[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ciekawa hipoteza. W jego obecności starałem się nie wymądrzać.
Mam na to dowody odparł z lekkim wahaniem w głosie. Widzisz, doktorze, miałem sporo
dziewczyn. Nie w tym świecie, bo tu jestem za bardzo spięty i nieporadny. Ale na przykład Indianki z
plemienia Dakota sprzed dwóch czy trzech stuleci szukają tylko przyjemności i niczego więcej. Kiedy
to się zamienia w coś poważniejszego, czuję się za nie odpowiedzialny. Nawet jeżeli nie zamierzam
spędzić z nimi reszty życia. Przecież nawet nie wiem, czy kiedykolwiek się ożenię. Zawsze jednak
sprawdzam ich przyszłość, żeby się upewnić, że nic im nie jest. Tu trochę się zmieszał.
Przynajmniej do pewnego momentu. Nigdy nie odważyłem się sprawdzać, jak umierają... To
dygresja, ale dla mnie bardzo ważna. Wezmy na przykład Meg. Byłem wtedy w elżbietańskim
Londynie. Tam miałem najmniej problemów z przystosowaniem się, chociaż i tak długo uczyłem się
ich wymowy i zwyczajów. Nawet sztabkę srebra, którą zabrałem ze sobą, łatwiej tam było wymienić
na pieniądze, chociaż ciągle mam wrażenie, że mnie oszukali. Współcześni ludzie nawet nie
wyobrażają sobie, ile kiedyś było podejrzliwości i głupich przepisów. Nieważne. Mogłem dzięki
temu wynająć pokój w dobrej gospodzie, chodzić do teatru i na bale.
Któregoś dnia zawędrowałem do dzielnicy slumsów. Jakaś kobieta złapała mnie za rękaw i
zaproponowała kupno swojej córki. Zaszokowało mnie to, ale potem pomyślałem, że może warto
chociaż zobaczyć tę nieszczęśliwą dziewczynę, może trzeba dać jej trochę pieniędzy, a może
wystarczy poprosić właściciela gospody, żeby zatrudnił ją jako służącą... Bez szans. (Kolejny z jego
dziwnych zwrotów). Mała była nerwowa i zdeterminowana. Wytłumaczyła mi, że woli zostać
kurwą na ulicy niż służącą. Służący w owych czasach, zwłaszcza dziewczyny, byli wykorzystywani
według niej gorzej niż prostytutki. Wątpiłem, żeby ktoś chciał ją tak wykorzystać, bo jednak
pochodziła z dołów społecznych, co wtedy miało wielkie znaczenie.
Była zarozumiała, miła i wolała mnie niż jakiegoś zgrzybiałego i wstrętnego starucha. Co
miałem zrobić? Bezinteresowna dobroć nie mieściła się w jej światopoglądzie. Gdyby nie widziała
moich egoistycznych pobudek, pewnie by uznała, że się za bardzo zaangażowałem, i wtedy by
uciekła.
Tak to jest. Westchnął, popijając piwo. Przeniosłem się do większego lokum i wziąłem ją do
siebie. Pojęcie legalności takiego czynu jeszcze nie istniało. Nie ma co tego porównywać do naszych
szkolnych czasów. Tutaj tego bym z pewnością nie zrobił. Meg była już jednak kobietą według norm
tamtych czasów. %7łyliśmy razem cztery lata.
Musiałem oczywiście zapłacić czynsz z góry, żebym miał do czego wracać z dwudziestego
wieku. Nie robiłem tego zbyt często, bo przecież stacjonowałem we Francji. Mogłem oczywiście
przenieść się w dowolny moment, ale musiałem najpierw dostać się do Anglii. To wiązało się z
kosztami i podróżą. Poza tym było tyle innych epok... Nieważne. Myślę nawet, że Meg była dość
wierna. Trzeba było ją widzieć, kiedy mnie broniła przed zakusami jej rodzinki, która chciała mnie
pobić. Powiedziałem jej, że pracuję jako dyplomata dla Holendrów...
Zresztą nie chodzi o szczegóły. Wciąż krążę wokół istoty sprawy. Wreszcie zakochał się w niej
jakiś Anglik. Dałem im podarunek ślubny i prezenty. I sprawdziłem w przyszłości, jak się jej wiedzie.
O ile mogłem się zorientować, nie doznała krzywdy.
Ale do rzeczy, doktorze. Urodziła mu sześcioro dzieci. Pierwsze w rok po ślubie. Ze mną ani
razu nie zaszła w ciążę. O ile potrafiłem ustalić, żadnej z moich kobiet to się nie przytrafiło.
Zrobił sobie nawet test płodności, z którego wynikało, że wszystko jest w porządku.
%7ładen z nas nie chciał drążyć tego tematu. Może zbyt dosadnie podkreśliłem, że nasza psychika
jest mocno uwarunkowana przez otoczenie.
Czyżbyś chciał przez to powiedzieć, że jesteś mutantem? spytałem ostrożnie. I to tak
bardzo, że uważasz się za osobny gatunek?
Moje geny chyba rzeczywiście się różnią od normalnych. Czyli czekasz na jakiegoś innego
podróżnika w czasie?
Na kobietę?
Nie przesadzajmy, doktorze. Teraz ty udajesz futurystę. Przez moment milczał, wystawiając
twarz do słońca.
To nie jest aż tak ważne odezwał się w końcu. O wiele ważniejsze jest odnalezienie innych
ludzi podobnych do mnie (o ile istnieją) i zastanowienie się, czy możemy coś zrobić, żeby uniknąć
tych okropności, które czekają ludzkość. Nie potrafię pogodzić się z myślą, że jestem zwykłym
wybrykiem natury.
A jak chcesz to zrobić?
Najpierw muszę stać się bogaty oznajmił w końcu.
*
W nadchodzących latach docierały do mnie tylko strzępki informacji.
Spotykał się ze mną od czasu do czasu. Bardziej jednak dla podtrzymania naszej przyjazni, niż
żeby mnie wtajemniczać w swoje sprawy. Najwyrazniej tęsknił równie silnie za rozmowami ze mną,
co z Kate. Dochodziły mnie jednak pośrednie informacje o jego karierze. Czasami odnosiłem
wrażenie, że jest on wytworem mojej wyobrazni. Bo przecież codzienne życie toczyło się dalej, a
nasze małe miasteczko coraz szybciej się starzało. Synowie dorastali, synowe rodziły wnuki. Ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]