[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przeciwstawiają się tym wysiłkom, jak ten w połowie stulecia, który zachwiał
porządkiem świata, albo teraz ten cały Jack Loman. Pomyśl, że to właśnie my
natrafiliśmy na jego ślad, wytropiliśmy kryjówkę tego ojca chrzestnego, i to w
okolicy, którą wszyscy uważali za nadzwyczaj spokojną.
- On pewnie też tak myślał i dlatego ukrył się właśnie tutaj. Ale myśmy go
wykurzyli. Szkoda tylko, że nie udało nam się go złapać.
Siedzieli przez jakiś czas w milczeniu, zdumieni, że potrafią ze sobą rozmawiać i
nie kłócić się.
Nagle Jori zaczął mówić. Najpierw nabrał powietrza, jakby chciał powiedzieć coś
doniosłego, ale potem mówił normalnie. Siedział przy kierownicy, nie patrząc na
dziewczynę.
- Sassa. Mała Sassa. Naprawdę nie wiem, co do ciebie czuję. Wiem tylko, że
kiedy wydawało mi się, iż mógłbym cię stracić, wtedy, kiedy ten goryl cię złapał
jako zakładniczkę, świat wokół mnie zawirował. Okay, okay, miałem inne
dziewczyny, chociaż nie tak znowu dużo, to tylko przechwałki. Tamte dziewczyny
to raczej dla eksperymentu, nie, nie, nie zrozum mnie zle, nie obrażaj się na mnie
w imieniu wszystkich kobiet, to nie tak. To wszystko było eksperymentem również
z ich strony, one też chciały się czegoś nauczyć, doświadczyć spraw seksu. Nic
więcej. %7ładnej z nich nie zraniłem, kiedy dziękowałem i znikałem, one
wykorzystywały mnie w tym samym stopniu co ja je...
- Skończyłeś już z tym? - zapytała cicho.
Nie bardzo zrozumiał, o co chodzi.
- Co? Ach, tak, oczywiście. Do diabła, po co ja się wdaję w takie sprawy?
Chciałem ci tylko powiedzieć, że ja, nieznośny, roztrzepany Jori, w końcu
uświadomiłem sobie, że...
- Co takiego, Jori? - zapytała, kiedy wydawało się, że Jori zaciął się na dobre.
- %7łe ja... - Po czym wyrzucił z siebie jednym tchem: - %7łe jestem w tobie
zakochany, moja ty wierna pomocnico, na którą krzyczałem i której wymyślałem
119
przez tyle lat!
Nie słyszał najmniejszego dzwięku z tylnej części gondoli.
- Zamknij w końcu te krany, chodz tutaj i usiądz obok mnie! - prawie wrzasnął. -
Nie mogę rozmawiać z kimś, kto siedzi za moimi plecami. A już zwłaszcza nie
mogę w ten sposób czynić miłosnych wyznań, bo wszystko pójdzie na opak. Ach,
już tu siedzisz? Tak szybko się przesiadłaś - powiedział nieoczekiwanie łagodnie.
Zgasił silnik, gondola zawisła spokojnie w powietrzu niczym wypatrujący zdobyczy
jastrząb, Jori zaś ostrożnie objął Sassę.
- Jesteś na mnie zła, Sassa?
Zwróciła ku niemu twarz.
- Jori, ja dorastałam z największym chyba na świecie kompleksem niższości...
- Kompleks niższości? Ty?
- No wiesz, ta moja poparzona twarz. Marco przywrócił mi normalny wygląd, ale
uraz, wielka niepewność we mnie zostały. A teraz ty mnie zmuszasz...
- Nie, proszę.
Westchnęła, jakby była Pandorą, która ma wypuścić na świat wszelkie smutki i
zmartwienia.
- Ty zawsze byłeś moim... zawsze cię podziwiałam, Jori...
Przytulił ją do siebie.
- Czy to coś tak strasznego, że mówisz to takim żałosnym głosem?
- Tak - pisnęła. - Bo jeśli dłużej będziemy tak rozmawiać, to ja się rozpłaczę!
Jestem taka szczęśliwa!
- Najdroższe dziecko - powiedział cicho. Sam jednak słyszał, że brzmi to za
bardzo po ojcowsku, ujął więc jej twarz w dłonie i mocno pocałował.
Po chwili wypuścił ją z objęć, Sassa oddychała ciężko.
- Mój skarbie, sądzę, że nie można się kochać w gondoli,  na oczach stalking
moon, a poza tym dawno temu musiałem obiecać Ellen i Natanielowi, że będę
strzegł twojej cnoty i uważał, żeby żaden ponury drań nie tknął cię przed ślubem.
Czy widzisz gdzieś jakiś kościół, Sassa?
120
Wybuchnęła szczęśliwym śmiechem.
- W tym kraju jest pełno kościołów. Są wielkie, wysokie, białe... i prawdopodobnie
katolickie.
- Czy to ma jakieś znaczenie?
- Nie, jeśli w ogóle są czynne. Religia na tym świecie nie ma się najlepiej.
- Religia nigdy nie umiera, ona tylko zmienia oblicze. Malutki człowiek musi w coś
wierzyć, musi mieć palec do ssania na pociechę w tym wielkim wszechświecie.
Wylądujmy, zanim zrobi się pózny wieczór. Patrz, tam widać światła jakiegoś
miasta.
Znowu włączył silnik i zamierzał wykonać najpiękniejszy manewr Joriego.
- Eeech, czyś ty o czymś nie zapomniał, Jori?
- O czym?
- Myślę, że byłoby na miejscu, żebyś mnie... poprosił o rękę. Choćby zapytał, czy
mam na to ochotę.
- Och, wybacz mi! A masz ochotę?
- Tak, do licha! - roześmiała się i zarzuciła mu ręce na szyję, więc piękny zwrot
Joriego nie bardzo się udał.
W miasteczku był ksiądz i był kościół, w którym na dodatek odprawiano nocne
nabożeństwo, więc młodzi musieli trochę poczekać.
- Jak to miło, że ludzie nadal chcą brać śluby kościelne - ucieszył się kapłan. -
Bardzo dawno temu udzieliliśmy tu ostatniego ślubu.
- My jesteśmy trochę staroświeccy - wyjaśnił Jori z powagą.
Sassa ledwo dostrzegała rzezbę na ołtarzu, księdza i mnóstwo świec w kościele,
bo była taka przejęta tą uroczystą chwilą, że nie mogła powstrzymać łez. Jori...
Jori, o którym marzyła przez tyle lat. Jej idol, bohater, który zawsze w trudnych
sytuacjach się nią zajmował i ratował z opresji. Miała pełną świadomość, że wtedy
robił to bardzo niechętnie, co jednak nie zmniejszało jej cichego uwielbienia. I oto
teraz stoi tu obok niego i bierze z nim najprawdziwszy ślub, będzie jego żoną!
Musiała się uszczypnąć, by nabrać pewności, że to nie jest sen.
121
Wrócili do bazy, gdy księżyc na jaśniejącym niebie zmienił się w blady sierp.
Wykonali swoje zadanie i uczynili coś jeszcze, ale to już ich prywatna sprawa.
Nowina została przyjęta z zainteresowaniem i radością. Algol wyjął butelkę
szampana, czy raczej tego, co w Królestwie Zwiatła nazywano szampanem, a co
smakowało tak samo dobrze jak prawdziwy trunek.
Judy Loman ocknęła się z długiego snu i również wypiła kieliszek, zastanawiając
się przy tym, co to za marka, bo chyba nigdy przedtem takiego szampana nie
próbowała.
- Znalezliśmy taki w sklepie w miasteczku - wyjaśnił Zinnabar wymijająco i
pozwolił jej spojrzeć na etykietę, gdzie widniał napis:  Księżna Theresa . Szampan
pochodził z winnicy Erlinga.
Wypili zdrowie młodej pary, po czym Zinnabar poinformował, że Marco wzywa
wszystkich na spotkanie, tym razem w Norwegii. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl