[ Pobierz całość w formacie PDF ]
I tegom dożył! żem stał się straszydłem,
Jestem dla ludzi jako ptak złowrogi.
Prawda, że miałem drapieżność jastrzębia,
%7łem latał niszcząc i lejąc krwi strugi,
Alem się uczył kochać od gołębia,
Umrę nie znając, co kochać raz drugi.
Dobrze by było nieraz ludzi dumnych
1140 Uczyć przykładem ptaków bezrozumnych!
Słowik, co w gajach nuci z wiosny porą,
Aabędz, co zdobi błękitne jezioro,
Małżonkę sobie jedną tylko biorą.
Niechaj trzpiot z licznych miłostek się chwali,
Niech tych wyśmiewa, co w miłości stali,
Niech sobie cacek szuka coraz innych,
Ja mu nie zajrzę tych uciech dziecinnych.
Lecz u mnie człowiek lekki i przewrotny
Mniej wart niżeli ów łabędz samotny,
1150 Stokroć mniej nizli nieszczęsna dziewczyna,
Którą uwiódłszy zdrajca zapomina.
Nie, ta na sercu mym nie ciąży wina!
Leilo! byłaś myśli moich treścią,
Moją rozkoszą i moją boleścią,
Tyś była cnotą, ty zbrodniami memi,
Nadzieją w niebie i wszystkim na ziemi!
Tak piękna jak ty nie była stworzona,
A jeśli, jest gdzie, już nie dla mnie ona.
33
Nie chciałbym widzieć na ziemi i w niebie
1160 Podobnej tobie, chyba samą ciebie.
%7łycia mojego okropne wypadki,
Aoże śmiertelne przyzywam na świadki,
%7łe ciebie dotąd kocham, jak kochałem.
Ty jesteś lubym serca mego szałem.
I jej nie było a jam z nią nie zginął!
%7łyłem, lecz ból mi oddychać nie dawał,
Wąż pierś mą ścisnął, serce me obwinął,
Myśli me kąsał i zemstą napawał.
Odtąd świat cały miałem w obrzydzeniu,
1170 Nie śmiałem zajrzeć w oczy przyrodzeniu,
Na wszystkie jego wdzięki i ozdoby
Padł całun mojej wewnętrznej żałoby!
Resztę, kapłanie, wiesz z mojej powieści,
Wszystkie me grzechy i część mych boleści:
Ale mi nie mów więcej o pokucie;
Już pózno! bliskiej śmierci mam przeczucie.
Chociażbym przyjął wiarę objawioną,
Czy ty odrobisz, co już raz zrobiono?
Za łzy pociechy wdzięczen jestem tobie.
1180 Ksiądz nie pomoże nic w mojej chorobie,
Tajnie mej duszy sam w milczeniu badaj,
Jeśli masz litość nade mną, nie gadaj.
Gdybyś mógł wrócić życie mej Leili,
Ja bym pokutę zaczął od tej chwili,
Kupiłbym zaraz i msze, i odpusty,
I modliłbym się stygnącymi usty.
Pódz do jaskini, gdy strzelcy wychwycą
Z gniazda lwię małe, i rozmów się z lwicą,
Spróbuj ukoić jej żałosne jęki:
1190 Mojej nie ulżysz, nie rozdrażniaj męki.
* * *
W młodości latach, w szczęśliwych godzinach,
Gdym lubił dzielić smutki i wesela,
W mojej ojczyzny kwitnących dolinach
Miałem czy mam go dotąd? przyjaciela
Daj mu ten pierścień, przysięgliśmy na nim
Wspomnieć o sobie choć raz przed skonaniem.
Wiem, że mnie kochał chcę, by się dowiedział
O moim zgonie on mi przepowiedział.
Dziwno on wzrokiem przeniknął proroczym
1200 Przed laty wszystko, co ma ze mną stać się
Zmiałem się (wtenczas mogłem jeszcze śmiać się)
Gdy on ostrzegał nie pamiętam o czym!
Lecz teraz myślą wyzywam na nowo
Wzgardzone niegdyś każde jego słowo.
34
Powiedz, że zgadnął będzie mu niemiło,
%7łe się proroctwo tak na mnie spełniło.
Powiedz, że chociaż w tym wieku namiętnym,
Gdyśmy wesołe przeigrali chwile,
Lecąc po społu w niebezpieczeństw tyle,
1210 Wtenczas bywałem często niepamiętnym
I roztargnionym może obojętnym
Powiedz, że dzisiaj językiem zdrętwiałym
Za jego szczęście pomodlić się chciałem.
Ale cóż taka modlitwa pomaga,
Gdy winowajca. za niewinnym błaga?
Przed ludzmi niech on sławy mej nie broni,
On, wiem, że dobry przebaczy a oni
Niech co chcą, mówią sława! Cóż mi po niej?
Nie będę prosił, aby zgonu mego
1220 Nie opłakiwał nie jestem tak dumny
Nie masz piękniejszej ozdoby dla trumny
Jak łza żałośna brata kochanego.
Pierścień ten niech go z rąk twoich otrzyma,
Wręcz mu i opisz, coś miał przed oczyma:
Ciało uwiędłe, duszę zagaszoną,
Aódz falą uczuć na step wyrzuconą,
Zwój pism zatarty liść z dalekiej strony
Wichrem przygnany i mrozem zwarzony.
* * *
Tylko mi nie mów o snu przywidzeniach;
1230 Nie, to, mój ojcze, nie było w marzeniach.
Kto marzy, ten śpi; ja wtenczas nie spałem,
Jak teraz nie spię, i zapłakać chciałem,
Ale nie mogłem zrenica łez głodna,
Czułem, że była wysechła aż do dna,
Chciałem wydobyć z niej łzę, łzę jedyną,
Byłaby dziwną i miłą nowiną;
Chciałem i teraz chcę, lecz rozpacz wzbrania,
Rozpacz silniejsza nizli chęć płakania.
Nie mów pacierzy, w skutek ich nie wierzę,
1240 Silniejsza rozpacz niż twoje pacierze.
Zbawienia nie wart jestem i nie żądam,
Nie raju, ale spoczynku wyglądam.
Wtenczas widziałem, ojcze tak tu była!
Widziałem dobrze powstała odżyła,
Białą, świecącą obwiana symarą,
Jak widzę teraz, tam nad falą szarą,
Gwiazdę błyszczącą przez obłok zachodni
Ona świeciła jaśniej i łagodniej.
Dziś gwiazda świeci słabiej i tajemniej,
1250 Jutro wieczorem wnidzie jeszcze ciemniej;
35
Ja, nim doczekam jej promieni drżących,
Nieczuła bryła i postrach żyjących,
Ja umrę, ojcze. Już kończąc cierpienie
Zbiera się dusza w ostatnie westchnienie.
Tu ją widziałem, ojcze, i powstałem,
I wszystkich naszych nieszczęść zapomniałem.
I porwałem się z łoża, i objąłem,
I cóż do mego serca przycisnąłem?
Cień był w objęciu bez tchu i bez życia,
1260 Sercem nie czułem wzajemnego bicia!
Lecz to Leila! to jej postać była!
Kochanko moja, jak się ty zmieniła!
Spojrzałaś tylko, słowa nie wyrzekłaś,
Byłaś tak blisko i z rąk mi uciekłaś!
Lecz choć tak zimna, tak dla mnie zmieniona,
Obym cię tylko przycisnął do łona,
Całe me szczęście objąłbym w ramiona.
Niestety, marę objąłem ulotną!
Ręce opadły na mą pierś samotną
1270 Lecz patrz! to ona! to jej szata długa,
Jej ręka śnieżna; patrz, jak na mnie mruga
Tym czarnym okiem; włosy rozpostarła -
Nie jam nie wierzył ona nie umarła!
Ale on umarł, jam go sam obalił,
Jam go pochował, kamieniem przywalił
On tu nie wróci, bo ciężka mogiła
Ciśnie go z góry. Ty? po coś wróciła?
Oni mówili, że ta twarz jak zorze,
Ta postać śliczna już zapadła w morze
1280 I że się nad nią fala szumna leje.
Rybacy mówią szkaradne to dzieje,
Chciałem powiedzieć język mi drętwieje.
Ach! jeśli prawda, że ty wyszłaś z morza
Szukać dla siebie spokojnego łoża,
Ach, przesuń mokrą dłoń przez me powieki,
Niech już ostygną, zamkną się na wieki.
Lub rękę połóż na me serce wdowie;
Czy ciebie marą, czy duchem świat zowie,
Zostań oświecać chorego węzgłowie,
1290 Odchodząc wezmij z sobą mego ducha.
Potem niech wyje szturm, niech morze bucha.
* * *
Takie me imię, takie są me dzieje.
Samemu tobie powierzam wyznania,
Wdzięcznie przyjmuję łzę politowania,
Suche me oko już łez nie wyleje!
36
Gdy skonam, pogrzeb ubogi mnie sprawisz,
Krzyż tylko prosty na grobie postawisz,
Bez żadnych liter nie chcę, by wędrowiec
Napisy czytać szedł na mój grobowiec.
* * *
1300 Umarł nie doszedł nikt po jego zgonie,
Jak się nazywał, w jakiej świata stronie
Jego ojczyzna; ostatnie wyznania
Mnich tylko słyszał we chwilach skonania.
Tyle zostało o Giaurze podania,
I o Leili, którą on postradał,
I o Hassanie, któremu śmierć zadał.
37
38
[ Pobierz całość w formacie PDF ]