[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mu zawartość talerza na spodnie.
- No właśnie. Z chęcią usłyszymy, co masz do powiedzenia na temat mojej wielo-
zadaniowości?
Wprawdzie rzucił jej koło ratunkowe i ocalił przed zakłopotaniem, ale to nie zna-
czy, że musiała go oszczędzać.
- Zważywszy na fakt, że nie wiedziałeś, co ze sobą zrobić, gdy skonfiskowałam ci
telefon w sklepie, to chyba nie idzie ci z tym najlepiej.
Cari otworzyła usta szeroko ze zdziwienia.
- Zabrałaś mu jego bezcenny telefon? Nie sądziłam, że dożyję tego cudownego
dnia.
Powinna była się domyślić, że krótkie spojrzenie które Chase posłał Cari, nie wró-
żyło nic dobrego. Cari zachichotała i walnęła Chase'a pięścią w ramię.
- Jeśli pozwolił ci dotknąć telefonu, to jesteście już praktycznie zaręczeni.
Myślała, że Chase obróci docinki Cari w żart, że powie coś zabawnego i rozładuje
atmosferę. Jednak zamiast tego na jego twarzy pojawiło się na moment przerażenia.
Właśnie wtedy wszystkie jej złudzenia pękły jak bańka mydlana. Nieważne, jak
często Chase z nią flirtował, ile razy jej dotykał, czarował ją i całował, dla niego była to
tylko gra.
Nie mogła oczekiwać z jego strony niczego poważnego. Najwyrazniej w jego
oczach nie była odpowiednią kandydatką na żonę.
R
L
T
- Może chleba? - Lola podsunęła koszyk z pieczywem niemal pod sam nos Cari,
która zauważyła, że z jej bratem jest coś nie tak i postanowiła dać mu chwilę, by się po-
zbierał.
- Poproszę.
Cari rzuciła okiem na Chase'a, wywróciła oczami i jakby nigdy nic wróciła do
rozmowy, puszczając swe zaręczynowe faux pas w niepamięć. Po chwili Chase przyłą-
czył się do nich, jak zwykle miły i towarzyski, ale czar prysł.
Dziesięć minut pózniej Lola podziękowała za deser i czmychnęła do sypialni, gdzie
wreszcie mogła się poczuć bezpiecznie.
Lola nie mogła spać.
Próbowała już wszystkiego - liczyła owce, robiła w myślach remanent w sklepie i
przeszła cały plan tygodnia krok po kroku.
Nic nie działało. Za każdym razem, gdy zamknęła oczy, widziała Chase'a, jego
seksowny uśmiech i zdecydowane spojrzenie chwilę przed tym, gdy ją pocałował... a
także wyraz przerażenia na jego twarzy na myśl, że mógłby być z nią zaręczony.
Właśnie to ostatnie nie dawało jej spokoju. Potrafił z nią flirtować, czarować i ca-
łować, ale gdy pojawiła się wizja czegoś poważniejszego, natychmiast brał nogi za pas.
Nie przyszło jej nawet do głowy rozważać ślubu z Chase'em. Nie wierzyła w ten
głupi przesąd, że przeciwieństwa się przyciągają. Ale skoro nie potrafił strawić żartu na
ten temat, to co właściwie o niej myślał?
Była dla niego przelotną rozrywką na tydzień? Zabawką, którą porzuci, gdy na ho-
ryzoncie pojawi się nowy obiekt zainteresowań?
Jakby w ogóle interesował ją taki kandydat na męża! Nawet gdyby najpierw się
sprawdził, przeżył w dżungli wśród węży, krokodyli i dzikich psów dingo, a i tak z pew-
nością by odmówiła.
Podniosła się z łóżka i narzuciła na siebie szlafrok. Może filiżanka herbaty z ru-
mianku pomoże jej zasnąć. Dopiero idąc korytarzem, zdała sobie sprawę, jaki to niemą-
dry pomysł.
Co prawda wiedziała, gdzie jest kuchnia, ale czy łatwo w niej znajdzie herbatę z
rumianku? Nie wiedziała jeszcze dokładnie, gdzie co jest. Na dodatek bała się zapalić
R
L
T
światło, bo Chase mógłby się zaniepokoić i zacząć sprawdzać, kto o tej porze buszuje po
domu.
Po omacku przeszła przez olbrzymią kuchnię i włączyła niewielkie światełko w
okapie nad kuchenką, mając nadzieję, że jego blask nie zbudzi śpiących domowników.
W świetnie zaopatrzonej spiżarni znalazła bogaty zestaw herbat, wzięła torebkę rumian-
kowej, włożyła ją do kubka i czekała, aż woda w czajniku się zagotuje.
Jako nastolatka często zakradała się do kuchni pod osłoną nocy, gdy reszta jej ide-
alnej rodzinki spała w najlepsze. Wbrew pozorom nie opychała się czekoladą, ani ciast-
kami, a chciała jedynie spokojnie wypić kakao i zjeść grzankę bez zbędnych komentarzy
na temat tego, co ma na talerzu.
Nienawidziła, gdy matka i siostra nieustannie liczyły kalorie i kontrolowały porcje
podczas każdego posiłku tylko po to, by nie utyć ani grama.
Nie wierzyły jej, gdy mówiła, że nie zajada się ukradkiem słodyczami i cały czas
przyglądały jej się podejrzliwie, nawet gdy jadła tę samą żałosną karmę dla królików co
one, a i tak ważyła tyle, co obie razem wzięte.
Gdy widziała się w lustrze, nie mogła znieść swych krągłości, a przy matce i sio-
strze czuła się jak słoń z dwiema gazelami u boku. To samo mogła wyczytać w krytycz-
nych spojrzeniach innych. Obcy ludzie zachwycali się jej matką i Shareen, a patrząc na
nią, nie próbowali nawet ukryć niesmaku.
Jak na ironię, gdy w naturalny sposób pozbyła się zbędnych kilogramów, zaakcep-
towała swe pełne kształty i nauczyła się podkreślać atuty ubiorem i stylem, ci sami ludzie
pytali z zaciekawieniem, kim jest ta nowa z tria pań Lombard.
Wyłączyła czajnik, zanim zaczął gwizdać. Picie ziołowej herbaty to jedyny rytuał,
który przejęła od matki, i miała nadzieję, że tym razem pomoże jej na bezsenność. Zabra-
ła ze sobą kubek i ruszyła do salonu. Widok z okna na piękny krajobraz, czyli na busz
skąpany w świetle księżyca, z pewnością utuli ją do snu.
Gdy zbliżyła się do salonu, usłyszała głosy dobiegające z gabinetu. Zwiatło doby-
wające się spod drzwi delikatnie oświetlało korytarz.
R
L
T
Musiała przejść obok gabinetu, by dotrzeć do salonu. Powinna raczej wrócić do
sypialni, ale jak to często bywa, ciekawość okazała się silniejsza. Drzwi były tylko lekko
uchylone, więc z pewnością uda jej się przemknąć niepostrzeżenie.
Jednak gdy mijała drzwi, zaintrygował ją widok Chase'a siedzącego za szklanym
biurkiem. Guziki śnieżnobiałej koszuli były rozpięte pod szyją, a rękawy zakasane po
łokcie. Sprawnie pisał coś na klawiaturze laptopa, jednocześnie wydając polecenia, które
nagrywał na dyktafon.
Niesamowita była werwa, z jaką pracował o tak póznej porze.
Czy tak było zawsze? Wiedziała, że był pracoholikiem, ale nie spodziewała się, że
do tego stopnia. Nawet nie zmienił ubrania i zaszył się pózno w nocy w gabinecie, mimo
że uciekł z miasta do swego pięknego domu, gdzie mógłby się wreszcie zrelaksować.
Nie potrafiła tego pojąć. Go Retro było całym jej życiem, ale uwielbiała leniwie
sączyć latte w ulubionej kawiarni, spacerować promenadą w porcie, a zwłaszcza buszo-
wać po pchlich targach w niedzielne popołudnia.
Przecież miał mnóstwo pieniędzy i nie musiał już harować po nocach. A jednak
gdy cały świat pogrążony był we śnie, on wciąż nie mógł oderwać się od pracy.
Lola ścisnęła mocniej kubek, a gdy zrobiła krok do przodu, wyczuł jej obecność i
podniósł wzrok.
W myślach zbeształa się za nieposkromioną ciekawość, która wpakowała ją w ta-
rapaty. Uniosła kubek. I powiedziała:
- Zeszłam tylko napić się herbaty. Nie chcę ci przeszkadzać.
- Zostań. - Wstał od biurka i ruszył w jej stronę. Jego oczy były podkrążone ze
zmęczenia. Miała nieodpartą chęć, by czułym ruchem wymazać cienie, które pozostawiła
po sobie wielogodzinna praca. - Proszę - dodał Chase. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl