[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Azy u takiego mężczyzny, jak Lewis. Uśmiechnęła się do siebie rozgoryczona,
zamykając za nim drzwi.
Pół godziny pózniej Lacey była w ogródku, nie bardzo wiedząc, jak się tam znalazła.
Szok, pomyślała, pochylając się nad zasklepionym pączkiem różowej piwonii.
Wiosna przyszła w tym roku wcześnie. Nie było dużych opadów. Ogród zaś zaświadczał
swoją zielenią o niespodziewanym darze, jakim było wczesne ciepło i słońce.
Pózniej te same rośliny, które teraz skwapliwie wyciągają się ku słońcu, ochoczo
wchłaniając światło i ciepło, zwiędną i zatęsknią do deszczu.
Wzdrygnęła się lekko. Tak samo było przecież z rodzajem ludzkim, który sięgał jedynie
po iluzje miłości, zaangażowania, pragnienia. I tak samo ponosił konsekwencje, kiedy
przychodziło opamiętanie, kiedy okazywało się, że miłość jest czystą fikcją, okrutnym
złudzeniem.
37
Widok przed oczami zaczął zamazywać się i mętnieć. Była bliska łez. Tętno pulsowało
jak oszalałe, jakby domagając się decyzji, aby coś pilnie zrobić, zamiast stać tu i wpatrywać
się w jeden punkt...
Ale co? Było za pózno na obronę Jessiki. Utrzymywać ją w niewiedzy? Do tego nie
miała moralnego prawa.
Jessica była dzielną, młodą kobietą. Ale gdy tak znienacka dowie się, że może być
nosicielką skrajnie niebezpiecznych genów...
Obawa, miłość, niepokój, konieczność obrony, złagodzenia ciosu, uśmierzenia
ewentualnego bólu, jakiego może doznać córka... Te i tysiąc innych macierzyńskich uczuć
wezbrało w niej. I jeszcze jedno - poczucie winy. Gdyby wiedziała...
Czy przystałaby na to, by nie mieć dzieci? Możliwe. A może nie poślubiłaby Lewisa?
Zaskoczyło ją, jak szybko serce odrzuciło tę drugą wersję. Lewis, mężczyzna, mąż,
kochanek. Był dla niej ważniejszy niż pragnienie macierzyństwa. Kochała go zbyt mocno,
aby, ot tak, odwrócić się od niego i znalezć sobie innego... takiego, który dałby jej zdrowe
potomstwo.
Zawsze chciała mieć rodzinę. Wydawało się, że oboje chcą. Przypomniała sobie, jak
żywo dyskutowali o tym. Często mówiła mu, że dzięki małżeństwu i dzieciom będzie
mogła zatrzeć niemiłe wspomnienia niewygód i samotności, związanych z sieroctwem.
Były to sny na jawie kogoś, kto sam był ciągle dzieckiem. Chęć posiadania rodziny,
którą tak otwarcie deklarowała, była pragnieniem własnego szczęścia.
Ciekawe, co by zrobiła, gdyby Lewis powiedział jej o sobie wtedy, gdy była w ciąży z
Jessicą? Czy utrzymałaby ciążę, czy zaryzykowałaby urodzenie chłopca ze wszystkimi
konsekwencjami, dla niej samej i dla noworodka? Czy też...?
Poruszyła się niespokojnie wiedząc, że na to pytanie nie znajdzie odpowiedzi.
Znając cierpienia, jakich doznali Sullivanowie, zastanawiała się, czy miałaby odwagę
żyć tak jak oni. Miała szczęście. Jej dziecko było dziewczynką.
Jessice też będzie trochę łatwiej. Może skorzystać z najnowszych osiągnięć medycyny i
rodzić dzieci płci żeńskiej. Nie synów, jednak...
Cienie zasnuwały oczy Lacey. To nigdy nie byłoby łatwe, proste i bezbolesne. Jessica
dzwigać będzie ciężar świadomości, że kiedy się zakocha... kiedy podejmie wobec
mężczyzny zobowiązanie... kiedy zechce budować życie u jego boku, będzie musiała
przyznać się do swych ograniczeń.
38
Nie byłoby problemu, gdyby ten mężczyzna pokochał jej córkę tak, jak na to
zasługiwała, tak, jak chciałaby tego Lacey: jednoznacznie, bez zahamowań i wahań, bez
wątpliwości i rezerwy. %7łycie wszakże nie zawsze jest takie proste... lub życzliwe.
Pragnęła mieć więcej czasu na przygotowanie się do rozmowy z Jessiką. Jaka szkoda, że
córka nie wyrosła z tą wiedzą, którą trzeba będzie teraz jej brutalnie narzucić.
Zachmurzyła się, rozgoryczona. Dlaczego Lewis nie powiedział jej, nie ostrzegł?
Ciągle nie pojmowała, że dla pewnego rodzaju samolubnych mężczyzn możliwe jest
udawanie miłości. To, co wygląda na szczerość, w rzeczywistości jest jedynie zwykłym
pożądaniem, które trwa okrutnie krótko.
Kiedy Lewis mówił, że ją kocha, wierzyła mu. Sądziła, że ma na myśli miłość do
grobowej deski. Myliła się. Była teraz na tyle dojrzałą kobietą, aby przyznać, że obraz męża
był bezpodstawnym i bezzasadnym złudzeniem. Dlaczego więc tak niemądrze trzymała się
tego wizerunku, który nie pozwalał jej nawiązać nowych kontaktów? Dlaczego nawet teraz
nie przyjmowała Lewisa takim, jakim rzeczywiście był?
Jeżeli nawet nie mogła nienawidzić go dla własnego dobra, powinna przynajmniej
znienawidzić dla dobra Jessiki. Za to, co zostawił w spadku jej ukochanemu dziecku.
Ale przecież także dał temu dziecku życie. Przez lata, patrząc na córkę, widziała w niej
odbicie ojca.
Próbowała zebrać myśli, rozumować logicznie i spokojnie. Serce biło zdecydowanie zbyt
szybko. Czuła się chora i podenerwowana. Była nadal w szoku, adrenalina krążyła w jej
żyłach, system nerwowy nie powrócił do równowagi.
Co by się stało, gdyby Lewis jej nie zobaczył i nie dowiedział się, że Jessica jest jego
dzieckiem? Co mogłoby się zdarzyć, gdyby postanowiła utrzymywać Jessikę w niewiedzy?
Wzdrygnęła się. Powinna być wdzięczna losowi, zamiast tchórzliwie pragnąć, aby nikt o
niczym się nie dowiedział.
Będzie musiała zadzwonić do Tony'ego i wytłumaczyć mu, że musi dać jej jeszcze parę
dni urlopu. W tej chwili w pracy nie działo się nic szczególnego. Potem trzeba będzie
zameldować się w małym hoteliku w Oxfordzie. Nie będzie telefonowała do Jessiki, aby
uprzedzić ją o przyjezdzie. Byłby to tylko niepotrzebny alarm.
W czasie gdy gorączkowo rozmyślała o praktycznych przygotowaniach, serce ciągle biło
zbyt mocno, a puls był za szybki.
39
Zastanawiała się, czy Lewis wyjechał z miasta. Miała nadzieję, że tak. Mogłaby nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]