[ Pobierz całość w formacie PDF ]
go pragnie. Ale nie teraz. Pózniej.
44 SANDRA FIELD
Jak tam Helsinki? spytał Travis.
Mokre, brzydkie i zyskowne odparł krótko Bryce.
Kiedy wracasz do siebie, Jenesso? Zostawiłem samo-
chód na nabrzeżu na lądzie, mogę cię podrzucić na
lotnisko.
Dziękuję, nie trzeba odparła szybko. Umówiłam
się już z kapitanem promu, że mnie zabierze.
Nie zostaniesz na noc? Charles będzie rozczaro-
wany.
Nie sądzę prychnęła gniewnie.
Mam wrażenie, że zależy mu na naprawieniu wa-
szych stosunkówi żałuje, że tak długo cię tu nie było...
Posłałaś mu zaproszenie na wernisaż?
To było bardzo wścibskie, wręcz niegrzeczne.
Julie wytrzeszczyła na niego oczy, Travis sprawiał
wrażenie, jakby miał ochotę wybuchnąć śmiechem. Czyż-
by naprawdę posłał Bryce a do Wellspring w nadziei, że
wpadnÄ… sobie w oko z JenessÄ…? A to pech, przyjacielu. Nie
ma mowy, żebym poleciał na twoją siostrzyczkę.
Nagle jak grom z jasnego nieba spadła na niego myśl:
on, Bryce Laribee, zaciągnął do łóżka siostrę Travisa,
kiedy miała zaledwie siedemnaście lat. Travis zabiłby go,
gdyby się o tym dowiedział. A potem zacząłby zadawać
pytania.
Wszystko w porządku, Bryce? spytała Julie. Wy-
glądasz, jakbyś właśnie dostał po głowie czymś ciężkim.
Z wielkim wysiłkiem spróbował się jakoś opanować.
Uśmiechnął się i wyjaśnił kulawo:
Taaak, przepraszam. To dług czasowy. Zawsze by-
łem odporny, ale te krótkie przeloty są mordercze. Aadny
kapelusz.
MILIONER I ARTYSTKA 45
Dostałam od Travisa odparła Julie, uśmiechając
się czule do męża.
Bryce owi ścisnęło się serce. Nigdy nie pokocha niko-
go tak bardzo, bowiem drugą stroną takiej miłości jest
wrażliwość na zranienie; nie wiedział, jak Travis lub Julie
przeżyliby, gdyby drugiemu coś się stało. Gdy Travis
objął żonę za ramiona i przyciągnął do siebie, Bryce
uświadomił sobie jeszcze jedno: jak bardzo do siebie
pasują. Nie robili tajemnicy z faktu, że uwielbiają się
również w łóżku.
A jeszcze rok temu Travis był zatwardziałym kawale-
rem. Potraktuj to jako ostrzeżenie, pomyślał Bryce. Trzy-
maj siÄ™ z dala od Jenessy Strathern. W tym momencie
z ulgą zauważył nadchodzącego pastora.
Zaczynamy oznajmił Travis.
Również Jenessa zauważyła, jak bardzo Bryce jest
spięty; obserwowała go ukradkiem w czasie rozmowy
z Leonorą, a potem Charlesem i Corinne. Czyżby się
domyślił? Szła w stronę altany, czując każdym nerwem,
że on idzie w ślad za nią.
Chrzcielnicę ustawiono na podniesieniu; pastor już
czekał obok. Jenessa zajęła pozycję obok brata i wzięła
długi, uspokajający oddech, starając się nie myśleć o Bry-
sie. Pomyślała o maleńkiej siostrzenicy i przysięgła sobie
w duchu, że będzie się nią opiekować mimo braku do-
świadczenia.
Bryce ustawił się przy Julie, która trzymała ćoreczkę
na rękach. Długa sukienka dziecka wydawała się oślepia-
jąco biała wświetle słońca.
Matka Bryce a opuściła go, kiedy miał cztery lata.
Wyszła i nigdy więcej nie wróciła. Ojciec zniknął tego
46 SANDRA FIELD
samego dnia. Odepchnął od siebie te myśli i zatrzasnął je
gdzieś głęboko. Dawne dzieje, nie mające nic wspólnego
z nim obecnym. Sukces finansowy zagwarantował mu, że
nigdy nie będzie biedny.
Staroświecka formuła chrztu zabrzmiała mu w uszach.
Wiedział, że rodzice Samanthy będą ją zawsze kochać.
Sam również gotówbył zrobić dla małej, co w jego mocy.
Kiedy chłodna woda dotknęła czoła dziecka, Saman-
tha obudziła się i powiodła wokół wielkimi błękitnymi
oczami. Następnie przekazano ją Jenessie, powtórzyła
przysięgę głosem, który głęboko go poruszył.
Bryce nie należał do sentymentalnych mężczyzn. Co
siÄ™ z nim dzieje? ZerknÄ…Å‚ na niÄ… ukradkiem i zaraz od-
wrócił wzrok. Podeszła do niego, niosąc dziecko ostroż-
nie, jakby było ze szkła.
Kiedy podawała mu becik, na jej twarzy malował się
wyraz takiej delikatności, że nagle zapragnął ją pocało-
wać. Albo przynajmniej pogładzić po twarzy. Uśmiech-
nęła się; poczuł, jak wszystkie bariery, które wzniósł
między sobą i światem, gdzieś znikły.
Twoja kolej powiedziała cicho. Potrzymasz ją?
Podczas odwiedzin u Julie i Travisa Bryce podziwiał
dziewczynkę, głaskał ją po główce i obsypywał prezen-
tami, nigdy jednak nie wziął jej na ręce. Znalazł się
wpułapce.
Jenessa odsunęła się i nagle trzymał Samanthę zupeł-
nie sam. Mała okazała się cięższa, niż sądził, kręciła się
niespokojnie. Potem jej malutka twarzyczka wykrzywiła
się i ku jego przerażeniu dziecko zaczęło płakać.
Powtarzał za pastorem właściwe słowa, próbując nie
zwracać uwagi na rozpaczliwie szlochającą małą. Potrafił
MILIONER I ARTYSTKA 47
narzucić swoją wolę na posiedzeniu zarządu i rozwiązy-
wać złożone problemy, lecz uciszenie pięciokilogramo-
wego niemowlęcia okazało się zadaniem ponad jego siły.
Na szczęście Travis przyszedł mu na ratunek.
Ja się nią zajmę. Cicho, Samantho, już kończymy.
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki mała prze-
staÅ‚a pÅ‚akać i úsmiechnęła siÄ™ uroczo. Cichy Å›mieszek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]