[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wszystko w nim lśniło czystością. W piecu buzował ogień, a na parapecie południowego okna
kwitły w doniczkach jakieś rośliny. Przy oknie zaś siedziało wyglądające na siedem lat
dziecko, które odwróciło zdziwioną twarzyczkę, gdy Telford nieoczekiwanie wszedł do środka.
Chłopiec miał ciemne oczy Min i delikatne rysy, wysubtelnione cierpieniem. Jedwabiste
włosy opadały miękkimi falami. Przy nogach malca usadowił się malutki psiak o długich,
lśniących uszach i łapach wysuwających się jak z mankietów postrzępionego futra.
Telford nie zwracał uwagi na nic, nawet na przestraszone dziecko. Zachowywał się jak
człowiek porażony rozpaczą.  Min!  wyszlochał znowu, próbując odszukać puls i
oblewając się zimnym potem.
Twarz Min bielała nieruchoma jak wyciosana z marmuru i tylko na policzku ciemniał siniak,
a z głębokiego rozcięcia na głowie spływała na poduszkę krew. Po chwili kobieta otworzyła
zdziwione oczy i spojrzała oszołomiona z wyrazem bólu i przerażenia na twarzy. Głuchy jęk
wyrwał się z posiniałych warg. Telford podniósł się z klęczek ogarnięty radością.
 Min, droga moja  mówił łagodnie.  Jesteś ranna, mam nadzieję, że niezbyt poważnie.
Muszę cię opuścić na moment, by sprowadzić pomoc. Zaraz wrócę.
 Zostań!  odrzekła Min stłumionym, ale wyraznym głosem. Zatrzymał się w pół drogi
do drzwi.
 Nie trzeba chodzić po pomoc  ciągnęła spokojnie.  Umieram, wiem o tym& Och,
mój Boże!  Przycisnęła ręce do boków i skuliła się z bólu. Telford zdesperowany zawrócił do
drzwi.
Min podniosła rękę.  Podejdz tutaj  powiedziała zdecydowanie. Usłuchał w milczeniu.
Przeszywała go płonącym, odważnym wzrokiem.
 Nie odchodz, nie zostawiaj mnie, bym umarła samotnie. Nic mi już nie pomoże& mam ci
coś do wyznania, muszę to wyznać, a czasu mało&
Telford pogrążony w rozpaczy z trudem pojmował, co do niego mówi.
 Min, pozwól mi pójść po pomoc& pozwól mi coś zrobić  błagał. Nie możesz umrzeć,
nie wolno ci&
Min, leżąc bezwładnie, z trudem chwytała powietrze.
Ukląkł przy niej i objął ramieniem biedne, zmasakrowane ciało.
 Muszę się pospieszyć  wyszeptała z wysiłkiem.  Nie mogę umrzeć z tym na
sumieniu. Rose& do niej należy wszystko& wszystko.
Był testament& on go zrobił& stary dziadek Palmer. Zawsze mnie nienawidził. Zapisał
wszystko jej i ani centa dla mnie i dziecka jego syna& Mieliśmy umierać z głodu, żebrać.
Byłam jak szalona& Kiedy umarł, schowałam testament. Miałam zamiar go spalić, ale nigdy
się na to nie zdobyłam. To mnie torturowało& dniem i nocą& nie zaznawałam spokoju.
Znajdziesz go w pudełku& w moim pokoju. Powiedz jej& powiedz Rose, jak byłam podła. A
mój chłopiec& co się z stanie? Rose go nienawidzi& ona go wyrzuci, albo będzie go zle
traktowała.
Telford pochylił głowę.  Ja zajmę się twoim dzieckiem, Min. Będzie dla mnie jak rodzony
syn.
Wyraz nieopisanej ulgi zagościł na twarzy umierającej.  To dobrze& szlachetnie z twej
strony, że to& Mogę umrzeć spokojnie. Jestem nawet rada tej śmierci& oczyszczę się ze
wszystkiego. Jestem zmęczona& życiem. Może uda mi się lepiej& gdzie indziej. Tu nigdy nie
miałam& żadnych szans&  Powieki opadły przykrywając ciemne oczy. Telford jęknął
przeciągle.
Min znowu otworzyła oczy i spojrzeli na siebie.  Gdybym spotkała cię& przed laty&
byłbyś mnie& pokochał i byłabym uczciwą kobietą. Dobrze się stało dla nas& dla ciebie, że&
umieram. Twoja droga będzie prosta i czysta& będziesz zacnym człowiekiem, ale& na zawsze
mnie zapamiętasz.
Telford pochylił się i przycisnął wargi do skrzywionych w bólu ust Min.
 Czy sądzisz, że znowu& się kiedyś spotkamy?  zapytała ledwie dosłyszalnie.  Tam
jest tak& ciemno& Bóg nigdy mi nie wybaczy& byłam& taka podła&
 Min, miłujący wszystkich Ojciec jest bardziej wyrozumiały niż człowiek. On ci
wybaczy, gdy go poprosisz. Czekaj na mnie, dopóki nie przyjdę. Zostanę tu i spełnię swój
obowiązek& Będę się bardzo starał&
Głos mu się załamał. Ciemne oczy Min patrzyły z czułością. Silna, głęboka, nieugięta natura
nareszcie się czemuś poddała. Zawołała przejmująco i z goryczą:  O, Boże! Przebacz mi&
przebacz mi!  Z tym okrzykiem dusza biednej, umęczonej Min Palmer opuściła ciało,
oddalając się& któż wie dokąd? Kto może wiedzieć, czy słowa skruchy i żalu nie zostały
wysłuchane w tej ostatniej godzinie przez sędziego wyrozumialszego niż ziemscy bracia i
siostry?
Telford ciągle klęczał na podłodze, trzymając w ramionach martwe ciało kobiety, którą
pokochał. Teraz w godzinie śmierci należała do niego tak jak nigdy nie należałaby za życia.
W kuchni panowała cisza. Na twarz Min powrócił wyraz dziewczęcej niewinności.
Głębokie, surowe bruzdy wygładziły się. Mały kaleka niepewnie podszedł do pastora,
trzymając w ramionach psiaka. Telford przygarnął drobną, zdeformowaną postać i spojrzał
przejęty w malutką twarz, twarz Min  oczyszczoną i uduchowioną. Już zawsze będzie ją miał
przed sobą. Ucałował opuszczone powieki i zakrwawione czoło, a potem wstał z kolan. 
Chodz ze mną, mój mały  powiedział łagodnie do dziecka.
* * *
Nazajutrz po pogrzebie Allan Telford przebywał w gabinecie swej skromnej, położonej
wśród ośnieżonych wzgórz plebanii. Przy oknie siedział synek Min, przyciskając do szyby
śliczną, drobną twarzyczkę. U jego stóp leżał psiak o bystrych ślepiach. Telford pisał w swoim
dzienniku:
Pozostanę tutaj, w pobliżu jej mogiły. Będę widział ją, ilekroć spojrzę w okno mego
gabinetu, ilekroć stanę między moimi wiernymi. Zaczynam rozumieć, dlaczego poniosłem
porażkę. Rozpocznę wszystko od nowa, cierpliwie i z pokorą. apisałem dziś list z odmową
przejęcia kościoła w C. Moje serce i moja praca należą do tego miejsca.
Zamknął dziennik i pochylił nad nim głowę. Na dworze cicho sypał śnieg. Wiedział, że
okrywa nieskalanie białym całunem czystości i pokoju świeżo usypaną na porosłym sosnami
wzgórzu mogiłę.
UKOCHA Y MIRIAM
1901
Czytałam pani Sefton opowiastkę o duchach i po skończeniu odłożyłam ją z lekceważącym
wzruszeniem ramion.  Co za bzdury  stwierdziłam. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl