[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nic nie mogę na to po ra dzić. Mam wra że nie, że to złe. Nor mal ni lu dzie nie ro bią ta kich rze czy.
A skąd ta pewność? I kim jest normalny człowiek? Odpowiedz. Mogę poinformować
Mehr da da, że za ba wisz jego go ści, tak jak obie ca łem?
Przy tak nę ła.
Chcę to usły szeć na ci skał.
Tak szep nę ła.
To, że była za wsty dzo na, znów go po bu dzi ło. Po czuł, że robi się twar dy.
Lepiej się ubierz i idz na kolację rzucił oschle. Spotykam się dzisiaj z Mehrdadem.
Prze ka żę mu do bre wie ści. Bądz tak miła i idz do swo je go po ko ju.
Zauważył, jak bardzo ją zaskoczyła ta nagła zmiana nastroju, ale to nie miało znaczenia. Dzięki
temu będzie trwała w niepewności. A to o wiele lepiej. Lepiej, żeby się nie zorientowała, jak
po tęż ny wpływ za czę ła na nie go wy wie rać.
Rozdział 17
W czwartek Chloe mogła myśleć już tylko o garden party u Mehrdada. Z każdym dniem było
coraz bliżej. W snach oglądała przerażające, ale podniecające obrazy. Budziła się zlana potem.
Z roz pa czą stwier dzi ła, że nie może za pa mię tać szcze gó łów.
Spóz ni łaś się po wie dzia ła Liz zie, gdy we szła do biu ra.
Prze pra szam. Za spa łam.
Liz zie zer k nę ła na nią.
Cią gle wy glą dasz na zmę czo ną.
Kiep sko ostat nio sy piam.
Mam nadzieję, że dasz radę zająć się tym, co ci powierzyłam. Musisz przepisać nazwiska
go ści, usa dzić ich, zro bić menu, zor ga ni zo wać kwia ty, i tak da lej.
Ja sne, że so bie po ra dzę.
Mam dzisiaj spotkanie z szefem restauracji. Dotrzymasz mi towarzystwa. Zupełnie się
pogubiłam w kwestiach organizacyjnych. Mam na głowie tyle innych spraw. Będziesz mogła
uczestni czyć w tym spo tka niu?
Chloe ucie szy ła się, że coś od wró ci jej uwa gę od so bo ty.
Bar dzo chęt nie od par ła szcze rze.
W takim razie idz po niego do głównego biura i zaprowadz go do tego małego gabinetu na
za ple czu. Do łą czę do was za pięć mi nut. Za pro po nuj mu kawę albo coś in ne go.
W głównym biurze czekał na nią wysoki młody mężczyzna. Miał ciemnobrązowe, krótko
ostrzyżone włosy, bladą cerę i bardzo ciemne oczy. Gdy do niego podeszła, uśmiechnął się.
Zwróciła uwagę na jego pełne, zmysłowe usta. Wyglądał raczej na aktora niż na szefa restauracji.
Przez krót ką chwi lę wy obra ża ła so bie, że jest nagi i leży obok niej na środ ku łoża Car lo sa.
Przerażona tymi lubieżnymi myślami przybrała jak najbardziej oficjalny wyraz twarzy i podała
mu rękę.
Chloe Reynolds. Jestem asystentką Lizzie. Przepraszam, że musiałeś czekać. Zapraszam do
biu ra, na za ple cze. Przy nio sę kawę. Liz zie przyj dzie do nas za pięć mi nut.
Uśmiech nął się do niej i moc no uści snął jej dłoń.
Rob. Pro szę się nie przej mo wać. Mam wol ny dzień, więc nie ma po wo du do po śpie chu.
Musisz pracować, kiedy masz wolne? zapytała Chloe, wprowadzając go do małego
po miesz cze nia. Na tych miast je sobą wy peł nił.
Zazwyczaj nie. Powiedziano mi, że to może trochę potrwać. Chcę zadbać o to, żeby moi ludzie
zrobili wszystko jak należy, więc postanowiłem przyjść wtedy, kiedy nie będę się spieszył. W pracy
zer kam na ze ga rek co pięć mi nut.
To zna czy, że pra cow ni cy nie za wsze ro bią wszyst ko jak na le ży? za py ta ła za czep nie.
Nie zawsze odpowiedział z kpiarskim uśmiechem. Staramy się, ale zdziwiłabyś się, jak
wiele rzeczy może się wydarzyć w restauracji, bez względu na to, jak uważnie się planuje wszystkie
szczegóły. Nie martw się. Jeżeli coś się nie uda, będziecie mogli wnieść o pokazne odszkodowanie.
Nie mów tyl ko dy rekcji ho te lu, że to po wie dzia łem!
Nie po wiem. Kawa jest okrop na do da ła, po da jąc mu ku bek.
Po cią gnął łyk i skrzy wił się.
Nie kła ma łaś!
Przy kro mi prze pro si ła.
Nie mu sisz prze pra szać od parł, pa trząc na nią z po dzi wem.
Chloe poczuła, że zaczęła reagować na ten zachwyt. Był bardzo przystojny, a spojrzenie jego
ciemnych oczu sugerowało, że kryje się w nim coś więcej, niż się wydaje. Z zażenowaniem
stwier dzi ła, że tward nie ją jej sut ki. Była pew na, że się zo riento wał, co się dzie je.
Cześć! rzuciła Lizzie. Wpadła do pokoju i atmosfera natychmiast się zmieniła. Już jestem,
więc do ro bo ty. Chloe, przed staw mnie temu przy stoj nia ko wi.
Po półgodzinie Lizzie flirtowała z Robem i rozmawiała o organizacji przyjęcia. Chloe
po sta no wi ła w koń cu wyjść.
Po trze bu jesz mnie jesz cze? za py ta ła.
Liz zie po krę ci ła gło wą i wró ci ła do oży wio nej roz mo wy z Ro bem. Chloe wró ci ła do biu ra.
Nie widziała, kiedy Rob wychodził, ale do wieczora musiała słuchać, jak urzeczona nim Lizzie
zachwyca się jego wyglądem i żywym zainteresowaniem działalnością fundacji. Chloe uznała, że
Rob należy do tych mężczyzn, przy których każda kobieta czuje się wyjątkowo, i przestała o nim
myśleć. Nie potrzebowała dalszych komplikacji. Zbliżający się weekend w zupełności jej
wy star czał.
Wyszła z pracy o osiemnastej trzydzieści. Była niespokojna, więc przed powrotem do domu
poszła do pobliskiej winiarni. Znalazła cichy stolik w kącie i usiadła przy nim z lampką pinot grigio.
Usi ło wa ła się uspo ko ić.
Wi tam po now nie zna jo my głos na gle wy trą cił ją z za du my. Mogę się przy siąść?
Rob! Jak miło. Nie wi dzia łam, jak wcho dzi łeś.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]