[ Pobierz całość w formacie PDF ]
adwokatem. Trzeba to wyjaśnić.
Nawet nie próbowała udawać, że tańczy. Zatrzy
mała się na środku parkietu i wbiła wzrok w Davi-
da. Nie przestał jej obejmować; pasma jej świeżo
umytych, miękkich włosów delikatnie muskały jego
dłoń. Wiedział, że powinien ją puścić, ale nie pusz
czał.
- To niemożliwe! - wykrztusiła po chwili.
- Przykro mi.
- Nie... naprawdę, to nie...
- Posłuchaj, wiem, że chcesz się jak najszybciej
ode mnie uwolnić. Przykro mi, że tak się stało. Jednak
w świetle prawa nadal jesteśmy małżeństwem.
62 KSI%7łYCOWA ZATOKA
Spodziewał się, że lada chwila z nieba spadnie
grom i położy go trupem.
Nic takiego się nie stało.
Widocznie Bóg rozumiał jego ciężką sytuację.
- Ale... to niemożliwe!
Wzruszył ramionami. Miał taką minę, jakby nie do
końca rozumiał, o co tyle hałasu.
- Przykro mi.
- Zrobię wszystko, żeby jak najszybciej spotkać
się z prawnikiem - oświadczyła.
- Zwietnie. Ustalimy termin. Twój kochaś zaczyna
się niecierpliwić, za moment mu ciebie oddam. Ale
najpierw muszę ci coś powiedzieć. Błagam, żebyś
potraktowała to poważnie. Musisz na siebie uważać.
Odsunęła się nieco i, spojrzawszy mu prosto
w oczy, pokręciła głową.
- Teraz już rozumiem, po co tu przyjechałeś.
Doceniam, że bierzesz pod uwagę moje obowiązki
zawodowe i pozwalasz mi wybrać dogodny termin.
Ale nie pojmuję, skąd u ciebie to nagłe zainteresowa
nie moją osobą. Gdzie się podziały twoje dziewczyny?
Bebe jakaś tam? Albo Alicia Farr, pani profesor
z Harvardu?
Kiedy padło to ostatnie nazwisko, po plecach prze
biegł mu lodowaty dreszcz. Obawiam się, że to właś
nie jej ciało znalazłaś na plaży, pomyślał w duchu.
- Alex, podejrzewam, że grozi ci niebezpieczeń
stwo.
Pokręciła przecząco głową.
- Nikt nie chce uwierzyć, że to naprawdę były
zwłoki. Dlaczego z tobą miałoby być inaczej?
Heather Graham
63
Chwilę się namyślał.
- Dlatego, że cię znam. Wiem, że nie jesteś his
toryczką i nie mówisz rzeczy, których nie jesteś
pewna.
- Dzięki za komplement. Szkoda, że szeryf
Thompson nie podziela tej opinii. Jakoś nie dał się
przekonać do mojej wersji. Czy możesz mnie wreszcie
puścić?
Odsunął się do niej. Jednak kiedy go mijała, złapał
ją za rękę. Spojrzała na niego, po raz pierwszy bez
niechęci. Miał wrażenie, że na ułamek sekundy w jej
oczach, zamiast hardości, pojawiła się uległość. Jej
zapach przypłynął do niego i otulił go jak pieszczota.
- Nie ufaj nikomu! - ostrzegł.
- Przede wszystkim nie ufam tobie.
Pociągnął ją mocniej, zmuszając, żeby odwróciła
się do niego twarzą.
- Wiesz co, Alex? Mam już tego dość!
- Doprawdy? Masz dość?
- Wysłuchałem dziś długiego kazania. Teraz ty
posłuchaj. Gdy byliśmy razem, ponosiła cię wyobraz
nia. W najzwyklejszych sytuacjach dopatrywałaś się
nie wiadomo czego. Nigdy nie nadużyłem twojego
zaufania. Problemy rodziły się w twojej głowie. Wy
starczyło, że nie działał telefon albo padała łączność
radiowa, a ty już wyobrażałaś sobie, że wyprawiam
niestworzone rzeczy. Oczywiście z kimś. Wiesz, co ci
powiem? Takie rzeczy szybko się nudzą.
- Wybacz, ale nie ma sensu wracać do tego, co
było. Dostałeś do podpisania dokumenty i powiedzia
łeś: ,,Rób, jak uważasz". Podejrzewam, że ucieszyłeś
KSI%7łYCOWA ZATOKA
64
się, iż wreszcie pozbędziesz się ciężaru. A teraz ni
z tego, ni z owego chcesz odgrywać rolę mojego
obrońcy i chronić mnie przed nieistniejącym zagro
żeniem?
- Alex, przecież mnie znasz. Wiesz, jaki jestem.
Możesz mnie nienawidzić, ale teraz musisz mi zaufać.
- Nie przesadzaj! Co może mi grozić tu, w Tiki
Hut? Przecież jestem wśród ludzi. Mam ci ufać?
- ciągnęła, wyraznie wzburzona. Naraz na jej ustach
pojawił się lekki uśmiech.
- Co cię tak bawi?
- To, że nagle zaczęło ci zależeć na moim towarzy
stwie. Wiele razy... zresztą nieważne.
- O czym ty mówisz?
- To już nie ma znaczenia. Skończyło się.
- Nieprawda!
Machnęła ręką.
- Skończyło się. Tylko awantury zostały - wes
tchnęła.
- Może za rzadko się kłóciliśmy.
- Chcesz to teraz nadrobić?
Dziwne, pomyślał, uświadomiwszy sobie, że wresz
cie zaczęli szczerze rozmawiać. Pierwszy raz od bar
dzo dawna.
Jak na złość John Seymore akurat wtedy postanowił
upomnieć się o partnerkę.
- Widzę, że nie tańczycie? - powiedział, klepiąc
Davida w ramię.
- A właśnie grają salsę - dorzuciła Alex.
- Salsę? -stropił się John. - Chyba nie wiem, jak
się do tego zabrać.
Heather Graham 65
- Za to ja wiem! - David uśmiechnął się szeroko
i wziął ją za rękę. - Obiecuję, że oddam ci Alex po tym
tańcu.
- Od kiedy umiesz tańczyć salsę? - zapytała po
pierwszych paru taktach.
- Odkąd kolega ożenił się z nauczycielką tańca.
Zrobiła wielkie oczy, ale zaraz przekonała się, że
David naprawdę zna kroki. Sama też radziła sobie
nadspodziewanie dobrze. David domyślił się, że na
brała wprawy, tańcząc z gośćmi. Jako para taneczna
prezentowali się świetnie, lecz przy szybkiej muzyce
nie mogli kontynuować rozmowy.
Gdy rozbrzmiały ostatnie takty salsy, David błysnął
mistrzowskim zagraniem - efektownie odchylił Alex
do tylu, tak że głową niemal dotknęła podłogi. Na
grodą za ten choreograficzny popis był wyraz szczere
go zdumienia w jej oczach. Tak ją zaskoczył, że nadal
[ Pobierz całość w formacie PDF ]