.  Jego ramiona zesztywniały. 
Razem stawimy im czoło i obiecuję ci, moja kochana, że w końcu ze swoją urodą,
osobistym czarem i tą małą bystrą główką podbijesz ich serca.
 Nie jest dla mnie jasne... dlaczego mieliby... być zle do mnie nastawieni.
 To nie z powodu twojego charakteru. Dla mojej rodziny studentka sztuk pięknych jest
zjawiskiem tak obcym i niegodnym ich uwagi, że gorzko będą mi wyrzucać nasze
małżeństwo.
Simonetta wstrzymała oddech.
 To cudownie... że chcesz... mnie poślubić... Pierre... ty tego nie zrozumiesz, ale ja
muszę ci odmówić!
Pomyślała, że zapyta, dlaczego odrzuca jego oświadczyny i gorączkowo zastanawiała się,
co odpowie. Jednak Pierre Valery wybuchnął śmiechem i przygarnął ją bliżej do siebie.
 Znowu o mnie myślisz i kocham cię za to. Czyż ktoś może być bardziej szlachetny,
mniej samolubny? Lecz zapewniam cię, że to zupełnie niepotrzebne.
Po raz pierwszy od chwili gdy ponownie się spotkali, ich wargi złączyły się. Pierre
pocałował dziewczynę, a potem powiedział:
 Nie próbuj się sprzeciwiać. Jesteś moja i zamierzam cię poślubić. Zostaniesz moją żoną,
kochanie, i niezależnie od trudności, jakie spotkamy na naszej drodze, kiedy przyjedziemy
tutaj, magia naszej miłości sprawi, że zapomnimy o wszystkich, którzy będą chcieli nas
skrzywdzić.
 Och, Pierre, ja... nie mogę wyjść za ciebie!  krzyknęła Simonetta.  Proszę... musisz
mnie... wysłuchać.
 Dziś po południu  powiedział nie zważając na jej protesty  rozstałem się z tobą, bo
miałem na uwadze twoje dobro i nie mogłem znieść myśli, że byłabyś nieszczęśliwa. Teraz
wiem, że nie będziesz bezpieczna, jeśli nie zostanę przy tobie.
Simonetta chciała coś wyjaśnić, ale Pierre znowu zamknął jej usta pocałunkiem.
 Ponieważ wiem  dodał po chwili  że nie możemy żyć z dala od siebie, natychmiast
się pobierzemy, a kiedy zostaniesz moją żoną, będę się tobą opiekował, będę cię kochał i
adorował, póki starczy nam życia.
Złożona przez Pierre'a przysięga tak Simonettę poruszyła, że dziewczyna nie była w stanie
wydusić z siebie słowa. Wtedy ogarnęła ją rozpacz: musi wyznać Pierre'owi, że go
oszukiwała i że choć bardzo go kocha i potrzebuje, nigdy nie wolno jej będzie go poślubić.
Westchnęła głęboko, wiedząc, jak trudno będzie jej zacząć, lecz Pierre odezwał się
pierwszy.
 Widzisz, kochanie  powiedział  nie jestem, jak sądziłaś, Pierre'em Valery.
Naprawdę nazywam się Montreuil, k s i ą ż ę deMontreuil!
Simonetta zamarła, jakby zamieniła się w kamień. Nie wierzyła własnym uszom, była
pewna, że śni. Kiedy cisza, jaka między nimi zapadła, stała się nie do zniesienia, Pierre
powiedział:
 Teraz poznałaś prawdę i nie chcę, żebyś dłużej się bała. Gdziekolwiek będziemy żyli i
cokolwiek się z nami stanie, będziesz moją żoną i ja cię obronię.
Pochylił głowę, by odnalezć usta Simonet-ty, lecz dziewczyna wydała z siebie okrzyk, któ-
ry zabrzmiał niemal jak wybuch śmiechu. Nagle zaczęła płakać. Od dawna
powstrzymywała łzy.
ROZDZIAA 7
 Już dobrze, kochanie. Już dobrze!  uspokajał ją Pierre, podczas gdy Simonetta
bezskutecznie usiłowała opanować łzy.
Były to łzy ulgi; odegnały rozpacz, rozwiały smutek i ból, które dręczyły dziewczynę przez
cały wieczór. W dodatku strach przed hrabią sprawił, że znajdowała się na skraju ludzkiej
wytrzymałości. Teraz wszystko się skończyło i wprost nie mogła w to uwierzyć.
 Już dobrze  rzekł znowu Pierre.  Pobierzemy się i moja mała Wenus już nigdy nie
będzie tak nieszczęśliwa.
 Jestem... szczęśliwa  zdołała wyjąkać Simonetta.  Jestem... szczęśliwa, Pierre... ale
myślałam, że nie będę mogła... cię poślubić.
 Zostaniesz moją żoną i nigdy więcej nie pozwolę ci tak płakać.
Uniósł jej twarz ku swojej. Potem scałował łzy z jej oczu, policzków i wreszcie z ust.
Dotknięcia jego warg przyprawiały Simonettę o dreszcze. Jej
ciało przenikał rozkoszny prąd i czuła się tak, jakby na nowo budziła się do życia.
Znowu unosiła się ku niebu oszołomiona jego bliskością i cudownym uczuciem, że do
niego należy. Kocham cię... kocham  śpiewało jej serce. Pierre odjął wargi od jej ust, a
wtedy Simonetta mgliście zdała sobie sprawę, że musi mu powiedzieć, dlaczego teraz
może go poślubić i kim jest.
 Pierre...  zaczęła.
W tej samej chwili na drodze dały się słyszeć czyjeś kroki.
Simonetta zesztywniała i poczuła, że zesztywniał również Pierre. Obojgu przyszło na
myśl, że idzie ku nim jeden z ludzi hrabiego. Wtedy na drodze prowadzącej do wsi
Simonetta ujrzała wysoką postać ojca. Natychmiast wyswobodziła się z ramion
ukochanego i wyjrzała przez otwór w altanie.
 Papo! Papo!  zawołała cichym głosem, wciąż pełna obaw, że w pobliżu może być
hrabia.
Poczuła, że Pierre zamarł. Tymczasem ojciec zatrzymał się w pół kroku.
 Papo!  zawołała ponownie, tym razem jeszcze ciszej.
 Simonetta?  zdziwił się książę.  Gdzie jesteś? Co tu robisz?
Simonetta wyszła ze świątyni. Ojciec przeszedł przez żywopłot z lawendy i stanął u jej
boku.
 Co się stało? Dlaczego nie poszłaś spać?
Kiedy zza pleców Simonetty wyszedł Pierre, książę spytał ostro:
 Kto to?
Simonetta wzięła ojca pod ramię.
 Posłuchaj, papo  powiedziała.  Kiedy poszedłeś do wsi, hrabia de Laval...
przyjechał powozem ze swymi ludzmi i chciał... mnie... porwać.
Jej głos się załamał. Ojciec spojrzał na nią z powątpiewaniem, jakby nie wierzył własnym
uszom.
 Chciał cię porwać?  spytał podniesionym głosem.  Na Jowisza, co ty opowiadasz?
Simonetta mocniej ścisnęła jego ramię.
 Nie tak głośno... papo! Hrabia i jego ludzie mogą... nadal być w pobliżu. Musiałam...
uciec przez okno.... bardzo się bałam... ale książę de Montreuil... mnie obronił.
 Niewiarygodne!  rzekł ze złością książę.
 To prawda, sir  odezwał się Pierre cichym głosem.
Stał na schodach wiodących do małej świątyni. Ojciec Simonetty zmierzył go wzrokiem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl