[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powstrzymało.
- Ty naprawdę jesteś wyjątkowy - powiedziała z przekonaniem.
- To ty jesteś wyjątkowa - wyszeptał. - Odkąd cię zobaczyłem w tej
cholernej sukni wieczorowej, nie przestałem o tobie myśleć. Zastanawiałem się,
czy to możliwe, żebyś naprawdę była tak piękna, tak seksowna, jak cię
zapamiętałem.
Czas słów minął. Od tej chwili zaczął się czas pieszczot, miłości i
rozkoszy. Teraz dawał jej pierwszą lekcję, co to naprawdę znaczy być kobietą.
Serce wciąż jeszcze tłukło się w niej jak oszalałe i z trudem chwytała
oddech, gdy podniósł się na łokciu i spojrzał na nią badawczo.
- Dlaczego nic nie mówiłaś? - spytał.
- O czym? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, unikając jego spojrzenia.
Nie chciała tej rozmowy.
- O tym, że to twój pierwszy raz. - Podniósł jej brodę tak, by spojrzała mu
w oczy. - Gdybym wiedział, postarałbym się, żeby było jeszcze lepiej.
Penny zaśmiała się.
- Chyba nie mogło być lepiej.
- 110 -
S
R
Stopniowo zatroskanie ustępowało w nim miejsca radości i dumie.
- Naprawdę było aż tak dobrze? - zapytał z chłopięcym uśmiechem.
- Cóż, trudno powiedzieć - zaczęła z udawaną powagą. - Zwłaszcza jeśli
się wezmie pod uwagę fakt, że nie mam żadnego porównania. Jak tylko zdobędę
jakiś punkt odniesienia, z pewnością dam ci znać.
- Jeśli chcesz prowadzić badania porównawcze, powiedz tylko słówko.
Chętnie ci pomogę, jak tylko będę mógł - oświadczył, gładząc delikatnie jej
skórę. - Nie możemy pozwolić na to, żeby poważne badania ilościowe i
jakościowe nie doszły do skutku z powodu braku ochotników.
Potem zaczął pieścić ustami jej piersi i podróż w krainę rozkoszy zaczęła
się na nowo.
Przebudzenie się wczesnym rankiem w ramionach Dare'a miało dla niej
posmak ekscytującej nowości. Zasnęli przy zapalonej lampce nocnej, zbyt
wyczerpani, by ją zgasić. Teraz światło padało na jego przystojną twarz,
oświetlając szerokie czoło, prosty nos i gęste rzęsy. Wyglądał młodziej niż
zwykle i sprawiał wrażenie wypoczętego, choć żadne z nich nie spało zbyt
wiele.
Uśmiechnęła się na myśl o tym, co by o niej pomyślał, gdyby tak obudził
się i zobaczył ją wpatrzoną w siebie z zachwytem. Potem zdała sobie sprawę, że
nie ma to dla niej znaczenia. Zakochała się w nim i jedyne, czego pragnęła, było
tak leżeć koło niego i cieszyć się jego bliskością.
- Długo już nie śpisz? - mruknął zaspanym głosem.
- Skąd wiesz, że nie śpię? - odparła, opierając się na łokciu i pochylając
nad nim. - Oczy masz zamknięte.
- Czuję, że na mnie patrzysz - szepnął, a potem ujął jej twarz i przyciągnął
do siebie, by obdarzyć ją długim i leniwym pocałunkiem.
Penny była gotowa na to, by znowu wziął sprawy w swoje ręce i dalej
uczył ją, jak może dawać mu rozkosz. On jednak oparł jej głowę na swoim
ramieniu i objął ją.
- 111 -
S
R
- Dlaczego? - zapytał. - Dlaczego nie poszłaś do łóżka z nikim przedtem?
I dlaczego teraz... ze mną...?
- Dlatego, że z nikim przedtem nie miałam ochoty - odparła, nie wstydząc
się prawdy. - Od lat ojciec podsuwał mi synów różnych swoich przyjaciół ze
świata biznesu. Każdy z nich był wspaniałą partią, ale nic do nich nie czułam. A
w życiu uczuciowym nie zadowolę się niczym gorszym niż to, co łączyło moich
dziadków. Zdarzało się nawet - ciągnęła z brutalną szczerością - że kiedy nie
chciałam z nimi iść do łóżka, oskarżali mnie, że jestem oziębła. Z czasem
zaczęłam się nawet zastanawiać, czy przypadkiem nie mają racji.
Kiedyś takie oskarżenia bolały ją, ale teraz mogła się z nich tylko śmiać.
- Zaufaj mi, nie jesteś oziębła. Jeszcze trochę tego żaru i puścilibyśmy
cały dom z dymem.
Penny roześmiała się. Tak długo starała się wybić sobie z głowy
jakiekolwiek myśli o związku z tym człowiekiem. Teraz czuła zarazem ulgę i
szaloną radość, że wreszcie może marzyć o tym, jak też ten związek będzie się
rozwijał i dokąd ich oboje zaprowadzi. Nagle zdała sobie sprawę, że Dare nie
jest już tak swobodny jak przed chwilą. Wyczuła narastające w nim napięcie.
Miała nawet wrażenie, że obejmując go, narusza w jakiś sposób jego sferę
intymną, do której nie powinna mieć wstępu.
- Pięć lat temu ożeniłem się - zabrzmiały nagle jego słowa. Penny poczuła
się, jakby dostała obuchem w głowę.
- Jesteś... żonaty? - spytała z przerażeniem.
- Och, nie! Skądże! - zawołał, przytrzymując ją mocno, gdy próbowała
mu się wyrwać.
- Przepraszam, Penny - wyjaśnił pospiesznie. - Nie pomyślałem, że to tak
zabrzmi. Ona odeszła, Penny. Tess nie żyje.
Ból w jego głosie dotarł do jej świadomości. W końcu zrozumiała.
- Nie żyje? - powtórzyła wstrząśnięta.
- 112 -
S
R
[ Pobierz całość w formacie PDF ]