[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cze takich wojowniczek miała Mara Jade pod swoimi rozkazami?
Zgoda, Kithro odparÅ‚a Mara, a potem odwróciÅ‚a siê, by spoj-
rzeæ na Hana. No có¿, Solo, jesteS gotów stan¹æ na czele szyku?
Nigdy w ¿yciu nie zamierzaÅ‚em wykorzystywaæ SokoÅ‚a do
walki z Gwiazd¹ Rmierci jêkn¹Å‚ Han, ale nie przestaÅ‚ przygotowy-
waæ siê do ataku. MiaÅ‚em tylko podrzuciæ Calrissiana na Kessel.
Potraktuj to jako jeszcze jedn¹ niespodziankê doradziÅ‚a kobieta.
Daj spokój, Han odezwaÅ‚ siê Lando. I pospiesz siê, zanim
laser Gwiazdy Rmierci wystrzeli po raz drugi.
Jak to dobrze, ¿e nie ma tutaj Leii mrukn¹Å‚ Han. Dajê gÅ‚owê,
¿e udaÅ‚oby siê jej odwieSæ mnie od tego.
Kiedy statki floty przemytników zwieraÅ‚y szyk, kieruj¹c siê w stro-
nê gigantycznego szkieletu, superlaser ponownie zapÅ‚on¹Å‚ SwiatÅ‚em.
Szmaragdowa błyskawica rozjaSniła przestworza... ale smuga Swia-
tÅ‚a przeszÅ‚a przez Srodek szyku, nie wyrz¹dzaj¹c szkody ¿adnemu
statkowi.
WÅ‚¹czyæ ochronne pola rozkazaÅ‚ Han. Bez wzglêdu na to,
jaki bêdzie z nich po¿ytek przeciwko t emu.
Po obu stronach SokoÅ‚a zaczêÅ‚y siê formowaæ dwa kliny po-
dobne do dwóch Å‚upin obieranej pomarañczy. Na czele jednego le-
ciaÅ‚ £owca Głów Kithry. Szpic drugiego stanowiÅ‚ kanciasty lekki
frachtowiec pilotowany przez Shanê. ByÅ‚ nieco starszy i bardziej
toporny w porównaniu ze statkiem Hana.
Flota przemytników rzuciÅ‚a siê jak sfora goñczych psów na Gwiaz-
dê Rmierci. ZaczêÅ‚a raziæ SmiercionoSnymi smugami nadbudówki,
wsporniki i belki gigantycznej sfery.
Kiedy Han zbli¿aÅ‚ siê do labiryntu wygiêtych, krzy¿uj¹cych siê
konstrukcji, wystrzelił trzy torpedy protonowe w samo serce tego
g¹szczu. Kilka wzmacniaj¹cych belek siê stopiÅ‚o, trafionych poci-
skami i strumieniami skupionego Swiatła.
Rozerwanie jej na kawaÅ‚ki zajmie nam caÅ‚y rok albo dÅ‚u¿ej
stwierdziÅ‚ Han, otwieraj¹c ogieñ z dziobowych dziaÅ‚ek.
Nigdy nie twierdziÅ‚am, ¿e to bêdzie spacerek odparÅ‚a Mara.
Tol Sivron czuÅ‚, ¿e jego gÅ‚owoogony nerwowo drgaj¹. Zmru¿yÅ‚
czarne oczy, podobne do paciorków, i wpatrywaÅ‚ siê w chmurê ma-
Å‚ych statków. Wygl¹daÅ‚y tak niegroxnie. Z pewnoSci¹ nie byÅ‚y bar-
dzo silnie uzbrojone.
240
Nie mogê uwierzyæ, ¿e nas atakuj¹ powiedziaÅ‚. Co w ten
sposób chc¹ osi¹gn¹æ?
Kapitan szturmowców, siedz¹cy za pulpitem konsolety taktycz-
nej, obróciÅ‚ gÅ‚owê w biaÅ‚ym heÅ‚mie i powiedziaÅ‚:
Je¿eli wolno mi zauwa¿yæ, panie dyrektorze, ta bojowa stacja
jest tylko prototypem. Nie zostaÅ‚a zbudowana z mySl¹ o przeciwsta-
wieniu siê wielu maÅ‚ym statkom. Prawdê mówi¹c, na jej pokÅ‚adach
powinno siê znajdowaæ ponad siedem tysiêcy mySliwców typu TIE,
¿eby nie wspomnieæ o tysi¹cach turbolaserów i jonowych dziaÅ‚ roz-
mieszczonych na powierzchni sfery. Powinna tak¿e mieæ eskortê
w postaci kilku gwiezdnych niszczycieli. My nie dysponujemy ni-
czym poza superlaserem.
Gdyby tych statków byÅ‚o tylko kilka, nie stanowiÅ‚yby ¿adnego
zagro¿enia, ale jest ich tyle, ¿e mog¹ nêkaæ nas bardzo dÅ‚ugo. Je¿eli
bêdziemy mieli pecha, mog¹ nawet powa¿nie uszkodziæ elementy
konstrukcji stacji.
Czy to znaczy, ¿e nie mamy ani jednego mySliwca? odezwaÅ‚
siê Tol Sivron, nie kryj¹c przera¿enia. KtoS popeÅ‚niÅ‚ powa¿ny bÅ‚¹d
na etapie prac projektowych. Kto napisał ten rozdział instrukcji ob-
sÅ‚ugi? Chcê natychmiast znaæ nazwisko winowajcy.
Panie dyrektorze odparł szturmowiec, a w jego głosie, przefil-
trowanym przez głoSnik hełmu, zabrzmiała nuta irytacji. W tej
chwili to nie jest wa¿ne.
Dla mnie wszystko jest wa¿ne! wybuchn¹Å‚ Sivron. OdwróciÅ‚
siê w stronê Yemma, który wÅ‚aSnie pochylaÅ‚ rogat¹ gÅ‚owê nad do-
kumentacjami.
Wygl¹da na to, ¿e za napisanie tego rozdziaÅ‚u jest odpowiedzial-
na doktor Qwi Xux, panie dyrektorze powiedział po chwili. Po-
SwiêciÅ‚a tak du¿o czasu zagadnieniu funkcjonowania i skutecznoSci
superlasera, ¿e potraktowaÅ‚a pobie¿nie problemy natury taktycznej.
Sivron westchn¹Å‚.
Wynika z tego, ¿e wykryliSmy niedoci¹gniêcie w naszym sys-
temie zatwierdzania projektów oSwiadczył. Takie słabe punkty
powinny byæ wyÅ‚apywane w trakcie bie¿¹cych zebrañ i podczas
opracowywania raportów o postêpach badañ.
Panie dyrektorze odezwaÅ‚ siê Doxin. Nie pozwólmy, ¿eby
taki drobiazg zaæmiÅ‚ radoSæ z sukcesu, jakim jest wspaniaÅ‚e funk-
cjonowanie samego superlasera Gwiazdy Rmierci.
Racja, racja powiedział Sivron. PowinniSmy natychmiast
zwoÅ‚aæ zebranie w celu wyci¹gniêcia wszystkich wniosków...
16 WÅ‚adcy mocy
241
Kapitan szturmowców nagle odsun¹Å‚ krzesÅ‚o i wstaÅ‚ od konsolety
taktycznej.
Panie dyrektorze, przede wszystkim musi my okreSliæ, co jest
t er az najwa¿niejsze. Przypominam, ¿e jesteSmy atakowani.
Pobliska eksplozja sprawiÅ‚a, ¿e zatrzêsÅ‚a siê metalowa konstruk-
cja osÅ‚aniaj¹ca stanowisko dowodzenia.
ZostaliSmy właSnie trafieni przez trzy torpedy protonowe
stwierdził szturmowiec. Na razie.
Sivron przygl¹daÅ‚ siê, jak cztery maszyny typu Z-95 zwane £ow-
cami Głów przeleciaÅ‚y w przestrzeni pomiêdzy wspornikami nad-
budówki. Po chwili byÅ‚o widaæ tylko ogieñ z dysz ich silników.
No có¿, w takim razie zacznijcie znów strzelaæ do nich z su-
perlasera odezwaÅ‚ siê Tol Sivron. Mo¿e tym razem uda siê
wam jakiS trafiæ.
Rdzeñ reaktora jest naÅ‚adowany zaledwie do poÅ‚owy zauwa-
¿yÅ‚ Doxin.
Sivron odwróciÅ‚ siê i otworzyÅ‚ usta, ukazuj¹c spiczaste zêby.
Czy to nie wystarczy do zniszczenia choæby kilku maÅ‚ych stat-
ków? zapytał.
Doxin zacz¹Å‚ mrugaæ powiekami maÅ‚ych Swiñskich oczu, jakby
nigdy wczeSniej nie rozwa¿aÅ‚ takiej mo¿liwoSci.
Ale¿ tak, panie dyrektorze... OczywiScie, ¿e wystarczy. Jeste-
Smy gotowi do nastêpnego strzaÅ‚u.
Mo¿ecie strzelaæ, kiedy zechcecie, panie kierowniku zezwoliÅ‚
[ Pobierz całość w formacie PDF ]