[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pociechy, bo zaraz uświadomiła sobie, że może
już nigdy nie zobaczy Tima, nie będzie kopać
w tunelu, przesiewać piasku w potwornym upale
dnia. Może nigdy nie zobaczy gwiazd ani pustyni
o świcie!
Potem pomyślała, że jak obiecał Alex może jej
nie skrzywdzą. Może ona przeżyje... przecież w ich
oczach jest tylko nic nie znaczącą kobietą.
Ale skrzywdzą jego.
Słyszała jego urywane słowa między jednym ude-
rzeniem a drugim. Alex ani razu nie poddał się. Wciąż
wierzyli, iż jest tym, za kogo się podawał biznes-
menem, a raczej kupcem, który handluje nielegal-
nymi towarami. Udało mu się nie zdradzić informacji,
którą usiłowali z niego wydobyć. Ale przecież po
niego wrócą. I będą wracać, póki nie pęknie. A wów-
czas, kiedy będzie im już niepotrzebny, zabiją go.
Wtuliła się w niego mocniej.
208 Eileen Wilks
Wydawało jej się, że niski skalny strop zaczyna na
nią spadać, był coraz niżej...
Spróbowała skupić się na ciepłym ciele Alexa,
przytulonym do jej pleców. Starała się zsynchronizo-
wać swój oddech z rytmem jego oddechu. Jednak
dużo czasu upłynęło, zanim zasnęła.
Norę dręczyły koszmary senne. Co chwila z trudem
wyrywała się z męczącego snu, by znów bezwolnie się
weń zapaść. Na koniec owładnął nią najgorszy kosz-
mar. Zgubiła się, była gdzieś sama, w nocnej, pustyn-
nej krainie. Szukała Alexa. Ktoś ją ścigał. Zabójcy.
Musiała znalezć Alexa. Biegła, lecz oni byli coraz
bliżej... Nie widziała drogi. Złapali ją. Ciemność
dusiła ją swoimi wilgotnymi mackami. Przerażenie.
Rozpacz. Wyrywała się, ale jakiś kamień, głaz, który
wisiał nad nią tuż tuż, zwalił się na nią, zaczął ją dusić,
przygniatał ją... Nie mogła oddychać...
Noro, Noro... Obudz się! To tylko sen!
Rozwarła oczy i natknęła się na ciemność. Brak
powietrza. Tak jak we śnie. Nie może oddychać...
Szsz, kochanie. Wszystko jest dobrze...
Głos Alexa. Jego dłonie głaszczą ją po twarzy,
włosach, odwracają ją ku sobie, przytulają.
Coś ci się śniło... szeptał czule.
Był ciepły i rzeczywisty. Przywarła do niego. Nie
widziała go jednak, tylko wyczuwała kształt jego ciała.
Nic nie widziała w tej strasznej ciemności. Dygotała
ze strachu.
Nic nie widzę szepnęła, wstydząc się tego
strachu.
Taniec na pustyni 209
Zgasili świece w tamtym pokoju. Słyszałem, jak
wychodzili. Teraz jest noc, dlatego tak ciemno.
Nora zacisnęła powieki, lecz ciemność nie prze-
stawała jej przytłaczać. Jak nieznośny ciężar skały
wiszącej tuż nad ich łóżkiem. Nie mogła opanować
drżenia.
Przepraszam, nie mogę przestać... ten dygot...
Jesteś przerażona szeptał Alex. To zupełnie
normalne.
Ty się nie boisz.
Oczywiście, że się boję. Tylko lepiej potrafię to
ukryć. Pocałował ją w policzek. Za minutę ci
przejdzie, zobaczysz...
A ty? Jak się czujesz? Dotknęła jego policzka.
Poczuła pod palcami twardy zarost. Oni cię bili... O,
Boże...
Robili to bez serca. Chcieli mnie tylko prze-
straszyć.
Oddech Nory powoli się wyrównał. Ciało Alexa
promieniowało ciepłem. Jego wargi były tak blisko...
Bez zastanowienia pokonała tę niewielką odległość
i dotknęła ich swoimi.
Alex zamarł. Pomyślał, że pewnie Nora potrzebuje
pocieszenia, więc on gotów jest pocieszyć ją, ale...
Ale jej usta były takie miękkie, a on tak strasznie
obolały. I bał się porażki, bólu, straty... Tak krótko
miał Norę i już wkrótce ją straci... Ale teraz ona była
tu, obok. Ciepła, żywa. Pieszczotliwie dotykała jego
warg i jęknęła z radością, gdy zaczął odwzajemniać jej
pocałunki.
Pomyślał, że pewnie narkotyk jeszcze nie przestał
210 Eileen Wilks
działać, skoro nagle wszelkie strachy odeszły i została
tylko Nora jej zapach, gładkość jej policzka... Kiedy
wygięła się, przyciskając do niego piersi, zalała go fala
pożądania.
Wtulił twarz w jej włosy i szepnął:
Noro, ja nie mogę tylko... ciebie całować. Nie
teraz...
Ja nie chcę, żebyś mnie tylko całował, ja chcę,
żebyś się ze mną kochał.
Noro, wiesz przecież, że to nie jest ani właściwy
czas, ani miejsce... Ale, mój Boże... jak bardzo chciał-
bym, żeby było inaczej.
Przyciągnęła go do siebie.
To jest nasz jedyny czas i jedyne miejsce, Alex.
Pragnę ciebie... Teraz.
Powinien dać jej więcej czasu. %7łeby się zastanowi-
ła, żeby dręczący ją przed chwilą koszmar minął bez
śladu. Nie mógł jednak dłużej czekać. Za bardzo jej
pragnął.
Zaczął całować ją gorąco, namiętnie. Ile by dał za
to, by ją widzieć, sycić oczy jej pięknym ciałem, ale
nie mieli wyboru. Dla nich istniało tylko tu i teraz.
A i to było wystarczające. Aż nazbyt.
Dotknął jej piersi i pod palcami wyczuł cienki
materiał koszulki. Uniósł głowę.
Bardzo bym chciał, żebyś była naga szepnął,
całując jej szyję. Chociaż zrozumiem, jeśli nie
będziesz chciała się rozebrać tutaj...
Nie słuchała do końca. Zdecydowanym ruchem
zerwała z siebie koszulkę.
Ty też... szepnęła.
Taniec na pustyni 211
Rozebrali się. Poczuli dreszcz rozkoszy, gdy w koń-
cu ich nagie ciała splotły się w miłosnym uścisku.
Nora była ciekawa. Choć nie powiedziała mu, że to
wszystko jest dla niej nowe, wiedział o tym. Nawet
gdyby Tim Gaines go nie uprzedził, zgadłby po
niepewnych, choć cudownie spontanicznych piesz-
czotach jej rąk i ust.
On pieścił ją całą. Wzajemne pożądanie rosło
i wkrótce Alex zapomniał o przeszłości i przyszłości.
Istniało tylko tu i teraz. Tylko Nora i jej miłość.
Aóżko było wąskie i twarde, nad nimi nisko wisiał
strop, ich cela była wilgotna, zimna i ciemna, ale to
wszystko nic nie znaczyło, bo pod nim była Nora.
Tylko ją czuł, jakby wypełniała go całego. Jęknęła,
gdy dłonią sięgnął między jej uda. Była dla niego
gotowa.
Szepnęła zawstydzona:
Alex... Nie mam doświadczenia... Tak napraw-
dę, to jest mój pierwszy raz...
Uśmiechnął się.
Mam nadzieję, że nie liczysz na to, że zachowam
się szlachetnie i...
Tylko spróbuj! Zaśmiała się, już mniej onie-
śmielona.
Pocałował ją namiętnie. I wszedł w nią. Czuł się
tak, jakby objął go aksamit. Jęknął.
Nora nie poczuła żadnego bólu, może dlatego, że
była silną, wysportowaną kobietą. Wplotła palce w je-
go włosy i cichutko szeptała:
Tak, Alex, tak... Alex...
Zatrzymał się na chwilę. Czuł coś całkiem nowego,
212 Eileen Wilks
nieznanego. Zalewało go ciepło. Był w niej, ale i ona
była w nim, w każdej części jego ciała i duszy. Stała się
częścią jego samego.
Noro... szepnął, lecz nie znalazł słów, by
określić to, co go wypełniało. Noro...
Jestem tutaj, Alex... Głaskała jego plecy.
Jakby wiedziała, co chciał powiedzieć. Kocham
cię.
Zadrżał. I znów zaczął się ruszać. W rytm tego
pradawnego, prymitywnego instynktu, który dyktuje
mężczyznie, co powinien robić w takiej chwili. Starał
się być delikatny, by nie zadawać jej bólu, chciał dać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]