[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wlazło. Co się tyczy owej spółki w moim łóżku, to przykro mi powiedzieć, że nie aprobuję
podziału łóżka. Ale możesz zostać, monsieur, w tym pokoju i spać na drugiej kanapie...
Tym lepiej wykrztusił d Artagnan pełnymi jadła ustami. Ponieważ spałem niedawno
z dwoma trupami, wolę na pewien czas stronić od ludzi we śnie.
Uprzejmy gospodarz pokoju zaśmiał się serdecznie, ukazując rząd pięknych białych
zębów.
Nigdy nie próbowałem takiej drzemki, chociaż królowa Margot wprowadziła w czyn
podobną rozmyślnie. Jeżeli więc...
Mówiący naraz urwał. D Artagnan podnosząc kielich do ust ręką, na której palcu miał
pierścień, błysnął ogniem prześlicznego szafiru. Spostrzegł się wprawdzie, ale za pózno.
Monsieur, ten pierścień! zawołał zamaskowany rycerz, nachylając się do ręki
muszkietera. Zadziwiające. Jeżeli się nie mylę, znam ten pierścień doskonale...
Niemożliwe wtrącił d Artagnan zaniepokojony. To prezent od damy sprzed wielu lat
i noszę go na jej pamiątkę.
Lokaj zapukał do drzwi i wszedł do pokoju. Pokłoniwszy się z wielkim szacunkiem przed
swoim panem, oświadczył, że zaszła jakaś pomyłka, gdyż drugi lekarz nadjechał.
61
Zapłać mu i wypraw go z powrotem zawołał rycerz podniesionym głosem. Wynoś się
i zamknij drzwi za sobą. Czort z tobą, zostaw nas samych.
Tych kilka szorstkich słów nie było podyktowanych gniewem, lecz podnieceniem.
Monsieur, pozwolisz mi zadać sobie kilka pytań? Nie jesteś lekarzem, a przecież zrobiłeś
doskonałą robotę. Kim jesteś, nie dbam. Lecz powiedz mi, proszę, czy na pierścionku wyryte
są słowa Dolor hic tibi proderit olim ?
Hm zaczął d Artagnan nie zapomniałem swego Owidiusza w żadnym wypadku. Ten
smutek pewnie cię nie minie . W każdym razie piękne motto, nieprawdaż, monsieur...
Przekleństwo z tobą, odpowiesz mi na pytanie? zawołał wykwitny rycerz gniewnie.
D Artagnan oparł się wygodnie o poręcz krzesła i dostrzegł poprzez otwory maski
zagniewane, niebieskie oczy.
Uspokój się, monsieur, ten pierścień nie dotyczy ciebie. Zapewniam cię.
W myśl twego oświadczenia, monsieur starał się panować nad sobą nieznajomy
jesteś królem Francji. Ponieważ mam zaszczyt znać króla, naszego dobrego Ludwika,
osobiście, nie mogę w żaden sposób dać wiary twym słowom.
Co? Moje oświadczenie? zawołał d Artagnan zmieszany.
Otóż to. Jedyna dama, która mogła ci ofiarować ten pierścień, to Jej Królewska Mość,
królowa.
D Artagnan zdjął pierścionek z palca i popatrzył na napis w środku. W istocie, takie zdanie
było tam wyryte. Schowawszy już poprzednio sygnet do kieszeni, d Artagnan uczynił to samo
z pierścionkiem z szafirem, odepchnął krzesło w tył i wstał.
Monsieur oświadczył nieprzyjemnym głosem nalegasz na to, bym ci powiedział skąd
ten pierścień pochodzi i jaki ja mam z tym związek?
Nalegam? Ja żądam! odpowiedział drugi impertynencko. D Artagnan był już pewny,
że ma do czynienia z jakąś wysoką osobistością ze dworu. A może to sam książę Orleanu,
który widział pierścień na palcu królowej i znał go dokładnie.
Bardzo dobrze, mój panie, powiem ci, skąd mam ten pierścień. Ale ponieważ tajemnica
nie należy do mnie, potem zabiję cię.
W ślad za tym oświadczeniem wyciągnął szablę z pochwy. Zamaskowany rycerz nie
poruszył się.
Mów! Zawołał głosem rozkazującym, najwidoczniej traktując pogróżkę d Artagnana
jako zwykłą sobie brawurę.
Z największą przyjemnością odpowiedział muszkieter, upatrując miejsca na szyi
natręta. Ten pierścień wręczyła mi Jej Królewska Mość w celu pokazania go madame
Chevreuse, jako gwarancję mego posłannictwa. A teraz żałuję bardzo, monsieur, że muszę
dotrzymać swego słowa, którego nigdy jeszcze w życiu nie złamałem...
Z niebywałą szybkością, bez chwili zastanowienia, d Artagnan wymierzył cios w
upatrzone miejsce.
Zamaskowany rycerz bawił się długim nożykiem, którym instynktownie odbił cios. Rapier
muszkietera nie przebił szyi, ledwie dotknął żebra pod szyją. Kilka kropel krwi pociekło.
Tajemniczy gość wydał okrzyk przerażenia i padł na poręcz krzesła, jak gdyby nieżywy.
D Artagnan zamierzał uderzyć po raz wtóry, zawahał się jednak chwilę.
Tam do diabła! Nie będę dobijał nieprzytomnego człowieka mruknął. A jednak
muszę to uczynić. Zobaczmy wpierw, z kim mamy do czynienia. A może to jakiś książę,
który chroni Aramisa...
Muszkieter złożył szablę na stole, podniósł omdlałego rycerza i zerwał maskę z jego
twarzy. Twarz była mu nieznana. Rozluznił pasy, poodpinał guziki munduru i zauważył lekką
ranę poniżej obojczyka. Jakież było jego zdziwienie, kiedy badając serce natrafił na coś,
czego się najmniej spodziewał.
62
A więc to tak, mój Aramisie zawołał i chwilę się zastanowił. Zabrał się z całą
delikatnością do przywrócenia porządku w garderobie omdlałego, pozapinał guziki i
kołnierzyk, nałożył maskę z powrotem i opryskał twarz wodą. Jeden rzut oka na pierścienie,
piękne delikatne rączki, zwój zakręconych, złotych włosów, powiedział mu wszystko. Do tej
chwili kapelusz nieznajomej pozostawał na jej głowie. D Artagnan próbował go zdjąć,
okazało się jednak, że był przypięty szpilką.
Kiedy zamaskowana otworzyła swe niebieskie oczy, d Artagnan cofnął się o dwa kroki,
pochwycił szybko rapier i z przyłożonym ostrzem do szyi czekał.
Ani słowa! komenderował. Monsieur, jak sam widzisz, nie ma ze mną igraszek.
Szczęście dla ciebie, że przypomniało mi się na czas, iż chronisz mego przyjaciela Aramisa,
w przeciwnym bowiem razie byłbyś już zabity. Osłabiłem swój cios i ledwo dotknąłem twego
ciała. Tym uchroniłem cię od niechybnej śmierci. A teraz pragnę zamienić z tobą kilka słów.
Jestem d Artagnan porucznik muszkieterów, a twoje nazwisko?
Zapytana wyprostowała się i wpatrzyła się w oblicze muszkietera. Po chwili uśmiech
zaigrał na jej twarzy.
Bogu dzięki za twoją pamięć, monsieur zawołała. Więc ty jesteś przyjacielem
Aramisa, tym który nas gonił dzisiejszego popołudnia? Domyślałem się tego. Jestem kawaler
de Moreau, krewny i zaufany pani de Chevreuse. W istocie rzeczy wszystkie jej sprawy
przechodzą przez moje ręce. W tej chwili jest ona bardzo chora i nie może widzieć nikogo.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]