[ Pobierz całość w formacie PDF ]

paniką. Nieprzerwany dzwięk brzęczyka na pewno
nie pomagał uspokoić się. Dlaczego nikt tego nie
wyłączy?
Przez uchylone drzwi zajrzała do Alexa, do łazienki.
- Nie sądzisz, że wybrałeś sobie dosyć dziwną porę
na kąpiel? - spytała zastanawiając się, czy on w ogóle
zdaje sobie sprawÄ™ z tego, co robi.
86 SZALONY MAJ
Kiedy ręczniki były już mokre, zakręcił wodę i wrócił
do sypialni. Stephanie wciągnęła tymczasem na nocną
koszulkę spodnie i długą bluzę. Nie skomentował jej
poczynań, natomiast odpowiedział na pytanie:
- ZmoczyÅ‚em kilka rÄ™czników na wypadek, gdybyÅ›­
my musieli opuścić pokój. Powinny zabezpieczyć nas
przed dymem. - Rozejrzał się po pokoju.
- Zaraz wracam - powiedział znikając w swoim
pokoju. - Tylko siÄ™ ubiorÄ™.
Zawsze myślała o sobie, że potrafi kontrolować
sytuację, jakakolwiek by ona była. Po raz pierwszy
zdała sobie sprawę, jaką iluzją było to poczucie.
Czekanie na wiadomość o rozwoju akcji przeciw­
pożarowej było jeszcze gorsze. Nie wiedziała, co
robić. Jeżeli mają być ewakuowani, czy mogą wziąć
ze sobą bagaże? Czy było tu coś, bez czego nie
mogłaby żyć?
Rozejrzała się wokoło, kiedy Alex wrócił do pokoju.
Podszedł do okna i wyjrzał, jednak nie dostrzegł nic
poza rozgwieżdżonym niebem. Byli zbyt wysoko, by
zobaczyć, co się działo na dole.
Znowu odezwał się uspokajający głos z głośnika,
powtarzający ten sam komunikat. Kiedy umilkł,
podeszła do Alexa, który w dalszym ciągu stał przy
oknie.
- Jak sądzisz, co nam grozi? - zapytała w końcu
drżącym głosem.
Wzruszył ramionami.
- Kto to może wiedzieć? Nawet gdyby cały hol stał
w płomieniach, komunikat byłby dokładnie taki sam.
JesteÅ›my prawdopodobnie w możliwie najbezpiecz­
niejszym miejscu.
- Czy ja wiem? - Stephanie próbowała poprawić
SZALONY MAJ 87
swój nastrój. - Wołałabym raczej spacerować właśnie
brzegiem morza.
- Mam oczywiście na myśli najbezpieczniejsze
miejsce w hotelu. - Uśmiechnął się z wysiłkiem.
- A jeśli chodzi o brzeg morza, to skąd wiesz, że tam
jest bezpiecznie? Może nadejść niespodziewanie gigan­
tyczna fala i zwalić cię z nóg.
- Podniosłeś mnie niewątpliwie na duchu, dziękuję
- próbowała żartować.
Jego obecność wyraznie dodawała jej otuchy. Nie
wyobrażała sobie, jak mogłaby stawić czoła temu
koszmarowi sama, bez Alexa. Jeżeli bał się, nie dawał
tego po sobie poznać. Wprost przeciwnie, emanowała
z niego gotowość i energia, ale również spokój
i pewność siebie.
Dałaby dużo, by wiedzieć, jak on to robi. Sama
była w nastroju tragikomicznym. Znajdowała się oto
właśnie w pokoju hotelowym o drugiej w nocy, sam
na sam z najbardziej atrakcyjnym mężczyzną, jakiego
kiedykolwiek znała, i wszystko, o czym była w stanie
myśleć, to alarm przeciwpożarowy. Jak nie zrobić
z siebie w takiej sytuacji kompletnej idiotki?
Alex wyczuwał jej napięcie i doskonale je rozumiał.
Wiedział, że musi wymyślić coś, co odwróci uwagę od
zagrożenia.
- Może byśmy usiedli? - zasugerował wskazując
na fotele i stolik, stojÄ…ce przy szerokim oknie.
- Opowiem ci o moim przyjacielu Stevie.
- Czemu nie? - powiedziała rozglądając się po
pokoju. - Chyba nie możemy tu nic więcej zrobić.
Nie wyobrażam sobie również, byśmy mogli pójść
teraz spać!
Raz jeszcze odezwał się głos z głośnika, powtarzając
88 SZALONY MAJ
komunikat, uspokajając i zapewniając, że sytuacja
jest opanowana.
Stephanie wyobraziła sobie nagle kręcącą się w kółko
nagranÄ… taÅ›mÄ™ przekazujÄ…cÄ… komunikat w opu­
stoszałym holu, ponieważ cała obsługa uciekła przed
wszechogarniającymi płomieniami. Otrząsnęła się
z niesmakiem. Musi wziąć się w garść i dać odpocząć
wyobrazni, która i tak już pracowała na pełnych
obrotach.
Usiadła naprzeciw Alexa.
- Ten ciągły dzwięk działa mi już na nerwy
- powiedział.
- Czemu go nie wyłączą?
- Personel hotelowy chce mieć pewność, że nie
śpisz i jesteś z nimi w stałym kontakcie. Słysząc ten
dzwięk, powinnaś czuć się bezpieczniej.
- Czy nie mogliby puścić czegoś przyjemniejszego,
na przykład listy przebojów?
- O drugiej nad ranem? - zapytał udając zgrozę.
- Boże, oszczędz nam tego!
Oparła się wygodniej w fotelu.
- Opowiedz mi w takim razie o Stevie - za­
proponowała starając się nie zwracać uwagi na buczek.
Była naprawdę ciekawa opowieści o Alexie i jego
przyjacielu i miała nadzieję, że dowie się wreszcie
czegoÅ› interesujÄ…cego o swoim tajemniczym towarzyszu
podróży.
Uśmiech na jego twarzy złagodniał, kiedy zaczął
mówić.
- Spotkaliśmy się ze Steve'em McCormickiem wiele
lat temu w Akademii Wojskowej, w Colorado Springs
- zaczął opowiadać cichym głosem, wprowadzając
Stephanie w świat wspomnień. Poczuła odprężenie,
SZALONY MAJ
89
zagłębiając się w historię przygód dwóch przyjaciół.
Opowiadał jej o radościach i żartach ich studenckiego
życia, ale również o smutkach i tragediach, jak wtedy,
kiedy Alexowi umarła matka, albo kiedy ojciec Steve'a
został zabity.
Z opowieści wynikało, że byli sobie bliscy jak
bracia. Ich przyjazń była z gatunku tych na całe
życie. Wiedzieli o tym i cenili to sobie ponad wszystko.
W pewnym momencie Alex zatrzymał się na chwilę,
po czym ściszył głos.
- Steve był naszym świadkiem na ślubie. Dwa lata
potem byłem świadkiem na jego.
Zatrzepotała rzęsami zdziwiona. Do tej pory w jego
biografii nic nie wskazywało, że był kiedykolwiek
żonaty. Nie powinna być w końcu zaskoczona. Był
zbyt atrakcyjnym mężczyznÄ…, by przeżyć życie w samo­
tności, nawet jeśli w jego życiorysie napisane było, że
jest wolny i bezdzietny.
Co on o tym wszystkim myślał? Cieszył się,
czy martwił, że nie ma obowiązków związanych
z rodziną? Było tyle pytań, na które chciałaby
znać odpowiedz.
Opanowanym głosem, jakby starając się nie ujawniać
swoich prawdziwych uczuć, ciągnął dalej opowiadanie.
- Mniej więcej rok temu Steve miał wypadek.
Rozbił się samolot wojskowy, którym dowodził. Kilka
osób załogi zginęło, ci, co przeżyli, zostali ciężko ranni. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl