[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kciukiem pełne wargi. Zapragnął je pocałować. Nie zdążył.
Ugryzła go. Szybko, zwinnie, fantastycznie. Zwolnił uścisk i
odskoczył od niej.
Ej, ugryzłaś mnie!
Ostrzegałam! - Rzuciła się do ucieczki.
No, maleńka, doigrałaś się. - Puścił się za nią niczym torpeda
kierowana w cel. Płynął coraz bardziej pobudzony, rozkoszując
się jej obecnością, jedno tylko mając w głowie: dostać ów po-
całunek.
Płynęła bezszelestnie niczym rekin zabójca za zapachem krwi.
Zamierzała dotrzeć do wodospadu i zza wodnej kurtyny zaata-
kować raz jeszcze. Diego był jednak większy i silniejszy, więc
kiedy Ruthie skręciła, żeby schować się za wodospadem z le-
wej strony, zanurkował w prawo i wynurzył się przed Ruthie.
Zapiszczała, zanurkowała i roześmiana wypłynęła obok. Przy-
ciągnął ją do siebie. Tym razem nie protestowała.
- Kobieto, jesteś mi coś winna - wyszeptał.
Jej piersi unosiły się i opadały w rytmie jego oddechu. Po twa-
rzy spływały stróżki wody. Korciło go, by ich do-
S
R
tknąć językiem, więc kiedy jeden ze strumyczków opłynął jej
usta, już nie umiał się powstrzymać. Pocałował ją.
Ruthie zesztywniała nieco, ale zaraz poddała się.
Serce zabiło mu mocno. Zamknął oczy. W swoim życiu cało-
wał się z mnóstwem kobiet, lecz teraz czuł coś tak wspaniałe-
go.
Ruthie musiała czuć to samo. Z dzikim pomrukiem przycisnęła
się mocniej do niego, oddając pocałunek. Jej odpowiedz rozpa-
liła go jeszcze bardziej.
Jedną ręką objęła go za szyję. Druga badawczo krążyła po jego
piersi. Natknęła się na mały krzyżyk i ujęła w palce chłodny
metal. Krzyżyk był pamiątką po Leah.
Diego powoli, z ociąganiem, przerwał pocałunek. Widząc w
zielonych oczach rozczarowanie, znowu się pochylił, ale Ru-
thie zadrżała, potem odepchnęła go.
Jest ci zimno. - Spróbował znów ją przyciągnąć i ogrzać, do-
tykać, pieścić, ale oparła się.
Ten wodospad... - zaczęła, lecz oboje wiedzieli, że o coś inne-
go tu chodzi. Wodospad wcale nie był chłodniejszy od wody w
basenie. Ruthie wyglądała na oszołomioną i niespokojną. - To
nie jest dobry pomysł.
Dała znać o sobie zablizniona rana.
Ale dlaczego? Oboje jesteśmy dorośli.
Jest wiele powodów. - Wpatrywała się w opadające wody. - Po
prostu nie mogę.
Nie możesz? Nie chcesz? Czy nie masz ochoty?
To nie tak! - odrzekła szybko, nerwowo. - Nie myśl o tym w
ten sposób.
Więc w czym problem?
Już ci mówiłam. Nie spotykam się z mężczyznami. Odkąd. .. -
Urwała gwałtownie.
S
R
Diego domyślał się przyczyny jej wahania. Czyżby nadal ko-
chała swojego męża? Bał się zapytać wprost. Zamiast tego po-
prosił:
- Opowiedz mi o Jasonie.
Przez chwilę przyglądała mu się zdumiona, po czym odwróciła
się i schowała twarz w dłoniach. Zakłuło go w sercu. Teraz już
wiedział. Ona nadal tęskniła.
- Nie musimy o nim rozmawiać, jeżeli sprawia ci to przykrość.
Zgarbiła się. Znowu zapragnął ją objąć, ale zdołał się poha-
mować.
- W porządku. Nic się nie stało - powiedziała.
Zeszła na kamienne schodki biegnące wzdłuż krawędzi
basenu i oddaliła się. i
Szedł za nią mocno zdezorientowany. Nie wiedział, jak się
zachować. Pocałunek wzbudził w Ruthie wspomnienia o
zmarłym mężu i powinien to uszanować, z drugiej jednak
strony pragnął ją pocieszyć, przywrócić radość i beztroski
śmiech. Kiedy usiadła, stanął nad nią i otrząsnął się z wody jak
mokry pies, żeby ją rozśmieszyć.
Popatrzyła na niego i dała mu klapsa w udo, ale uśmiech nie
pojawił się w jej oczach.
Tym jednym pocałunkiem Diego zmienił ich wzajemne relacje.
Wyjaśniała mu wcześniej, że nie jest wolna, ale on jej nie
uwierzył.
- Po drugiej stronie zostawiłam ręcznik.
Mimo że noc była ciepła i wilgotna, Ruthie nadal miała dresz-
cze.
- Mój jest tam, ale nie jest mi zimno. - Nie bardzo wiedział, co
ma zrobić. Albo marzła, albo chciała go zniechęcić.
- Przyniosę je. - Ostrożnie, żeby się nie poślizgnąć na mo-
S
R
krej skale, poszedł po ręczniki i koszulkę. Wrócił i okrył plecy
Ruthie miękkim frotte. Gdy uśmiechnęła się w podzięce, ulżyło
mu i usiadł obok, ale nie odważył się jej objąć.
Zamierzałaś opowiedzieć mi o Jasonie.
Kochałam go...
Jej wyznanie dziwnie go zabolało. Oczywiście, że kochała
swojego męża, dlaczego jednak go to obeszło?
To musiał być dobry człowiek.
Jason pod wieloma względami był podobny do Noemi, ale nie
miał jej poczucia humoru. Zamartwiał się wszystkim, a naj-
bardziej z mojego powodu. Kiedy się spotkaliśmy, byłam na
pierwszym roku studiów. Ubzdurał sobie, że nie jest mnie
godny, ponieważ był samoukiem, pracował jako mechanik [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kucharkazen.opx.pl