[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Teraz mnie żałuje, tak - przerwała mi, a w oczach znowu zalśniły jej łzy. - Przyznaj,
Al, że tym razem twój komputer naprawdę się pomylił!
Przerwało nam pojawienie się kelnerki, Angie Pellegro, dziewczyny, którą znałyśmy
ze szkoły, a której ojciec był właścicielem tej restauracji. Miała na sobie zwykłe dżinsy i
sweter, i prosty fartuch przepasany w pasie, co pasowało do niewyszukanego wystroju sali.
Napełniła nam filiżanki parującą kawą z dzbanka, który przyniosła.
- Hej, słyszałam, że wczoraj u Ann była niezła zabawa - zagaiła. - Nie mogłam pójść,
bo jedna z naszych kelnerek zachorowała i musiałam ją w ostatniej chwili zastąpić.
- Tak, ekstra przyjęcie - mruknęła Meredith.
- Szkoda mi tylko Cathy i Steve'a - dodała Angie.
- Co im się stało? - zaciekawiłam się. Pamiętam, że widziałam Cathy Fitzgerald i
Steve'a Kowalskiego na przyjęciu, ale wymieniłam z nimi tylko kilka słów. Cathy i Steve
chodzą ze sobą od chwili, gdy komputer ich połączył. Tydzień temu Cathy zwierzyła mi się,
że mają nawet zamiar część wakacji spędzić razem w górach w domku jej rodziców.
- Nic nie słyszałaś? - Ciemne oczy Angie pociemniały jeszcze bardziej z
podekscytowania faktem, że ma okazję podzielić się z kimś soczystą ploteczką.
- Wyszłam dość wcześnie.
- W gruncie rzeczy do całego zajścia doszło po urodzinach, w drodze do domu.
Podejrzewam, że Steve jechał za szybko - chyba chciał się popisać. A Cathy tak się na niego
zdenerwowała, że wyskoczyła z samochodu na światłach i resztę drogi pokonała już na
piechotę.
- Nie dziwie się jej - stwierdziła Meredith. - Zrobiłabym to samo.
- Pewnie się pogodzą, kiedy Cathy przejdzie złość - rzuciłam.
- To jeszcze nie wszystko. - Angie pochyliła się do nas, a jej ciemne warkoczyki aż
podskoczyły nad uszami. Naprawdę się rozpaliła. - Steve próbował ją zatrzymać, a ona,
niechcący, przycięła mu palec drzwiami. Musiał jechać na pogotowie, żeby mu go nastawili.
Jest wściekły.
Meri mruknęła coś pod nosem, coś jakby następna klęska .
- Co? - popatrzyłam na nią.
- Nic - odparła i ugryzła ostatnią bułeczkę. Z Meri jest tak zawsze. Kiedy się czymś
martwi, zaczyna być głodna. - Powiedzmy tylko, że wszystko nie układa się tak dobrze, jakby
chciał czarodziejski komputer.
Z jakiegoś powodu ta uwaga sprawiła, że poczułam ból w żołądku.
Kiedy tylko minęłam drzwi mojego domu, wiedziałam, że czeka mnie jeden z tych
dni, których najbardziej nie lubię. Mama i tata właśnie się o coś sprzeczali. Raczej prowadzili
gorącą dyskusję, ale ponieważ oni rzadko się ze sobą nie zgadzają - nie licząc utarczek, kto
chce jakie jajka na śniadanie - trochę się zaniepokoiłam, mówiąc oględnie. Dyskutowali na
temat babci.
- Nie wiem, Paul - powiedziała mama. - Rozumiem, że to wszystko dla jej dobra, ale
ten pomysł, żeby wpłacić na dom. dla niej bez jej wiedzy...
- Przecież nadal będzie mogła podróżować. Wiele biur turystycznych organizuje
wycieczki dla osób w jej wieku - tłumaczył tata.
- Osoby w jej wieku! - mama aż sarknęła. - Mama ma się za nastolatkę.
Stali w pokoju jadalnym i nie wiedzieli, że ich podsłuchuję. To było dziwne, stać tam i
słuchać kłótni, w której nie brałam udziału, ale jakoś nie potrafiłam się stamtąd ruszyć.
- Dajemy jej to w prezencie - oświadczył tata. - Najwyższy czas, żeby się choć trochę
ustabilizowała. Doskonale wie, że chcemy, żeby z nami została, ale, no cóż, kiedy będzie
miała jakiś swój kąt, może z kawałkiem ogródka, może zechce zapuścić tam korzenie.
- No nie wiem. Wścieknie się, kiedy się dowie. Kilka dni temu widziałam, że znowu
przegląda informatory. Planuje następną wycieczkę do Gór Skalistych.
Tata stęknął.
- I o to mi właśnie chodzi! Jest za stara na takie eskapady, A jeśli się rozchoruje? Co
będzie, jeśli samochód zepsuje się na jakimś pustkowiu?
Nie mogłam ich dłużej słuchać. Biedna babcia! Uciekłam do kuchni i puściłam pełny
strumień wody, żeby nie słyszeć reszty dyskusji. Wiedziałam, że tata chce jak najlepiej, ale
wiedziałam także, jakiej reakcji na jego propozycję można się spodziewać ze strony babci.
Poza tym mówili o niej tak, jakby była dzieckiem pozbawionym własnego rozumu! A babcia
doskonale potrafi o sobie decydować.
Kończyłam myć ostatni talerz po śniadaniu, kiedy do kuchni weszła mama i usiadła
przy stole. Była zmartwiona. Wytarłam ręce i usiadłam naprzeciwko niej.
- Uważam, że to niesprawiedliwe - wyrzuciłam z siebie. - To, co planujecie z babcią.
Mama podniosła głowę, najwyrazniej zdumiona, że mnie widzi. Potem westchnęła i
popatrzyła na mnie z przejęciem.
- Cóż, podejrzewam, że i tak byś się dowiedziała wcześniej czy pózniej. Sama nie
jestem pewna, czy robimy to, co należy, ale wiem zarazem, że nigdy sobie nie wybaczę, jeśli
babci coś się stanie.
- To się nie uda - oświadczyłam stanowczo. - Ona na to nigdy nie pójdzie.
Mama popatrzyła na mnie z zakłopotaniem.
- Zobaczymy. Może będziemy musieli ją trochę przekonywać, ale...
- Czy nie powinno być tak, że to babcia sama podejmuje takie decyzje? - przerwałam
jej. Nie miałam zwyczaju rozmawiać w ten sposób z rodzicami, ale po spotkaniu z Meri i
rozmowie, którą podsłuchałam, byłam naprawdę przygnębiona.
- Nie jestem pewna, czy ona sama wie, co jest dla niej najlepsze, kochanie. Nie
zrozum mnie zle. Bardzo ją kocham, ale... no cóż, zawsze była trochę nierozsądna. A teraz...
- Uważacie, że głupieje, tak?
Mama nie odpowiedziała, tylko spuściła wzrok na stół i zaczęła wodzić po nim
palcem.
Podskoczyłam, odsuwając krzesło z taką siłą, że prawie się przewróciło.
- Ja natomiast wcale nie myślę, że babcia zwariowała! Ona jest po prostu inna, to
wszystko. Co w tym złego?
Pobiegłam na górę do swojego pokoju. Sądząc po tym, jak ten dzień się zaczynał,
pomyślałam, że najlepiej chyba zrobię, jeśli spędzę cały w łóżku. Jedno wiedziałam na
pewno: nie miałam ochoty ani sił na więcej nieprzyjemnych scen.
ROZDZIAA 12
KAOPOTY W RAJU
Trudy Linville
Dawno, dawno temu pewien pomysł wydał się wszystkim bardzo dobry. Dlaczego by
nie łączyć ludzi za pomocą komputera ? - zapytywała komputerowa czarodziejka Alex
Randall. Wspaniale! - zakrzyknęli jej znajomi. - Połączymy ludzi jak części układanki .
Potem był wielki bal i wszyscy żyli długo i szczęśliwie...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]