[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zwinęła brudny ręcznik i rzuciła na dziecinne prześcieradełka,
przeznaczone do uprania. Joe uznał, że z powodzeniem mogła dorzucić na ów
stos również swój szlafrok. W miarę upływu czasu skwaśniałe mleko nie
nabiera przyjemnego zapachu.
Gdy tylko coś na siebie włożę, wezmę się do prania oświadczyła.
Niech to słońce poświeci jeszcze przez parę godzin.
Joe trzymał dziecko w zagięciu ramienia. Mrugało oczkami jak mała
sówka. Sophie, przyglądając się obojgu, uznała, że jest to najmilszy obrazek,
jaki kiedykolwiek widziała. Silny, barczysty mężczyzna w dżinsach, długich
48
RS
butach i pogniecionej koszuli barwy khaki, trzymający na rękach nowo
narodzone dziecię.
Joe podniósł wzrok.
Sądzisz, że to rozsądne, abyś zabierała się do prania? Czy to nie za
wcześnie? Sądziłem, że po porodzie kobiety powinny wypoczywać przez parę
dni.
Pomysł świetny, lecz mało realny.
Umiem uruchomić pralkę.
Nie stać mnie na to, żeby cię zatrudnić. W dzisiejszych czasach
gosposie to prawdziwy luksus. Nie jestem do nich przyzwyczajona.
Może wpadnie ci trochę grosza. Joe zawiesił głos i uniósł brwi.
Czekał, co usłyszy.
Liczę na to, ale te pieniądze mają już swoje przeznaczenie.
Może trochę ci zostanie i będziesz mogła kupić sobie suszarkę.
I może wystarczy na wykupienie z warsztatu mojego samochodu.
Całkiem zapomniałem, że jesteś pozbawiona środka lokomocji. Jak
sobie poradzisz, jeśli nagle będziesz musiała dokądś jechać?
Sophie westchnęła. O takiej ewentualności myślała z przerażeniem, przez
pół nocy leżąc bezsennie w łóżku. Jej wiedza o niemowlakach była bliska zeru.
Na wsi, z dala od innych ludzi, zawsze mogło się wydarzyć coś
nieprzewidzianego, a ona nie miała do kogo zwrócić się o radę. Przez chwilę
myślała o aniołach stróżach. Zastanawiała się, czy pojawiają się pod postacią
byłych policjantów z Teksasu.
Joe odezwała się miękkim głosem. Co ty tu właściwie robisz?
Zjawiłeś się tylko po to, żeby o coś mnie zapytać, i zostałeś. Ile to dni upłynęło
od tamtej pory? Dwa? Nie, trzy. Ile czasu potrzeba ci na zadanie prostego
pytania?
49
RS
Iris zasnęła w ramionach Joego. Nie chciał ryzykować jej rozbudzenia.'
Niedawno przewinięta, była zadowolona z życia, ale przeczuwał, że spokój w
domu nie potrwa długo. Musiał więc dobrze wykorzystać tę sytuację.
Włożył dziecko do łóżeczka i nakrył je kocykiem. Dotykając malutkiego,
ciepłego ciałka, poczuł dziwną czułość. Na szczęście szybko zorientował się,
co się z nim dzieje, i wziął się w garść. Takie beznadziejnie głupie odczucie
może wpędzić każdego faceta w poważne kłopoty, jeśli mu się szybko nie
oprze.
A więc dobrze zaczął, krzyżując ręce na piersiach. Jestem tu po to,
żeby zadać ci pewne pytanie. I próbuję to zrobić, ale za każdym razem coś lub
ktoś przeszkadza nam w rozmowie. Najczęściej panna Tłuścioszka. Nie
możemy się skupić na temacie.
Pozwól, że włożę na siebie coś suchego i uruchomię pralkę. Zaraz
potem przyjdę do ciebie do kuchni i będziesz mógł mnie pytać, o co tylko
zechcesz, a ja odpowiem ci najlepiej, jak tylko potrafię. Sądzę, że wiem, o co
chodzi.
Naprawdę wiedziała?
Jasne. Przecież była winowajczynią. Każdy by to przyznał. Dała
ogłoszenie o sprzedaży do fachowego czasopisma dla antykwariuszy i
pośredników w handlu dziełami sztuki. Musiała zdawać sobie sprawę z tego,
że taka informacja trafi do wielu zainteresowanych. Jako bystra paserka
dysponowała z pewnością wykazem nazwisk prywatnych kolekcjonerów.
Pewnie była sprytna, ale Davis okazał się od niej o niebo lepszy. W
każdym razie ten człowiek nabrał Donnę, a ona w rodzinie Danów uchodziła
za osobę niezwykle mądrą.
Dziesięć minut pózniej Sophie weszła do kuchni. Joe przyglądał się, jak
napełnia czajnik, by zagotować wodę do zaparzenia kawy, wyjmuje z kredensu
50
RS
filiżanki i nakłada na talerz czekoladowe pączki. Obserwowanie jej ruchów
sprawiało mu dużą przyjemność. Wyglądała tak, jakby jeszcze do końca nie
odzyskała równowagi ciała po pozbyciu się solidnego ciężaru. Miała swoistą
grację. Zdaniem Joego, była ogromnie kobieca.
Ktoś grzebał w mojej szafie w sypialni oznajmiła. Od razu się
zorientowałam, bo sama zawsze tak luzno układam rzeczy, żeby się nie
pogniotły. Czy to ty?
Jeszcze przed porodem, zanim zawiózł ją do szpitala, Joe w pośpiechu
przeszukał szafę, komodę, półki z książkami i pamięć komputera na twardym
dysku. Usłyszawszy pytanie Sophie, nieco się speszył.
Tak, to ja.
Odkryłeś to, na czym ci zależało?
Odkryłem, że lubisz Szopena, czekoladki i krzyżówki. Nosisz ubrania o
rozmiarze dwunastym, zaś buty numer dziewięć. Twoja lewa stopa jest
większa niż prawa. Na twarzy Sophie odmalowało się zdumienie. Ale tego,
czego szukałem, nie udało mi się znalezć. Sophie, gdzie to jest?
Przed chwilą wyglądała na senną, delikatną i słodką. Teraz wyraz jej
twarzy zupełnie się zmienił. Zesztywniała. Miała się na baczności.
Nie wiem, czego szukałeś oznajmiła oschłym tonem. Jeśli powiesz,
o co chodzi, być może pomogę ci to znalezć.
Dziękuję. Szukam czegoś, co jest własnością mojej babki i co
skradziono z mieszkania mojej siostry w przeddzień zabrania na wystawę w
Muzeum Garlanda w Fort Worth.
Sophie wyglądała na tak przerażoną, że Joe niemal pożałował, że w ogóle
o tym jej powiedział. Zupełnie nie pojmował przyczyny takiej reakcji.
W Fort Worth w Teksasie?
Tak.
51
RS
Ale... ale skąd przyszło ci do głowy szukanie tego w moim domu?
Nigdy nie byłam w Teksasie.
Przestań kręcić. Przecież już ustaliliśmy twoje powiązania z Davisem.
Wyjaśnijmy więc do końca całą tę sprawę.
Pod opalenizną Sophie zrobiła się blada jak ściana. Nie zwróciła uwagi
na gotującą się wodę w czajniku.
On przecież nie żyje wyszeptała zbielałymi wargami. Nie wiem, co
jeszcze mogłabym ci o nim powiedzieć. Ja... ja wcale go dobrze nie znałam.
Wystarczająco z sarkazmem mruknął Joe. Sophie opadła ciężko na
krzesło.
Nie rozumiem, dlaczego zadajesz mi te pytania. Wszystko, co wiem,
powiedziałam już policji.
W jaki sposób cię nakryli?
Nakryli mnie, jak ty to powiedziałeś powiedziała ostrym tonem
żeby... żeby zawiadomić o samochodzie.
Nie rozumiem. O czym ty mówisz? Zechciej mi wyjaśnić.
Joe podniósł się z miejsca, podszedł do kuchenki i zdjął czajnik z ognia.
Wyłączył palnik. W kuchni zapanowała cisza. Za oknem słońce zaszło za
chmury. W pomieszczeniu obok pralka przełączyła się automatycznie na inny
program.
Sophie wstała. Stanęła przy zlewie i zaczęła machinalnie przestawiać
włożone tam naczynia.
Mój samochód uległ wypadkowi. Został skasowany. Rafe zabrał go i
wyjechał z miasta, a potem miał kraksę. Wpadł pod pociąg. O tym, że
skradziono mi samochód, od razu zawiadomiłam, oczywiście, policję, jeszcze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]