[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pożytecznego...
- Dzięki, że ze mną pogadałaś, ciociu - wymruczała nieco sennie
Lynette. - Dobranoc.
- Ja też ci dziękuję. Dobranoc.
Michelle z ciężkim sercem obróciła się na drugi bok i zaczęła
wsłuchiwać się w hipnotyzujący szum oceanu w nadziei, że choć na
chwilę przyniesie jej ukojenie.
- Michelle? - w ciemności rozległ się cichy szept. Pomyślała, że
zapewne Lynette chce jej jeszcze coś powiedzieć, ale gdy ociężale uniosła
powieki, ujrzała Zaka. Klęczał przy jej fotelu, a plaża za jego plecami była
szara od mgły.
- Wróciłem ze spaceru i chciałem prosić, żebyś mnie zbadała. Dzisiaj
piątek, jadę do lekarza, a on będzie mnie wypytywał o wszystko.
Pomógł jej się podnieść. Była tak zaspana, że nawet nie pamiętała o
unikaniu jego dotyku. Zak objął ją lekko, a jej wydało się to całkiem
naturalne. Widać nie chciał, żeby na coś wpadła.
Dziesięć minut pózniej, kiedy skończyła go badać, była już zupełnie
przytomna i kompletnie przerażona faktem, że jest z nim sam na sam w
sypialni i siedzi na jego łóżku. Ani chwili dłużej!
- Jesteś zdrowy jak ryba - oznajmiła nieco drżącym głosem,
pośpiesznie odkładając stetoskop.
- To świetnie. - Nieoczekiwanie chwycił ją obiema rękami w talii i
wciągnął na łóżko. Wylądowała na nim. - A teraz powiedz mi to, na co
naprawdę czekam.
- Nie wiem, o czym mówisz!
133
RS
- Nie wiesz? Dość tego udawania. Poprosiłem cię, żebyś za mnie
wyszła i dałem ci czas do namysłu.
Michelle z ogromnym trudem oparła się pokusie wyznania swoich
uczuć. Powtórzyła sobie twardo, że wspólna przyszłość nie jest im pisana.
- Sądzisz, że gdybym miała się zgodzić, czekałabym z odpowiedzią
aż do tej chwili?
Spochmurniał.
- Zaledwie dwanaście godzin temu leżeliśmy razem na tym łóżku i
gdyby nie zadzwonił telefon, do tej pory byśmy z niego nie wyszli,
zapewniam cię.
- Mylisz się - zaoponowała żarliwie. - To była wyjątkowa sytuacja.
- Całowałaś mnie...
- Bo chciałam cię pocieszyć.
- A co z pocałunkiem podczas tańca? Jeśli nie pamiętasz, to pozwól,
ze ci przypomnę. - Z tymi słowy przygarnął ją do siebie i pocałował
namiętnie.
Zanim zdążyła się zorientować, co się dzieje, obrócił się, nie
wypuszczając jej z objęć i już przycisnął swoim ciałem.
- Chcę ciebie, Michelle i ty też mnie chcesz - wyszeptał zmysłowo i
nie tracąc ani chwili, zaczaj całować ją w taki sposób, że w mgnieniu oka
straciła siły do stawiania jakiegokolwiek oporu.
Nie miała pojęcia, jak długo tak leżeli, rozkoszując się żarliwymi
pocałunkami, upajając się nimi jak mocnym, słodkim winem.
- Kocham cię. - Wsunął palce w jej jedwabiste włosy. - Nie ma nic
piękniejszego w moim życiu niż miłość do ciebie. Muszę być z tobą.
Jesteśmy sobie pisani.
134
RS
Postanowiła go jakoś powstrzymać.
- Zak, przez moment myślałam podobnie, ale...
- Koniec dyskusji! - uciął natychmiast. - Tylko nie próbuj mi
tłumaczyć, że pojawienie się mojego ojca coś zmieniło.
- Ależ tak! Zmieniło wszystko! Ojciec zabiera cię do Grecji. Wracasz
do swoich.
W jego oczach zamigotał ostrzegawczy błysk.
- Zdawało mi się, że jestem wśród swoich, odkąd moja siostra
poślubiła twojego brata - wycedził.
- Przepraszam, jeśli to zle zabrzmiało. - Chciała usiąść, ale nie
pozwolił jej, wciąż przyciskając ją całym ciałem do łóżka. - Na pewno
poznasz jakąś młodą, atrakcyjną kobietę i...
- Poznałem w życiu wiele atrakcyjnych kobiet, bez wyjeżdżania do
Grecji. Co to w ogóle ma do rzeczy? - zirytował się.
- Zak, nie wykręcaj kota ogonem. Dobrze wiesz, o czym mówię. Jeśli
tam znajdziesz żonę, twój ojciec na pewno się ucieszy.
- Jeśli tak, to wolę już ucieszyć Grahama. O sobie nawet nie
wspomnę... Jak dotąd nie podałaś żadnego sensownego powodu, dla
którego nie moglibyśmy się pobrać.
- Zak, zrozum mnie wreszcie! Przed tobą zupełnie nowe życie! Nie
potrzebujesz wlec ze sobą do Nowego Jorku bagażu w postaci żony, która
tam nie pasuje!
Zak gwałtownie zerwał się na równe nogi.
- A skąd ci przyszło do głowy, że zamierzam opuścić Kalifornię?! -
spytał gniewnie, biorąc się pod boki.
135
RS
- Jak to? - Michelle usiadła na brzegu łóżka. - Przecież twoja
rodzina...
- Jest tutaj.
- Dobrze, ale drugą masz w Nowym Jorku. To naturalne, że ojciec i
syn chcą się wspierać i pogłębiać rodzinną więz.
Zak zmierzył ją lodowatym spojrzeniem.
- Może uniknął twojej uwadze pewien drobiazg -odkąd skończyłem
dziewięć lat, w roli mojego ojca doskonale sprawdza się Graham. Tak, to
naturalne, że chcę pogłębiać moje relacje z nim. A tego nie da się robić na
odległość.
Michelle podniosła się i podeszła do niego. Jej niebieskie oczy
patrzyły błagalnie.
- Nie wiesz, co mówisz. Przez całe lata cierpiałeś, żyjąc ze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]