[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tym zawodzie. Pózniej pojawił się Robert i wybawił mnie od
wszelkich problemów, chociaż na krótko. A potem zajmowałam
się rozmaitymi drobiazgami. Jak wiesz, nie byłam nigdy
specjalnie ambitna. A ty się nie ożeniłeś?
Henry poruszył się niespokojnie i szybko dokończył drinka.
- Tak, ożeniłem się, ale nic z tego nie wyszło. Betty była
prawdziwą jędzą. Zrób to, zrób tamto, skacz, jak ci każę. A jej
ojciec był wielkim oszustem. %7łył jak milioner, ale za pożyczone
pieniądze. Wsadzili go ostatecznie do pudła za malwersacje, a
my rozwiedliśmy się. - Henry podniósł do góry pustą szklankę i
obrócił ją w świetle lampy. Maggi zrozumiała ten gest, nalała
mu alkoholu i powróciła na swoje miejsce. Natomiast Henry
pod wpływem whisky znowu nabrał odwagi. - Przysiądz się do
mnie - powiedział zdecydowanym tonem.
Dlaczego nie? - pomyślała Maggi. Od początku chodziło
przecież o to, że chciała zakosztować małej przygody. Lub
inaczej, chciała doprowadzić Johna do zazdrości. Dalejże więc,
dziewczyno, zachęciła sama siebie. Zrobiła słodką minę i
przysiadła się do Henry'ego. Sofa była stara, jeszcze z czasów
babki. Gdy tylko Maggi usiadła, sprężyny zazgrzytały i
popchnęły ją ku Henry'emu.
- Doskonały pomysł - wyraził zadowolenie i odstawił
szklankę. - A więc, jak słyszałem, myślisz o sprzedaży farmy?
Maggi natychmiast zrozumiała, co było prawdziwym
powodem pojawienia się tutaj tego bohatera z lat szkolnych.
- Być może - rzekła wzdychając. - Rzeczywiście myślałam o
tym. Nie mogę powiedzieć, że coś postanowiłam, ale myślałam.
- To już jest coś - stwierdził Henry. Obrócił się ku niej. Jedną
ręką objął jej plecy, a drugą położył na kolanie. Maggi nagle
dostrzegła w oczach Henry'ego zielony poblask dolara.
Sprawy biorą interesujący obrót, pomyślała. Musi trzymać się
mocno, a wszystko się wyjaśni.
RS
90
- Plotka mówi, że chcesz sprzedać całą farmę. Czy to prawda?
- To nieprawda - odpowiedziała cicho.
- Nieprawdą jest, że Maggi to namiętna panienka.
- Głos dobiegł do nich z połowy schodów, gdzie w półmroku
stał John Dailey.
Maggi zerwała się na równe nogi, jak czternastolatka, którą
ojciec przyłapał na ściskaniu się z chłopakiem z sąsiedztwa.
Szklanka Henry'ego upadła z łoskotem na podłogę i potoczyła
się pod ścianę. Na szczęście była już pusta. Mike wylazł z
kuchni, żeby zobaczyć, co się dzieje.
John zszedł na dół i stanął przed kominkiem, spoglądając
ponuro na żarzące się polana. Maggi obrzuciła zarówno psa, jak
i mężczyznę przeszywającym spojrzeniem. John po chwili
rozsiadł się w fotelu na biegunach i wziął do ręki wieczorną
gazetę.
- Nie chcę wam sprawiać kłopotu, młodzi ludzie, ale byłem
tak zajęty, że nie miałem czasu przeczytać, co się dzieje w
świecie.
- Czy mógłbym poprosić o jeszcze jednego drinka?- zapytał
Henry.
- Myślę, że ja też się napiję - zamruczała Maggi.
- W tej sytuacji ja także poproszę - powiedział John spoza
swojej gazetowej fortecy. - Dla mnie jak zwykle, Maggi. Ale ty
uważaj, co robisz. Chyba pamiętasz, jak ostatnio zle się czułaś
po szkockiej.
Niewiele brakowało, żeby Maggi powiedziała coś naprawdę
dosadnego, ale musiała w duchu przyznać, że uwaga Johna w
pełni odpowiadała prawdzie. Maggi była zaprzysiężoną
przeciwniczką alkoholu, ale cięty język Johna sprawił, że
wychyliła wtedy kilka kolejek. Z okropnymi następstwami. I
teraz mogło się wydarzyć to samo. Hamując się, żeby nie
powiedzieć zbyt ostrego słowa, Maggi podeszła do barku i obu
mężczyznom nalała po szklaneczce.
- Ja napiję się kawy - rzekła stanowczym głosem.
RS
91
- Doskonały pomysł - zauważył John i zwrócił się do
Henry'ego: - Czy wiesz coś o dzieciach, Peters?
- Peterson - ostrożnie sprostował Henry. - Nie, nic nie wiem
na temat dzieci. I nie mogę powiedzieć, żeby mnie to
szczególnie interesowało. Czy mieszkasz tutaj?
Maggi w kuchni wytężyła słuch, chcąc wiedzieć, jaka będzie
odpowiedz i nieopatrznie poparzyła sobie palce rozgrzanym
naczyniem z kawą. Gdy powróciła do saloniku, John właśnie
pouczał młodego człowieka na temat wychowywania dzieci.
Henry siedział na sofie z wyrazem znudzenia na twarzy, a Mike
zajął ulubione miejsce przy kominku. Maggi z rozmysłem
usadowiła się obok Henry'ego.
- Nie chcemy ci zajmować czasu, John - przerwała jego
wywód. - Jestem pewna, że Henry nie interesuje się
wychowywaniem dzieci. Nie wszystkich mężczyzn to pasjonuje.
- Na pewno masz rację - zgodził się John. Zaskoczyło to
Maggi. Ciepły, ale też dwuznaczny ton jego głosu nawet ją
przestraszył. Ten krętacz przygotowywał niewątpliwie jakiś
mocny cios. - Ale to wielka szkoda - ciągnął dalej. - Wiedząc
jak bardzo ty, Maggi, lubisz dzieci, wątpię, czy jakiś
mężczyzna, nie zainteresowany nimi, będzie miał u ciebie
jakąkolwiek szansę.
- Ależ ja się interesuję! - Henry, zaskoczony obrotem sprawy,
chciał gwałtownie odzyskać przychylność Maggi. - Oczywiście,
że jestem zainteresowany... na przykład, przedłużaniem rodu i
temu podobne. Któż nie byłby?
- Miło to słyszeć - powiedział John z pozorną serdecznością. -
Mam tutaj parę książek i magazynów. Powinieneś rzucić na nie
okiem, oczywiście w wolnym czasie. Każdy, kto myśli o
małżeństwie, powinien być wprowadzony w ten temat. - To
mówiąc rzucił z łoskotem na kolana Henry'ego stertę
wydawnictw.
RS
92
Maggi spojrzała uważnie na gościa. Z upływem każdej
sekundy Henry Peterson wydawał się coraz mniej
zainteresowany małżeństwem.
- Chcesz jeszcze jednego drinka? - zaproponowała, aby dodać
mu otuchy.
- Odradzałbym, jeśli on prowadzi samochód. Jazda po
pijanemu jest dzisiaj społeczną plagą - zauważył John.
Nim Maggi zdołała wymyślić jakąś sensowną odpowiedz, z
górnego piętra dał się słyszeć płacz dziecka, a sekundę potem
już obie blizniaczki płakały zgodnie.
- Twoja kolej. - John ręką wskazał schody. Według ściśle
określonej przez nich rotacji wcale nie
była to kolej na Maggi. John powinien opiekować się dziećmi
od szóstej wieczorem do drugiej nad ranem. Ale Maggi
znajdowała się w takim stanie ducha, że bez sprzeciwu pobiegła
na piętro. Pokój dziecinny nigdy nie był w pełni pogrążony w
mroku. Rozjaśniała go nieco słaba lampka. Maggi instynktownie
pochwyciła Pru. Była przekonana, że to ona rozpoczęła lament.
A Prissy dołączyła do niej po prostu dla zabawy. Maggi
przytuliła Pru i kilkakrotnie przespacerowała się z nią po
pokoju. Jednocześnie szukała wzrokiem przyczyny płaczu.
Jeden z prętów, podtrzymujących zasłony okienne, upadł na
podłogę. To przypuszczalnie rozbudziło dzieci. Jeszcze kilka
kroków i Pru, zmęczona całodziennym ruchem, znowu zasnęła.
Po chwili Prissy też już spała.
Przez następne parę minut Maggi próbowała zawiesić zasłonę
na nowo, ale w ciemności nie było to łatwe. Zadanie zostało
więc wpisane na długą listę spraw do załatwienia następnego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl