[ Pobierz całość w formacie PDF ]
obroną przeciwlotniczą. Twierdził, że Rosjanie od dawna pracują nad nowymi wynalazkami i nie
uważał za wykluczone, że przy obronie Moskwy zastosują także "promienie śmierci". Twierdził,
że niemiecki sztab generalny ma najdokładniejsze dane o uzbrojeniu Armii Czerwonej i że w
chwili wybuchu wojny miała ona 18.000 czołgów i 35.000 samolotów. Dodał, że oczywiście
znaczna część tego sprzętu jest już przestarzała. Miałem wątpliwości co do tych cyfr; ale według
informacji pózniej otrzymanych od różnych oficerów sowieckich wydaje się, że były dość bliskie
prawdy. Czołgów rzeczywiście było dużo, ale kiepskiej jakości, samolotów bardzo wiele, ale
głównie łącznikowych, komunikacyjnych, myśliwskich i szturmujących. Bombowców wiele nie
widziałem.
Niezwykli goście i... wolność
Co drugi dzień golili mi teraz ślicznie brodę. Wreszcie, 4 sierpnia o szesnastej otwierają się
drzwi celi z zapytaniem:
- Kto tu na literę A? %7łwawo, żwawo, zbierajcie się na przesłuchanie. Już w korytarzu
więziennym czuję, że zaszło coś niezwykłego. Zastępca komendanta więzienia i kilku starszych
dozorców czeka na mnie. Prowadzą mnie po różnych schodach, jedziemy windą: nikt nie wykręca
mi rąk w tył i nie popycha, jak to zwykle bywało. Idę sam. Przyłącza się nawet komendant
więzienia. Idę o kulach, podtrzymują mnie na schodach. Nadzwyczajna uprzejmość. Coraz
piękniej urządzone korytarze. Wreszcie wprowadzają mnie do niewielkiego pokoju, gdzie
urzędują oficerowie NKWD i kilka maszynistek. Po krótkiej chwili wchodzę do wielkiego
eleganckiego gabinetu, pełnego dywanów i wyściełanych mebli. Spoza stołu wstaje dwóch panów
w ubraniach cywilnych. - Jak się pan czuje? - Z kim mam do czynienia? - pytam. - Jestem Beria -
odpowiadają kolejno. - A ja Mierkułow. Pytają, czy zapalę, czy chcę napić się herbaty. Z kolei ja
pytam czy jestem jeszcze więzniem, czy też jestem już wolny. Pada odpowiedz: - Jest pan wolny.
Wobec tego proszę o herbatę i papierosy. Zaczęła się długa rozmowa, jacy to Niemcy są
wiarołomni, jak zdradziecko napadli na Związek Sowiecki, że teraz trzeba żyć w zgodzie, położyć
krzyżyk na przeszłość, bo najważniejszą rzeczą jest pobicie Niemców. Dlatego zawarto traktat z
Brytyjczykami i podpisano umowę z Polską. Wszyscy Polacy będą "amnestionowani", a w myśl
umowy zostanie stworzona armia polska; przy czym, za zgodą rządu sowieckiego, zostałem przez
władze polskie mianowany jej dowódcą. Cieszą się bardzo, że to właśnie ja, gdyż mogą
stwierdzić, że jestem najpopularniejszy wśród Polaków w Rosji. Jakoby 96% Polaków miało się
opowiedzieć za mną. Do dziś dnia to dokładne określenie jest dla mnie zagadką, gdyż nie wiem o
żadnym tego rodzaju plebiscycie i oczywiście nigdy niczego takiego nie było. Oświadczono mi, że
sam Stalin interesuje się moją osobą. Cała rozmowa była bardzo przyjazna. Proszono mnie, żebym
zwracał się do nich we wszystkich trudnościach. Skorzystałem od razu i poprosiłem, ażeby
zwolniono płk. Sulika, gdyż obawiałem się, by nie wykonano na nim wyroku śmierci. Po krótkiej
39
rozmowie telefonicznej Mierkułow oświadczył, że nie ma takiego w więzieniu: - Jak to, przecież
kilka dni temu siedziałem z nim w celi nr 1. - A w takim razie musi być, więc go poszukamy. Płk.
Sulika zwolniono jednak po pewnym czasie, kiedy został nieco odkarmiony, tak jak i wszyscy inni
przed wypuszczeniem z więzienia. Dowiedziałem się, że przygotowano dla mnie osobne
mieszkanie. Władze sowieckie mają mi dostarczyć wszystko, co mi będzie potrzebne. Zależy im
na tym, abym jak najprędzej przyszedł do zdrowia. Dano mi sporo pieniędzy, tłumacząc, że część
moich rzeczy zaginęła. Wziąłem je z czystym sumieniem, gdyż rzeczywiście przy aresztowaniu
we Lwowie wszystko mi zabrano. Mojego byłego sędziego śledczego płk. Kondratika
przydzielono mi do dyspozycji. Bardzo niezręcznie tłumaczył się ze swojego postępowania
podczas przesłuchiwań w śledztwie. Sam naczelnik więzienia niósł moją walizkę. Zauważyłem
jednak, że to nie moja. Odpowiedział, że rzeczy przełożono do tej, bo ta jest lepsza; brak jedynie
przyrządów do golenia, które jutro dostanę. Potem okazało się, że w walizce był tylko stary,
podarty i nie mój... kostium kąpielowy. Przyborów do golenia ani moich rzeczy nigdy nie
otrzymałem. Opuściłem więzienie bez skarpetek, w koszuli i w kalesonach z pieczęcią: "Więzienie
wewnętrzne NKWD", ale za to wyjechałem limuzyną samego szefa NKWD. Wydostawałem się z
gmachu NKWD po 20-miesięcznym więzieniu, w tym 7 miesięcy celi pojedynczej. Cudem
odzyskałem wolność. Jeszcze na kilka godzin przedtem byłem zwykłym więzniem Aubianki.
Obecnie nie tylko jestem wolny, ale będę dowódcą Armii Polskiej, którą mam tworzyć w ZSSR.
Będę walczył o Polskę! +
Armia polska w ZSSR
W przedpokoju swobody
Była ósma wieczorem 4 sierpnia 1941, gdy samochód ruszył sprzed głównego podjazdu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]