[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szlachetnej poniósł jej ofierze i życie dla nas chwalebnie poświęcił.
SPISEK LITWINÓW NA KAZIMIERZA, KSI%7Å‚CIA LITEWSKIEGO, OBRANEGO
KRÓLEM POLSKIM, WYKRYWA SI I SPRZYSI%7Å‚ENI ODNOSZ KAR [1447]
Wykryło się tymi czasy i miało to być rzeczywistą prawdą, że gdyby wielki książę Kazimierz nie
chciał przyjąć rządów w Polsce, postanowiono odebrać mu życie. Za jego bowiem panowania w
Litwie siedm razy czyniono nań zamachy103 i tyleż razy ocalał przez wydanie się spisku, gdy
sprzysiężeni z równą nieroztropnością ukrywali, jak i popierali swój zamiar. Dosyć będzie to
jedno o nich na-mienić. Był między spiskowymi niejaki Suchta, książę ruskiego rodu i obrządku,
młodzieniec rzadkiej urody, ulubieniec największy Kazimierza, wielkiego książęcia litewskiego.
Temu, gdy sprzysiężeni poruczyli główny czyn morderstwa (będąc bowiem w wielkich u książęcia
łaskach miał do niego przystęp łatwy), upatrywał po wiele kroć sposobności i znalazł ją na
polowaniu, kiedy towarzyszący mu rycerze zajęci byli łowami; zszedłszy bowiem sam na sam
Kazimierza, wielkiego książęcia, odpoczywającego przy ognisku, prosił go, aby mu darował szatę
drogą sobolami podszytą, którą wtedy Kazimierz miał na sobie, umyśliwszy zamordować go
zaraz, gdyby mu jej odmówił. Ale gdy wielki książę Kazimierz zezwolił chętnie na jego prośbę,
Suchta ujęty tak wspaniałym darem, odłożył zabójstwo na pózniej; a tymczasem spisek się odkrył
i Suchta wraz z innymi sprzysiężonymi, okrom tego, który ich wydał, zginął śmiercią męczeńską.
WJAZD KAZIMIERZA, KSIyCIA LITEWSKIEGO, DO POLSKI NA KORONACJ
[1447]
Kazimierz, wielki książę litewski, wyjechawszy z Litwy na objęcie rządów królestwa polskiego,
przybył naprzód do Brześcia, gdzie dni kilka zabawił; potem w towarzystwie znakomitszych
bojarów i rycerzy litewskich zjechał do Lublina; a stąd, przez Jana z Szczekocin, naówczas
starostę lubelskiego, wspaniale we wszystko opatrzony, po oktawie Bożego Ciała przybył do
Sandomierza, gdzie przez niedzielę zatrzymał się i przyjmowany był od królowej Zofii. W
poniedziałek wyruszywszy z Sandomierza, stanął tegoż dnia w Pokrzywnicy, we wtorek w
Połańcu, a w środę w Nowym Mieście. Tu przyjmował go Zbygniew, kardynał, biskup krakowski,
wraz z Janem z Tęczyna, wojewodą krakowskim, którzy wyjechali na powitanie jego królewskiej
mości. We czwartek opuścił książę Kazimierz Nowe Miasto, a zjadłszy obiad we wsi Podolanach,
przybył do Proszowic. W piątek zaś po południu wjechał do Krakowa z wielką uroczystością.
Wszystek lud miejski wyszedł z procesjami na jego spotkanie; Akademia także i szkoły,
Wincenty, arcybiskup gnieznieński, Zbygniew krakowski, Andrzej poznański i Paweł płocki,
biskupi, witali jego królewską miłość. Wśród ogromnego zatem i poważnego tłumu mieszkańców
stolicy wjechał do Krakowa, poprzedzony wszystkimi procesjami. A gdy stanął na zamku, wszedł
do kościoła katedralnego Zw. Stanisława, gdzie uczcił z nabożeństwem relikwie świętych, a
złożywszy do karbony pięćdziesiąt złotych, udał się do pałacu królewskiego. Nazajutrz, to jest w
dzień św. Jana Chrzciciela, nadjechali książęta mazowieccy, Bolesław i Władysław. Każdy z nich
miał w swym orszaku poczet tysiąca jezdzców, którzy patrzącym piękny sprawiali widok.
Zdumiewali się wszyscy, że obadwaj książęta tak świetne przyprowadzili z sobą hufce, iż
mogłyby przystojnie królów samych otaczać.
KORONACJA KAZIMIERZA, KSI%7Å‚CIA LITEWSKIEGO, NA KRÓLA POLSKIEGO
[1447]
W niedzielę, nazajutrz po św. Janie Chrzcicielu, Kazimierz, książę litewski, w pałacu królewskim
przybrany we wszystek strój biskupi i kapę, w kościele katedralnym krakowskim, przed ołtarzem
św. Stanisława, w środku kościoła, koronowany był przez Wincentego, arcybiskupa
gnieznieńskiego. Otaczali go w czasie obrzędu Zbygniew, biskup krakowski i Władysław, biskup
włocławski wobec innych także biskupów, jako to Jana, arcybiskupa lwowskiego, Andrzeja
poznańskiego, Pawła płockiego i Pawła kamienieckiego biskupa. Była również obecna na tej
koronacji Zofia, królowa polska, matka królewska, książęta mazowieccy Bolesław i Władysław,
książęta cieszyńscy, Władysław i Bolesław, książę raciborski Wacław i tegoż imienia książę
oświęcimski. Dwaj także bracia Krzyżacy pruscy, Henryk von Plauen elbląski i Ludwik gniewski,
komturowie przysłani od mistrza pruskiego Konrada von Erlichshausen dla uczczenia tej
koronacji. Niemniej książę Zwidrygiełło z kilku książętami Rusi, jako to, Jerzym
Siemionowiczem, Wasylem Olelkowiczem i Wasylem zwanym Krasny. Toż panowie litewscy,
Sienko Gedygołtowicz, Andrzej Sienkowicz i wielu innych. W czasie zaś samej koronacji Jan z
Czyżowa, kasztelan krakowski trzymał na tacy złotej koronę, Jan z Tęczyna, wojewoda
krakowski, berło, Aukasz Górka, wojewoda poznański, jabłko królewskie, a Jan Głowacz z
Oleśnicy, wojewoda sandomierski, miecz Szczerbcem zwany. Te bowiem powinności przyna-
leżały do ich dostojeństw i urzędów i te przekazali wieczyście swoim następcom. Było wreszcie
świadkami tej uroczystości wielu panów czeskich, morawskich i śląskich, którzy bądz zaproszeni,
bądz z własnej ochoty przybyli do Krakowa dla uczczenia koronacji Kazimierza. Ofiara całkowita
stu złotych, złożona wtedy przez Kazimierza, nowo obranego króla, na ołtarzu św. Stanisława,
przy którym był koronowany, według przyjętego zwyczaju i prawa dostała się zgromadzeniu
wikariuszów krakowskich. Astrologowie nie tuszyli dobrze o tej koronacji, że się odbyła w dniu
złym, i w tej godzinie kiedy...104
W KOZCIÓA SANDOMIERSKI UDERZA PIORUN, KTÓRY WIELU LUDZI PORA%7Å‚A I
ZABIJA [1448]
Tegoż samego dnia, w poniedziałek, kiedy król Kazimierz z Krakowa na Ruś wyruszył, w
Sandomierzu uderzył piorun w kościół N. Marii i, zrzuciwszy szczyt środkowy dachu aż po
gzymsy, przebił sklepienie i wpadł do kościoła, gdzie najpierw Krzyż Męki Zbawiciela, w środku
kościoła wiszący, na drobne kawałki potrzaskał i lewą rękę aż po łokieć utrącił; nadto żelazo,
którym Krzyż był podparty, przetrąciwszy, z muru kościelnego kilka ciosów wysadził. Dziewkę
Magdalenę, córkę wójta Aagowskiego, która właśnie w tej chwili spowiadała się przed Piotrem
bakałarzem i wikariuszem kościoła, uderzywszy z prawej strony w ciemię, zabił. Temu zaś
Piotrowi bakałarzowi rękę ciężko oparzył i dziwnym sposobem trzewik na jednej nodze potargał.
Jednego także z sług kościelnych w plecy ugodził. Wielu innym poopalał nogi, tak, że ich z
kościoła wyprowadzano albo wynoszono. Nie było nikogo w kościele, żeby od przestrachu
nagłego nie upadł na ziemię albo nie struchlał i nie stracił przytomności: ogień bowiem piorunu
cały kościół napełnił. I gdyby był ten piorun w swoim zamachu obiegł po kościele między
gęstszym gminem ludu, wszyscy byliby zabici albo śmiertelnie porażeni. Ale dla tych zboczeń, w
tak znacznych zwłaszcza odległościach, osłabła siła materii i sam ogień tak jej gęstość rozrzedził,
że ci, którzy popadali na ziemię, żadnego nie doznali porażenia. Po całym zaś kościele za
[ Pobierz całość w formacie PDF ]